Wypalenie
Wiedziałem, że ten dzień w końcu nastąpi. Że obudzę się rano, wejdę na bloga, rzucę okiem na wpisy i wyłączę komputer.
Podobno to normalne i od czasu do czasu dopada każdego blogera.
Myślałem, że jestem wyjęty spod tego „prawa”. Przecież blog był moim oczkiem w głowie. W każdy wpis wkładałem co najmniej całe serce, wszystkie swoje najlepsze pomysły. I nagle…
Z dnia na dzień zabrakło mi energii do prowadzenia bloga.
Normalnie jakby ktoś wyłączył mi prąd za niepłacenie rachunków.
To nie to, że nie mam pomysłów na artykuły. Mam, i to bardzo dużo. Kilkadziesiąt samych tytułów, kilkanaście rozgrzebanych, rozpoczętych tekstów.
Nie potrafię sklecić sensownego zdania.
Czuję, że nie mam już nic mądrego do powiedzenia.
[a o pierdołach nie chcę pisać]
Mam nadzieję, że to chwilowy kryzys.
I że do jutra z wypalenia zostanie już tylko popiół.
Tak że ten… 🙂
Przy okazji: macie jakieś sposoby na ruszenie z miejsca?
50 komentarzy
Moim jedynym sposobem jest „rozwód” z komputerem na kilka dni 🙂
Nie wiem, czy moi klienci zgodziliby się na taki chwilowy rozwód 🙂
Mam jeden. Nie czytam „złotych rad” blogosfery” bo … mnie irytują. Piszę, kiedy chcę. Na siłę, na mus, bo tak trzeba, bo to … bo tamto, bo „klyenci” uciekną jak mawia pewien bloger, bo czytelnicy mnie rzucą, bo to … komercja, bo wpis, bo post … A gdzie radość? Poszła z przymusem na główną bo tak trzeba, To nie dla mnie. Jak ruszyć, ruszyć temat, który mnie rusza.
Masz rację, czasem chyba trzeba wrócić do źródeł.
Ja tak mam ostatnia. Pod koniec grudnia założyłem sobie, że będę publikował 2 razy w tygodniu (zobacz na kalendarz u mnie – od stycznia regularnie poniedziałek i czwartek). No i teraz coś pieprznęło i nie mogę. Dzisiaj pierwszy raz nic nie opublikowałem i moje założenie poszło się jeb…ać. Od teraz będę publikować raz w tygodniu.
A jak ruszyć z miejsca? Nie wiem, może przeczekać? Albo oświadczyć, że się kończy z blogowaniem i zamyka poletko. Robiłem tak kilka razy i momentalnie wypalenie znikało 🙂
Gorzej jak ma się te durne postanowienia regularnego pisania…
„oświadczyć, że się kończy z blogowaniem i zamyka poletko”
Dobra myśl 😉
Widzę Maćku, że ten temat wraca do każdego z nas jak bumerang. Czyli wygląda, że to taka norma jest. Pisarska sinusoida. Nie wiem, co trzeba zrobić poza… przeczekać 🙂
Ech… nie mam czasu na czekanie, stary jestem…
Czytam, rozglądam się, sprawdzam co mam w szkicach i po paru dniach przerwy odżywam i działam 🙂
Biorąc pod uwagę, że szybko wróciłeś do pisania, wypalenie było zdecydowanie za mocnym słowem. Może po prostu chwilowa blokada?
To nie blokada, to niechęć do pisania 🙂
Ja mam taki, że nic na siłę 🙂 Ale jednocześnie wiem, czym jest twórcza niemoc – bardzo chcesz pisać, ale miotasz się w niemożności zrobienia tego.
Zbieraj tematy! Rozejrzyj się i zastanów, o czym CHCIAŁBYŚ napisać.
O równaniach miłości 🙂 Serio, mam szkic takiego artykułu, ale to tak trudny temat, że chyba nie dam rady.
Ja czekam. Zwykle dzień-dwa i mija, bo ja nie potrafię być bezczynna.
Na mniej najlepiej działa brak internetu. Odłączenie wszystkiego i piękny widok za oknem. Nie ma takiej siły, która wtedy mogłaby mnie rozproszyć 🙂
Na mnie też działa – nic mnie bardziej nie wkurza niż awaria neta, kiedy mam rozgrzebaną robotę dla klienta 🙂
U mnie najlepiej działa obiecanie sobie że siadam do postu tylko na 5 – 10 minut. To taki mały odcinek czasu więc na pewno dam radę. I powiem Ci że z reguły po tym czasie już się wkręcę w pisanie. I ciągnę dalej 🙂 Czasami do końca – czasami do połowy. Jednak najważniejsze że wyrabiam sobie nawyk pisania 😀 Może też to przetestuj 😉
Pomysł bardzo dobry 🙂
Akurat w mojej sytuacji nie muszę pracować nad nawykiem pisania (jestem copywriterem, więc rolę bata pełnią klienci 😉
W takim razie u Ciebie nie nawyk, a sposób na walkę z brakiem weny i wypaleniem 🙂
Smutno mi się zrobiło…Macieju, w przeciągu lat jeszcze będzie wiele wypaleń. Nie stresuj się, zamknij komputer, wyjdź na świeże powietrze, walnij kielona i nie przejmuj się. Przyjdzie inspiracja to przyjdzie. Ja bede czekać. Trzymaj sie!
Dzięki za dobre słowo 🙂
Nie wyobrażam sobie perspektywy kilku lat (w odniesieniu do bloga) :))
Wróć do źródła. Pisz dla przyjemności, bądź zadowolony z wpisu- nie myśl o tym co my o nim napiszemy, czy odwiedzimy, jak dużo, jak często.
Bardzo dobre rady, dzięki 🙂
[no, może poza tą „bądź zadowolony z wpisu” – bo nigdy nie jestem do końca zadowolony ze swoich tekstów 😉
Polecam jakiś wysiłek fizyczny. Pójść pobiegać, pojeździć na rowerze, potańczyć. Kilkanaście minut ruchu i energia oraz zapał powinny wrócić na swoje miejsce. 😀 No, przynajmniej u mnie by się to sprawdziło.
Na krótkotrwały „dołek” – na pewno działa. Wiem, bo sprawdzałem. Na większy kryzys potrzebne są chyba ciut mocniejsze środki 🙂 Ale co do wysiłku – jeszcze nikomu nie zaszkodził 🙂
Mózg potrzebuje różnych bodźców i lubi się uczyć, dlatego przez kilka dni skup się na czymś zupełnie odległym od pisania – może to być cokolwiek, ale najlepiej coś, czego nigdy jeszcze nie próbowałeś, a co Cię zawsze interesowało. Pomoże. 🙂
” coś, czego nigdy jeszcze nie próbowałeś, a co Cię zawsze interesowało”
Brzmi kusząco 🙂
Padłeś? Powstań i zapierdalaj 🙂
PS. Ciekawe, czy na mnie podziała?
Nie podziała, bo za stary jesteś na takie tanie chwyty 🙂
Taak, dobij mnie, dobij 😉
Odpocznij. Podejrzewam, że każdy z nas to przeżywa. Daj na luz, idź na pole (heheh Kraków pozdrawia), idź do lasu, popatrz na zielone, napij się mohito… eee ok, to nie-meskie, więc napij się czegoś męskiego i już. Samo przyszło, samo pójdzie. A jeśli potrzebujesz dodatkowo jakiegoś komplemetu, to z chęcią Cię uraczę – bardzo lubię Cię czytać, i Twoje sweet komcie również:) Twoje poczucie sarkazmu i ironii idealnie wpisują się w mój klimat, więc z przyjemnością Cię obserwuję. I uczy do góry chłopaku, grunt to żyć szczęśliwie, a szczęście to spokój ducha, więc proszę się nie zadręczać! Bloga prowadzisz chyba dla przyjemności a nie z przymusu, no nie? 🙂
Idź na spacer, Maćku, pooddychaj świeżym powietrzem 🙂 Mam nadzieję, że to Ci pomoże, a jutro rozpoczniesz dzień z zupełnie innym poczuciem 😉
Dziękuję 🙂 i wzajemnie 🙂
Odpocznij chwilę od pisania, powinno pomóc 😉
Odpocznij, zrób coś innego, to bardzo szybko minie 🙂 Jak odpoczniesz i wrócisz do bloga to zobaczysz, że nie będziesz mógł przestać pisać 🙂 Na mnie taki odpoczynek świetnie działa 🙂 Lubię to szczególnie na wakacjach, gdy wracam i nagle patrzę: ooo, komputer! 😀 Lubię to uczucie, gdy wracam i wszystko jest takie jakby nowe, stęsknione wyczekane 🙂 🙂
To minie 🙂 I podziwiam, że nie mając chęci do pisania – jednak napisałeś – czyli do wypalenia bardzo daleko! Mój sposób: mam przygotowanych kilka tematów, które nie wymagają większego wysiłku, takich czysto informacyjnych. I wskakują wtedy, gdy nie mam weny lub chęci. Ale chyba najlepszym sposobem jest mieć nie pomysły, a napisane już artykuły, gotowe do opublikowania.
Maciej, ile razy mialam cos takiego, juz wydawalo mi sie, ze nic wiecej nie napisze i zamkne bloga. Ale po kilku dniach takiego smecenia sie bez pisania spadala mi na glowe lawina pomyslow i inspiracji… Daj sobie czas na oddech, a zobaczysz, ze wiele dobrego z tego wykielkuje. Pozdrawiam cieplutko Beata
Na brak pomysłów nie narzekam. Mógłbym je puszkować i wysyłać na eksport 🙂
Bardziej chodzi o sensowność tego pisania.
Ale faktycznie będę musiał zrobić sobie wolne i wrócić „cały na biało” 🙂
Dziękuję za dobre słowo 🙂
I dzięki za trzymanie kciuków 🙂
Maćku, dla pocieszenia powiem, że Twój post to świetny pomysł na… post 😀 Lepsze to niż brak ruchu na blogu 😀 A chęć do pisania wróci na pewno 🙂 daj sobie czas 🙂
Wiem, takie było założenie: ruszyć z miejsca, pisząc o niemożności ruszenia 🙂
Zaskoczyło mnie to wypalenie, taka obojętność na widok swojego bloga.
Oby było tak, jak piszesz 🙂 Dzięki za komentarz 🙂
Moim sposobem jest wyjście na dwór 🙂 Spacer, rower, rolki, cokolwiek byle na powietrzu! jak przewietrze głowę, zaraz jest lepiej 🙂
Niestety, wychodzenie na dwór odpada 🙁
Tu gdzie mieszkam, wychodzi się tylko na pole 😉
Tym lepiej! Nie ma nic lepszego niż świeże powietrze, a jedyny dźwięki jaki słychać to świergot ptaków 🙂
Tak, co do powietrza – pełna zgoda. Potrafi postawić człowieka na nogi 🙂
Przynajmniej dwa teksty na ten temat napisałam ;). Niemniej… jedyna skuteczna metoda to siąść i poczekać aż przejdzie (niemoc) lub przyjdzie (wena) ;).
Bardziej chodzi mi o sens tego wszystkiego.
Z weną sobie poradzę 🙂
Heh, znajome. Przejdzie… 🙂
Super 🙂 Oby szybko 🙂
Tak chyba trzeba będzie zrobić 🙂