O chłopcu, któremu urodziła się mama
Ta historia nie wydarzyła się naprawdę. Ale mogła.
Dzień pierwszy
Do jednoosobowej szpitalnej sali weszła pielęgniarka, pchając przed sobą spory wózek. Podjechała nim do łóżka, w którym leżał mały, przestraszony chłopiec i powiedziała:
– Witaj, gratuluję, masz mamę. To kobieta.
Chłopcu aż zaświeciły się oczy z radości. Zawsze chciał mieć mamę, która będzie kobietą. Usiadł na brzegu łóżka i z czułością spojrzał na swój nowo narodzony skarb.
W międzyczasie pielęgniarka wyjęła z wózkowego schowka talerz z obiadem dla mamy.
– Spróbujesz ją nakarmić? Czy może mam zawołać kogoś do pomocy?
– Dam radę. A…
– Tak?
– To one nie piją mleka modyfikowanego?
– Nie, jedzą ziemniaki, buraki, mięso, sałatkę.
– Brr… paskudztwo.
– To normalne, z czasem wyrastają z tego.
Parę chwil później pielęgniarka pożegnała się z chłopcem i wróciła do swoich zajęć.
Dzień drugi
Następnego dnia znowu weszła do sali, w której przebywał chłopiec ze swoją mamą. Tym razem zauważyła, że jego wzrok wyraźnie przygasł.
– Nie poradzę sobie z tym.
– To normalne.
– Już jej nie chcę.
– Kochany… Trzeba było pomyśleć o tym wcześniej.
Chłopiec podniósł głowę i popatrzył na pielęgniarkę tak, jakby zobaczył ją po raz pierwszy w życiu.
– W sensie, że lepiej było mamę usunąć?
– Tak.
– Nie jestem jednym z tych, którzy twierdzą, że matki do 20. roku życia są tylko zlepkiem stresów, fochów i kompleksów. I że dlatego można się ich bez skrupułów pozbyć.
– Naprawdę tak myślisz?
– Powiem więcej. Uważam, że od samego początku jest w nich jakieś trudno uchwytne piękno. Że są w nich głębokie pokłady dobroci i człowieczeństwa.
– To dlaczego teraz jej nie chcesz?
– Bo czuję, że nie będę miał dla niej wystarczającej ilości czasu. Wie pani, jakie jest życie. Ja muszę się bawić. Jestem stale zajęty zabawą. Od rana do nocy.
– Są żłobki.
– Nie mam samochodu, żeby ją tam codziennie dowozić.
Nagle rozległ się dźwięk telefonu. Pielęgniarka odebrała bez słowa, po czym z pośpiechem wybiegła z sali. Wróciła po godzinie.
– Myśli pani, że warto mieć mamę?
– Popytam.
Dzień trzeci
Do sali wszedł psycholog. Ostrzegano go, że rozmowa z chłopcem łatwa nie będzie. Spojrzał na niego i zrozumiał, że nic tu po nim. Wychodząc, rzucił tylko w powietrze krótkie:
– Jest jeszcze jedno wyjście.
– Naprawdę?
– Dom dla samotnych matek.
– Mogę ją tam zostawić?
– Tak.
– I co się z nią dalej stanie?
– Może ktoś ją kiedyś adoptuje.
– Nie, nie zrobię jej tego.
Psycholog nie zamknął jeszcze drzwi, gdy chłopiec usłyszał szept:
– Synku…
– Mamo…
Chłopiec poczuł, że coś ściska go za gardło. Zrobiło mu się głupio. Tak strasznie, ale to strasznie głupio.
– Mamo, przepraszam… Wiem, że to depresja poporodowa. To minie. Zawsze będę cię kochał.
– A lekcje odrobiłeś?
Chłopiec wybiegł z sali jak oparzony, krzycząc:
– Na jakiej ulicy jest ten dom?
PS. Ta historia miała swój dalszy ciąg 🙂
Napisałem na jej podstawie bajkę dla dzieci:
Bajka o chłopcu, któremu urodziła się mama
Zobacz też inne bajki:
Zapowiedź kursu pisania:
Scenariusze spotów radiowych, które przemawiają do wyobraźni słuchaczy
93 komentarze
Piękne.
Zastanawia mnie jednak czy aby na pewno jest to dla dzieci, czy one to zrozumieją.
Większe – tak.
O matko! Właśnie dzisiaj potrzebowałam takiego tekstu. Po raz kolejny dziękuję :*
Świetne! Wzruszające i pozytywne brawo!
Cześć, ale świetnia bajka! Jestem mamą 7- latka i to odwrócenie sytuacji wydało mi się zaskakujące i fascynujące.
Fajna, mądra i pomysłowa rzecz! Będę zaglądać na czytanie bajek 🙂
Dziękuję 🙂 Zapraszam na dalszy ciąg 🙂 [choć to tylko dla czytelników newslettera]
super opowiadanie 🙂
znakomite opowiadanie !
Bardzo dziękuję! 🙂
Znakomity tekst który świetnie się czyta. Gratuluję talentu i nieco zazdroszczę 🙂
Świetnie się to czyta, o zgrozo takie to proste i prawdziwe zarazem…
Dziękuję 🙂
Fajne opowiadanie, można gdzieś dostać całość w wersji papierowej? 🙂
Swój komentarz umieściłem tutaj: https://bloghejter.wordpress.com/2018/05/23/bajka-copywritera/
No kurcze, znowu mnie wzruszyłes, ale teraz to juz do łez. Piękne to i mądre❤️
Bardzo dziękuję 🙂
Było mi smutno czytać, serce ściśnięte, łzy w oczach, które na końcu poleciały ciurkiem… tak jak śmiech 😀
Lubię zaskakiwać czytelników 🙂
muszę przyznać…. szacun! 😀
Ciekawe, czy moje też by mnie oddały 🙂 Kurczę jak inaczej byśmy się zachowywali – my wszystkowiedzący rodzice, gdybyśmy mogli skończyć w przytułku dla niechcianych rodziców 🙂
Wystarczyłoby zlikwidować ZUS. Wtedy nasz los byłby w rękach tych, których teraz nosimy na rękach 😉
Historia oparta na moim ulubionym dramowym ćwiczeniu „Lustro” 🙂
Dzięki za inspirację, poczytałem o tym trochę teraz 🙂
A mnie to wcale, a wcale. Rozczarowałam się. Nie pamiętając zupełnie to Twoim minimalizmie, oczekiwałam szeroko rozwiniętej baśni. Takiej co gardło ściska.
Co dostałam?
No… Wiadomo. Krótki zarys w stylu Wojtasa.
W dodatku zmuszający do myślenia moje starannie wyprasowane zwoje mózgowe.
Upiorne! 😉
Za cienki jeszcze jestem na dłuższe formy, serio. Dlatego piszę tak krótko.
Za cienki? A próbowałeś, czy „wydaje” Ci się?
Niestety próbowałem.
A spróbuj ponownie. I daj nam próbkę pod ostrzał miażdżącej krytyki…
Ty potrafisz- serio! Tak bardzo daje do myślenia.
Dziękuję 🙂 Sam nie wiem, dlaczego to tak wyszło 😉
Skromniak 😛
Nie raz w dzieciństwie miałem ochotę z okrzykiem „gdzie jest ten dom!” wybiec na ulicę…
Nie ty jeden (podejrzewam).
WOW. Jestem tutaj pierwszy raz, ale zdecydowanie nie ostatni. Zapisuję do zakładek.
Dziękuję 🙂 I zapraszam do zwiedzania 🙂
Powalił mnie na kolana ten tekst. Jest on bardzo głęboki i nakłaniający do chwili refleksji. Super!
Bardzo dziękuję 🙂
Nigdy tak nie płakałam, jak czytając Twój wpis. Nie są to złe łzy, takie łzy, które koją zbolałe serducho. Wielki szacun Maćku.
O kurcze, aż tak?
Nie są sądziłem, że to aż tak zadziała.
nie wiem czemu ale mnie aż tak, może wpływa na to fakt, że nie posiadam dzieci… Nie wiem ale trzasnęło mnie totalnie. Dziękuję, wpis genialny.
Tak to już chyba jest, że czasami ten sam tekst trafia w różne struny…
i na tym właśnie polega genialność tego wpisu, każdy znajduje w nim to co chce
He he, lubię takie nagłe zwroty akcji, tym bardziej, że niebezpiecznie rozpuszczałam się w tej wstępnej landrynie 🙂
Landrynie? :)))
No i jak zwykle te zakończenie… które sprawia, że chętnie czekam na kolejny tekst 🙂
Wszystko przez Leszka Millera. Uświadomił mi wagę zakończeń 😉
Ślicznie przewrotne!
Dziękuję 🙂
Podoba mi się ta alternatywa dla standardowego myślenia. Wykorzystam ją kiedyś w szkole, jeśli pozwolisz 🙂
Chcesz zamienić się rolą z uczniami?:)
Raczej próbować ich wcielać w różne role np: wyrządzającego krzywdę i pokrzywdzonego.
Ale nie będziesz robił tego eksperymentu psychologicznego z więźniami i strażnikami? :)))
To jednocześnie przerażająco smutna historia, ale i z zabawną nutką.
Hmm, daje do myślenia i nawet uśmiechałam się pod nosem. Ciekawa perspektywa.
Dziękuję 😉
Ojej, jestem zła na to zaskoczenie!!!
Taki potencjał i czekałam, aż mnie chwyci za serce, a tu żart.
No jestem nieusatysfakcjonowana. Potencjału początu, końcówka nie uniosła:))
Pozdrawiam!! <3
Łamałem się do końca, w jakie tony uderzyć na koniec. Czy smutno-patetyczne, czy lekkie i żartobliwe. Los chciał, że wybrałem to drugie. Przepraszam 🙂
Nie wiem, czy taki był cel, ale szczerze się uśmiałam 🙂 Szczególnie na zakończenie!
Celem było wywołanie refleksji (a że opakowana została w humor, to inna sprawa 🙂
Refleksji oczywiście również nie zabrakło, ale w związku z tym, że nie jestem matką, wygrało poczucie humoru 🙂
jak to mama je mięso???!!! A co na to świat? Zjada biedne zwierzątka, które radośnie kwiczą przy korytku, taplając się w błotku i tylko w niebo spojrzeć nie mogą. Matka nie wie, że teraz jest moda na fit vege? W sumie skąd ma wiedzieć.. Przecież dopiero co się urodziła.. Przypał już na starcie.
Jesteś pierwszą osobą, która to zauważyła 😉
Przypadek?
Tekst, który daje do myślenia… Smutno mi się zrobiło 🙁
Zwykle staram się rozśmieszać swoich czytelników.
To „jakieś” z „jakieś trudne uchwytne piękno” to prawdziwa sztuka, mam wrażenie, że dopiero samemu będąc rodzicem definiuje się je.
Bardzo oryginalne, wciąga, tekst który czytając myślisz „szybciej, szybciej, chcę już wiedzieć co jest na końcu” 🙂
A na końcu – zaskoczenie 🙂
Nie ma happy endu, to nie Hollywood 🙂
Ciekawe to, co piszesz. Szczególnie fragment: „Uważam od samego początku, że jest w nich jakieś trudno ukryte piękno. Że są w nich głębokie pokłady człowieczeństwa i dobroci.” Ciekawa jestem, co miałeś na myśli 🙂 Ech, z tym czasem matek… i z tym macierzyństwem to bywa różnie… Moja nigdy nie miała go wystarczająco, ale chociaż wiem, że Mai tego nie zrobię 🙂
To, że bywa różnie – wiadoma sprawa…
Ważne, żeby nie powielać złego wzorca.
Nie zamierzam :))
Jak zwykle napisałeś tekst dający do myślenia w taki sposób, że nie do końca wiem, jak go „godnie” skomentować 😀
🙂
Świetne opowiadanie. Powinieneś wysłać je do jakiegoś periodyku, moim zdaniem są szanse, żeby je opublikowali.
Ciekawy pomysł, nie myślałem nigdy o tym.
Co masz do stracenia? Ucierpieć może jedynie Twoja duma.
Masz rację 🙂
Popieram koleżankę w zupełności. Wyślij 🙂
To pomyśl. Najwyższy czas!
„Tylko te drzwi są zamknięte na zawsze, do których nie zapukamy”
Fajne przysłowie, kradnę 😉
Zgadzam się, koniecznie spróbuj sił, masz ogromną szansę.
Mocne… i piękne
Dziękuję 🙂
Piękny tekst. W ten sposób możemy zauważyć jak wielkim skarbem są nasi rodzice, a w szczególności mamy. Pomogą nam zawsze, za wszelką cenę.
Dziękuję.
Świetny tekst na wieczór Po takim dniu jak mój
Dziękuję 🙂
Mam nadzieję, że Ci dobrze płacą za Twoją robotę…. muszą… ja bym się bał nie płacić. Jeszcze byś poszedł gdzie indziej takie wpisy pisać…
Blog piszę za darmo, niestety.
Cudowne!
Dziękuję 🙂
[bałem się, że tekst będzie niezrozumiały]
Ja tam zrozumiałam
Copywriterzy łapią takie rzeczy bez problemu 🙂