Skąd się biorą dzieci?
Z miłości?
To też, ale jest coś jeszcze.
Z czego składa się człowiek?
Każdy z nas jest sumą cech otrzymanych w spadku po przodkach. Wszystkich cech.
Tych dobrych:
łagodnego spojrzenia mamy
głowy w chmurach taty
figlarnego śmiechu babci
zabawnych grymasów dziadka
udawanej sklerozy prababci
świętej naiwności pradziadka
I tych, do których przyznajemy się raczej niechętnie.
Skąd się biorą dzieci?
Z nadziei.
Z nadziei, że miłość, która jest między nami i którą obdarzymy dziecko, przezwycięży wszystko to, co nosimy w sobie:
nieogarnięcie życiowe mamy
gderliwy charakter taty
złośliwe docinki babci
dwuznaczne miny dziadka
uczuciowy chłód prababci
umysłowe zagubienie pradziadka
Zresztą, nie bez powodu o kobiecie ciężarnej mówi się, że jest przy nadziei.
Jest w tym zapewne jakaś ludowa mądrość.
Zapraszamy dziecko na świat, bo mamy nadzieję,
że wystarczy, że zasypiemy je grubą warstwą miłosnego lukru,
przykryjemy ciepłym kocem uśmiechów,
otulimy kołderką pogłaskań,
owiniemy plastrami dobrych rad,
nałożymy czapkę utkaną z „pamiętaj, że tak się nie robi”
– i wszystkie grzechy przeszłych pokoleń rozwieją się jak mgła…
A ono wyjdzie na ludzi.
I zwykle się to udaje
A jeśli nie?
Jeśli nie wszystko wychodzi nam tak, jak to sobie zaplanowaliśmy?
Wówczas pocieszamy się tym, że dzięki naszym usilnym staraniom, do puli cech, które przekażemy kolejnym pokoleniom, dołożyliśmy swoją „cegiełkę dobra”.
I że co jak co, ale wnuki to już na pewno się nam udadzą.
A jak nie, to prawnuki 😉
Zobacz też inne wpisy parentingowe:
14 lat małżeństwa i ani jednej sprzeczki. Czy to możliwe? [aktualizacja]
33 komentarze
Nie strasz Maciek, mnie to wychowanie i paskudne cechy stresują najbardziej w tym całym 'parentingu’ 😉
:)))
Kurcze…. niby proza, a jakby poezja! 😉
Powiadają, że życie jest nowelą 😉 [a nie, to też proza]
Jak zwykle prosta sprawa opisana w oryginalny sposób! 😉 Pogratulować!:))
– Jak się robi małe dziewczynki?
– Tak samo jak małe deseczki. Bierze się dużą i się rżnie 😉
Ostro…
Coraz więcej parentingu u Waści, może Żona przy nadziei jest?…
Tak rodzą się ploteczki. RODZĄ <3
A niech się rodzą :)))
Na zdrowie!
Nic o tym nie wiem 🙂
Łoooo to bardzo nie dobrze. Skoro mąż nie wie, to może niech zapyta sąsiada albo listonosza 😉
Mimo, że ciąża już za mną, to jestem na etapie ciągłej nadziei, że ominą go te „marne” cechy charakteru 😉
:)))
Chociaż jest tu jakaś przewrotność losu, pod tytułem „cokolwiek nie zrobisz, na geny nie masz wpływu”, to jednak bije z tego wpisu jakieś ciepło 🙂 Mało tego, różne te cechy naprawdę po rodzinie dostrzegam 🙂
Oj, nad tym ciepłem to się musiałem mocno napocić :))
Jak zwykle fajnie napisane. Przyglądając się dzieciom widzę dużo cech odziedziczonych po nas i dziadkach.
Podobno dziedziczy się co dwa pokolenia.
Mówiąc inaczej, nasze wnuki będą niezłymi klonami nas samych 😉
Jezeli to prawda, to lepiej kazcie Waszym wnukom wyjeżdżać z kraju, bo jak mój podrośnie….
Ekhem, u nas charakter pradziadka wlecze się dalej 😉 to już 3 pokolenie takie wredniaste
Nic nie słabnie? 😀
Odrobinę, my nie doprowadzamy ludzi do łez 😉
O proszę, jak umiesz w parenting 😀 szczególnie te złośliwe docinki babci chyba przejdą na dalsze pokolenia. Jest ich pełno, to co dziecko miałoby nie umieć 😉
Hehe :))
Moja córka zapytała ostatnio swojego tatę: A skad ty wziałeś te wszystkie części? Maż otworzył oczy szeroko i zapytał o jakie częsci jej chodzi. A mała mówi tak- no raczki, nózki, brzuszek, wszystkie te części co ma dzidziuś.
🙂
Dzieci potrafią rozwalić system (i nawet się przy tym nie spocić 😉
Wpis krótki, ale jak na czwartkowy poranek już się uśmiechnęłem. „Naiwność pradziadka” przypomniala mi pewna zabawna rodzinna legendę heh 😉
Brzmi intrygująco 😉
Z miłości, namiętności i nadziei, tylko też tak bez tego „ciśnienia na dziecko” 🙂 Jak to sie wiąże tylko ze stresem to nic dobrego z tego nie ma. Łukasz i mój teść fajnie mówią: „Zrobić dziurę w dziurze to jest sztuka!” :)))
Trzeba też wierzyć, że się uda 🙂 Cudny tekst, taki ciepły 🙂 Co do tych niechętnie przyznawanych cech dziedziczonych to ja niestety odziedziczyłam duże palce u stóp (Łukasz mi przez to bardzo dokucza). Tak samo z wielkim nosem. Na początku myślałam, że moje małe to ominie, ale gdy zobaczyłam te wielkie paluchy na USG i duży nos to już nie było wątpliwości :)) PS. Zjadłeś y w słowie „obdarzymy”, nie ma za co 🙂
Cechy fizyczne to (generalnie) nie problem 😉
Masz oko do literówek, zazdroszczę! :))
A widzisz, szczerze powiem, że nie zawsze mam 🙂
Jak zwykle Maciek nie zawodzisz. Świetny i prawdziwy tekst o nas. Choć przyznam, że na pytanie skąd się biorą dzieci odruchowo odpowiedziałem, że z wody 😉 Lubię do Ciebie zaglądać bo wiem, że mam 100% szans na dobry wpis.
Dziękuję! 🙂 Mimo, że tekst jest krótki, to rodził się w wielkich bólach ;)))