Jak pisać dialogi? (cz. 1)
Porada nr 1: każda postać powinna posługiwać się swoim językiem.
Nie chodzi tu o to, żeby tworzyć filmową wieżę Babel i pisać sceny, które będą zrozumiałe jedynie dla zatwardziałych poliglotów, lecz by z jednej strony uczynić postać wiarygodną, a z drugiej – nadać jej pewien charakterystyczny, niepodrabialny rys.
Uczeń najgorszego gimnazjum w mieście najprawdopodobniej będzie używał słów, na dźwięk których jego 90-letnia prababcia wytrzeszczy oczy ze zdumienia (zakładając, że je w ogóle usłyszy).
Doszczętnie pijany ojciec wysławiał się będzie raczej monosylabami, a zgorzkniały profesor literatury na elitarnym uniwersytecie ostrzeliwał będzie biednych pierwszoroczniaków ostrymi i boleśnie celnymi one-linerami.
Czy jednak zawsze trzeba się kurczowo trzymać tej zasady? A gdyby tak wyposażyć daną postać w język zupełnie do niej niepasujący? Ksiądz, który klnie jak szewc, małomówna przekupka albo rapujący ordynator oddziału psychiatrycznego – pole do popisu wydaje się być naprawdę spore.
Warto także pomyśleć nad powiedzonkami, słownymi tikami, które wspaniale ubarwią naszych bohaterów.
Pamiętacie film Nie lubię poniedziałku i postać Zygmunta Bączyka, zaopatrzeniowca z Sulęcic? Pewnie nie. A wielokrotnie padający w tej komedii tekst kurka wodna? Prawda, że trudno go zapomnieć?
Trzeba w tym miejscu wspomnieć o serialu Dom, który jest wręcz naszpikowany tego rodzaju tekstami (Koniec świata, pani Popiołkowa albo ile i dlaczego tak drogo – to tylko dwa z wielu przykładów).
Jedna odpowiedź
[…] Pierwsza część artykułu >>> […]