Uwielbiam skrzypienie skrzypiec o poranku [WYWIAD]

Storytelling w edukacji i biznesie | Copywriter z 11-letnim stażem

Uwielbiam skrzypienie skrzypiec o poranku [WYWIAD]

22 kwietnia 2018 Wywiady 22


 


 

Skrzypkowie to ludzie z ogromnym poczuciem humoru.

Małgosia Wojciechowska, autorka bloga skrzypczyni.pl i  skrzypaczka Opery Wrocławskiej, nie jest tutaj wyjątkiem.

Zapraszam was na wywiad.

 


 

Dzień dobry, proszę usiąść.
Dzień dobry. Przepraszam, ale moje krzesło skrzypi. Tak już mam, co się nie dotknę…
 
Małgorzata Wojciechowska, tak?
Zgadza się. Drugiego imienia nie nadano.

 

 

Pani jest z tych…?
Dokładnie z Tych, co trolejbusami jeżdżą. Ale mieszkam we Wrocławiu, bo stąd mam bliżej do opery.
 
Przepraszam, ale bardzo słabo słyszę. W dodatku nie mam słuchu muzycznego. Rozumiem, że pani ma, tak?
W TAKIM RAZIE BĘDĘ MÓWIŁA GŁOŚNIEJ. I od razu wyjaśnię, że mój słuch absolutny, zwany potocznie absolutem, nie ma nic wspólnego z wódką.
 
Absolut? Hmm… Wyćwiczony czy wrodzony?
Wyćwiczony. Wydaje mi się, że cały sekret tkwi w dobrej pamięci i wyobraźni muzycznej. Ja te wszystkie dźwięki po prostu mam w głowie i tylko otwieram odpowiednią szufladę w odpowiednim czasie. O, na przykład klimatyzacja buczy dźwiękiem F!
 
Tu nie ma klimatyzacji. Nieważne. Proszę mi powiedzieć, jak muzyka to robi, że jak się jej słucha, to w środku człowieka latają różne takie motyle?
Muzyka jest ściśle połączona z naturą i kosmosem (harmonia sfer i tego typu sprawy…), stąd można spodziewać się właśnie motyli lub innego robactwa, w zależności od jakości wykonania danego utworu.
 
Dobrze, najwyższy czas odkryć karty. Jestem nowym dyrektorem pewnej czołowej placówki muzycznej i szukam ludzi do pracy. Dostałem to stanowisko niestety przez pomyłkę. Miała być Mennica Państwowa, a jest Filharmonia Narodowa. Trudno. Czy byłaby pani zainteresowana pracą u mnie?
Skoro w mennicy wszystkie etaty już zajęte, to możemy negocjować. Chętnie pomacham smyczkiem, w tym jestem najlepsza! Jestem kobietą grającą i żadnej muzyki się nie boję.
 
Znakomicie! Słyszałem, że skrzypkowie to bystrzaki, dlatego mam dla pani zadanie bojowe.
Czyli jednak coś tam pan słyszy! Co to za zadanie?
 
Proszę mi opisać poszczególne sekcje w orkiestrze i podpowiedzieć, które z nich mam zostawić, a bez których Filharmonia świetnie sobie da radę.
Z przyjemnością! Z mojej perspektywy wygląda to mniej więcej tak:

altówki – oj, z nimi ostrożnie, bo to święte krówki

waltornie – z natury do fałszu podchodzą niepokornie

fagoty – do zwalniania tempa mają ciągoty

wiolonczele – mało pracy, szumu wiele, za to dobrzy przyjaciele

puzony – od orkiestry zwykle dzielą ich półtony

klarnety – idźmy dalej, niestety…

kontrabasy – wszystko zagrają, ale chcą grubej kasy

tuba – to orkiestry huba, yyy… chluba!

perkusja/kotły – co panu po człowieku, który ma wielki bęben i dwie miotły?

flety – takie niby nic, a zagłuszą start rakiety

oboje – czasem nawet troje, dbają o stroje

skrzypce – z koncertmistrzem na czele wiodą całą kapelę.

 

 

Brawurowo! No, no… A właśnie – pani wie, po co w ogóle potrzebny jest dyrygent? Nie chcę zatrudniać w filharmonii ludzi, którzy nie wydają podczas koncertu żadnych sensownych dźwięków.
Dyrygent nie musi nic mówić, ponieważ jest po to, żeby zebrać oklaski na koniec wieczoru oraz przyjąć kwiaty w imieniu orkiestry. To bardzo ważne w naszym zawodzie. W zasadzie – najważniejsze! Brawa i kwiaty!
 
Brawa i kwiaty… To da się załatwić. Ma pani jakieś CV? Gdzie pani wcześniej pracowała?
W moim CV najszerszą rubryką jest imię i nazwisko. A dotychczas pracowałam, owszem… na swój sukces. Spędziłam 17 lat w ćwiczeniówce. Z przerwami na warsztaty muzyczne, koncerty i konkursy, sporadycznie sen. Grałam dla dzieci w przedszkolach, dla schorowanych dorosłych, a nawet dla prezydenta.
 
A jakieś szkoły pani skończyła? Maturę pani ma?
Jakieś kończyłam, ale po co do tego wracać…? Maturę mam, taką nawet zupełnie niemuzyczną, z polskiego i matematyki, jak inni.
 
Dobrze. Mam nadzieję, że swój instrument pani posiada?
Zaskoczę pana, bo nawet dwa! Obu używam, to znaczy – robię im zdjęcia i wrzucam na Instagram.
 
Coś bliżej na ich temat? Marka, model, przebieg? A nie, to nie ta branża. Przepraszam, jeszcze się nie przestawiłem.
Rozumiem, więc powiem tak: oba instrumenty nie były bite, regularnie odwiedzają warsztat lutniczy, lakier jest odnowiony, włosie w smyczkach wyczesane. Wyraz twarzy na rzeźbionej główce zawsze tajemniczy niczym uśmiech Mona Lisy.
 
Jakiej muzyki pani słucha? Proszę się dobrze zastanowić. Jeśli pani trafi w mój gust – trafi pani do pierwszych skrzypiec. Jeśli nie… Cóż, z pechowcami nie chcę pracować.
W pracy słucham tego, co akurat grają w sąsiednim pulpicie. Wzajemne słuchanie się to podstawa pracy w orkiestrze. A w domu jedyną muzyką, jaką toleruję, jest cisza.
 
Gdzie widzi się pani za 10 lat? (kurde, kto układał pytania w tym podręczniku HR-owca??)
Chciałabym odkrywać nowe obszary, identyfikować swoje mocne strony, szlifować nowe umiejętności niezbędne w pracy na danym stanowisku oraz doświadczać wykonywania zadań, które obudziłyby mój entuzjazm i zaspokoiły chęć zaangażowania się w życie firmy. (Rety, a kto wymyślał odpowiedzi w tym podręczniku…?)
 
Pieprzyć HR, hehe. A propos zasobów ludzkich: ma pani może namiary do… zaraz zerknę w notatki: Wieniawski Henryk i Paganini Niccolo? Podobno są nieźli, chciałbym ich zatrudnić.
Obawiam się, że może pan napotkać na pewien problem z ich dostępnością. Potwierdzono, że łączyła ich gra na skrzypcach. I obaj nie żyją. Przypadek? Nie sądzę.
 
To może zna pani jakichś dobrych skrzypków, którzy szukają dobrze płatnej pracy? Jakieś nazwiska, adresy?
Mam swoje zasady, nie wypowiadam się o konkurencji. Ale chętnie wymienię tych gorszych. Alfabetycznie czy według ilości nieudanych występów?
 
Nie, nie, nie ma potrzeby. Ale skoro nam tak dobrze idzie, to może pomogłaby mi pani z repertuarem na nowy sezon. Co warto by zagrać, żeby przyciągnąć ludzi do filharmonii?
Wszystko już było. Wszystkie nuty zostały zagrane. Publiczność oczekuje czegoś więcej! Zacznijmy chociażby od stoisk z popcornem. Małymi krokami zjednamy sobie szersze grono odbiorców, jestem przekonana.
 
Popcorn… brzmi sensownie. A co sądzi pani o muzyce współczesnej. Warszawska Jesień: mówi to pani coś? Czy taki, za przeproszeniem, „kociokwik” się sprzeda? Wie pani, ja jestem po marketingu. Biznes musi się kręcić.
Nie róbmy tego ani słuchaczom, ani sobie. Wie pan, jak trudno gra się na fortepianie, po którego strunach skacze piłeczka pingpongowa? Albo jak trudno skupić się na wykonywaniu swojej partii, kiedy jeden z kolegów obok gwiżdże fragment improwizowany, a drugi oblewa publiczność wodą w rytm walca? Poczekajmy jeszcze kilka lat, aż historia muzyki zatoczy koło i wydobędzie się z chaosu.
 
Ta… Myślę, że wiem już wszystko. To na razie tyle. Dziękuję. Proszę zawołać do mnie następną osobę.
Chwila! Coś panu zagram:



Jesteś muzykiem? Koniecznie przeczytaj ten wpis:

Nieszczęścia są rude, jeżdżą multiplą i grają na altówce

 

22 komentarze

  1. Świetna rozmówczyni dla Ciebie! 🙂

  2. Bardzo ciekawy i nietuzinkowy wywiad – z ironią, poczuciem humoru i dystansem – to jest to 🙂

  3. Maciej podoba mi się Twój styl! I wywiad ciekawy 🙂

  4. Goga pisze:

    Super wywiad 🙂

  5. Popcorn. Zapamiętam popcorn. Z całego zajefajnego wywiadu zapamiętam popcorn. Dlaczego?!?!?

  6. Monika Gibniewska pisze:

    Kopara mi opadla. Rezerwuje bilet na koncert! A popcornu duza porcyjka.

  7. Mr. Kaffeino pisze:

    Jak wejdę do filharmonii i będzie popcorn to jeszcze szybciej wyjdę. Na takie schlebianie nie ma mojej zgody. W kinie zresztą też. Ciamkające krowy …. błe

  8. Gdybyście zechcieli wystąpić z tym wywiadem wśród najlepszych kabareciarzy – gdzie mogę bukować bilety?

  9. Brawurowo… w sensie brawo! Taka Pani Skrzypaczka to mogłaby nieźle zamieszać w orkiestrze, o ile jej gra jest tak kreatywna jak język 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Copy link
Powered by Social Snap