10 000 godzin czystego zapieprzu i inne przepisy na sukces

Storytelling w edukacji i biznesie | Copywriter z 12-letnim stażem

10 000 godzin czystego zapieprzu i inne przepisy na sukces

8 czerwca 2016 Pomysły na biznes 24

 


 

4 lata. Tyle czasu zajęło mi dojście do momentu, w którym pisanie wychodzi mi w całkiem zadowalający sposób. Gdyby skompresować te 4 lata, wyszłoby 10 000 godzin, czyli 416 dób, czyli rok i niecałe 2 miesiące nieprzerwanej pracy.

Właśnie tyle czasu (wg reguły dziesięciu tysięcy godzin) trzeba, by osiągnąć mistrzostwo w jakiejś dziedzinie.

Ale czy to jedyna droga do sukcesu? Oczywiście, że nie. Zacznijmy jednak od początku.

 


 

O co pytamy wujka Google? Na przykład o to, ile czasu coś nam zajmie

Najczęściej są to rzeczy bardzo prozaiczne: gotowanie ziemniaków czy aktualizacja Windows 10.

ile0 ile3

 


 

Ile czasu trzeba odczekać?

Zdarzają się też pytania dotyczące zdrowia i urody. Od palącego problemu „ile czasu trzeba żeby wytrzeźwieć” (zwróćcie uwagę na bezbłędny zapis tego zapytania), po tematy takie jak rzeźbienie „kaloryfera”:

ile1

Ile czasu to zabierze?

Oprócz pytań bardzo przyziemnych zdarzają się także dosłownie mniej przyziemne, np. ile czasu zabierze nam lot na Marsa:

mars

 


 

Wnioski?

Czas jest walutą.

Można go wymienić na najprzeróżniejsze rzeczy. Płacisz „miesiąc”, dostajesz kilogram wagi mniej. Płacisz „rok”, kupujesz solidne podstawy angielskiego.

Warunek: trzeba wymieniać go z rozwagą i nie dać się nabrać tym, którzy za cenne minuty oferują nam walizkę z pociętymi gazetami zamiast banknotów.

Przy okazji, zobaczcie film, którego twórcy potraktowali wątek „czasu jako waluty” bardzo, ale to bardzo dosłownie:

 


 

Pytanie: jak wykorzystać czas możliwie najbardziej efektywnie?

 


 

3 sposoby na osiągnięcie sukcesu

Wróćmy do sposobów na osiągnięcie sukcesu w wybranej przez nas dziedzinie.

 

1) 20 godzin, czyli 45 minut dziennie przez miesiąc (metoda Josha Kaufmana)

Zaledwie tyle trzeba, żeby pokonać tzw. barierę frustracji, która pojawia się za każdym razem, kiedy bierzemy się za uczenie się czegoś zupełnie nowego.

Po przepracowaniu około 20 godzin zaczynamy czuć delikatny wiatr w żagle. Zaczyna się nam wydawać, że teraz będzie już z górki. Oczywiście to złudzenie, bo w praktyce dopiero teraz zaczną się schody.

Tak czy inaczej, na początek wystarczy rozbić daną umiejętność, której chcemy się nauczyć, na 4 etapy:


Wniosek:

Nauczenie się mniej lub bardziej solidnych podstaw czegoś nowego zajmuje tyle czasu, ile obejrzenie dwóch pełnych sezonów jakiegoś serialu.

Na przykład tego:

 

2) 40 procent, czyli dlaczego wykorzystujemy mniej niż połowę naszego potencjału

W chwili, gdy wykonujemy coś tak intensywnie, że mamy wrażenie, że więcej nie damy już rady, bo zaraz padniemy na zawał – to tak naprawdę wykorzystujemy zaledwie 40 procent drzemiącego w nas potencjału. Dlaczego tak jest?

Ponieważ przed większym wysiłkiem chroni nas pewna sprytna blokada. To coś takiego jak mechanizm, który każe najszybszym samochodom świata jechać nie więcej niż 250 km/h.

Wystarczy jednak ominąć tę blokadę, na przykład wyznaczając sobie nieprawdopodobnie ambitne cele, by wycisnąć z siebie pełne 100 procent możliwości.

Celując w 200 procent normy, nawet jeśli polegniemy podczas wykonywania zadania, mamy ogromną szansę na to, że padniemy w okolicach linii oznaczającej pełnię naszych możliwości.

Więcej o tej teorii przeczytacie tutaj.

 

3) 10 tysięcy godzin do mistrzostwa (metoda Malcolma Gladwella)

Cztery lata, jeśli będziecie zajmować się tym na pełny etat albo dziesięć lat, jeśli będziecie robić to po pracy.

Tyle czasu zajmie Wam osiągnięcie mistrzostwa (dojście do poziomu eksperckiego) w wybranej przez Was dziedzinie. Oczywiście zakładając, że nie prześpicie tego okresu, tylko weźmiecie się ostro do roboty.

(Dla tych, którzy nie wierzą w te słowa – artykuł obalający mit dziesięciu tysięcy godzin.)

 


 

A jeśli nic nie wypali?

Jeśli mimo najszczerszych chęci odpuścicie w połowie drogi? Na przykład po 10 godzinach metody Josha Kaufmana albo po 5 tysiącach godzin metody opisanej przez Malcolma Gladwella?

Wtedy jest duża szansa, że skończycie jak bohaterowie badania, których zapytano o to, czy czują się emocjonalnie związani z tym, co robią. Okazało się, że 70 procent ankietowanych pracowników najzwyczajniej w świecie marnowało swoje życie, siedząc w pracy.

Biorąc pod uwagę, że pracujemy około 45 lat po 2000 godzin rocznie, to jeśli mówiąc kolokwialnie „nie kręci nas ta robota” – wyrzucamy w błoto 90 tysięcy godzin życia.

Przerażająca perspektywa.

 


 

Co więc robić?

Na przykład coś takiego (warto poświęcić 20 minut):

Albo takiego (też warto poświęcić kilka minut):

Jednym słowem – do roboty!

błoto

 


 

Zobacz koniecznie:

Jak uruchomić swoją kreatywność? Triki dla freelancerów i blogerów

Jak znaleźć sens życia, pracy, blogowania?

O słowach, które mają moc przyciągania ludzi

 


 

 

24 komentarze

  1. maba pisze:

    Nie wiem jak tu trafiłam, ale przeczytałam i bardzo mnie to zmotywowało, dziękuję 🙂
    Jestem na etapie zmieniania mojej drogi zawodowej, tak aby właśnie nie musieć spędzać całego zycia w pracy, z którą nie czuję się związana emocjonalnie. Zawarłeś dokładnie to co myślę tylko nie byłam tego do końca świadoma 😉

  2. Maciej Wojtas pisze:

    Nie, to wtyczka do WordPressa „Read and read and read” 😉

    A serio – bardzo się cieszę, że mogę Tobie (i innym czytelnikom) sprawiać radość.
    To duża frajda 🙂

  3. Matka-kura pisze:

    Nic dodać, nic ująć 🙂 Ale nie można też dać się zwariować, bo czas stanie się naszym wrogiem a nie sprzymierzeńcem. Przestaniemy mieć czas dla siebie, bo czas będzie miał nas we władaniu. Niby to tylko na poziomie mentalnym z tym czasem będziemy wojować, ale… Ja jestem panią swojego czasu – pracuję dużo, ale wykorzystuje czas w którym pracuję doszczętnie – by to co pozostało poświęcić dla rodziny 🙂 i siebie 🙂

  4. Dagmara Sen pisze:

    Krok pierwszy – uwielbiam. Koncepcji 10000 godzin nie znałam 🙂 Dzięki.

  5. Wiesz co, ja cały czas powtarzam, że najważniejsze to robić to, co się kocha. Teraz widzę, że to naprawdę, naprawdę ważne! Skoro 45 lat po 2 000 godzin rocznie marnujemy swoje życie w beznadziejnej pracy, z beznadziejną płacą, etc. etc. Kurczę, dobrze, że mi to jeszcze raz uświadomiłeś. Dzięki 😉

    • Maciej Wojtas pisze:

      Zgadzam się – teoria jest piękna, gorzej z realizacją.
      Najgorsza jest chyba świadomość, że są ludzie, którzy robią to, co kochają, a my jesteśmy uwiązani w jakimś kieracie, z którego za Chiny nie da się wymiksować.
      Inna sprawa, że nie zawsze beznadziejna praca = beznadziejna płaca (i odwrotnie).

    • Maciej Wojtas pisze:

      Bardzo fajny blog, taki optymistyczny 🙂

  6. ciekawy wpis, mimo tego, że jest o pracy i dawaniu z siebie wszystkiego, to motywuje:) Nie wiem, która z metod byłaby dla mnie najlepsza, ale chyba najważniejsze jest po prostu to, aby działać.

  7. Ciekawy wpis, co jest w tych 10 000 godzin, Ja jednak uważam, że żebym zostać w czymś mistrzem/ekspertem trzeba popełnić mnóstwo błędów, najlepiej wszystkie i je naprawić. Dopiero wtedy można powiedzieć, że jest się w czymś mistrzem 🙂

    • Maciej Wojtas pisze:

      Wydaje mi się, że tutaj są dwie „szkoły”. Jedni popełniają błędy i uczą się na nich, a drudzy – bardziej pewnie ostrożni – obserwują tych pierwszych i wyciągają wnioski 🙂 Dzięki za komentarz.

  8. Ula z prostoofinansach pisze:

    10 tyś godzin do mistrzostwa…. trochę mi jeszcze brakuje w blogowaniu 😉 40% wykorzystanie możliwości – przerażające jak się zastanowić. Mam nadzieję, że nie jestem w tej grupie co zmarnuje 90 tyś godzin swojego życia. Ciekawe te informacje. Czas to waluta – dobrze byłoby nauczyć się go oszczędzać, albo przynamniej szanować 🙂

  9. […] 10 000 godzin czystego zapieprzu i inne przepisy na sukces […]

  10. Pamiętam swoją drogę do miejsca, w którym jestem dzisiaj. Przez kilka lat pracowałam w gastro – wydawało mi się, że lubię swoją pracę. Dopóki nie zaczęłam pisać jako SEO copywriter. Spodobało mi się. Pisałam coraz więcej. Chciałam też pisać w czasie wolnym, więc założyłam bloga. Tworzyłam coraz więcej tekstów. Coraz łatwiej „ubierałam” swoje przemyślenia w słowa.
    Dzięki jednemu z wpisów na blogu złapałam kontakt z małą, działającą lokalnie agencją marketingową, w której dzisiaj pracuję. Piszę posty na firmowego bloga, prowadzę profile na FB, odpowiadam za kreacje reklamowe. Wow, prowadzę profile na FB i płacą mi za to – to dla mnie do tej pory jakiś kosmos 😀

    Wiem, że to tak naprawdę dopiero początek mojej drogi. Według skali Gladwella z pewnością potrzebuję jeszcze kilku tysięcy godzin pisania, aby dojść zadowalającego mnie poziomu. Ale hej, jestem gotowa na taką inwestycję! Żadne zajęcie nie dawało mi do tej pory takiej satysfakcji 😉

    PS.: A TO video Gonciarza mogłabym oglądać bez przerwy. Pozdrawiam!

    • Maciej Wojtas pisze:

      Dzięki za komentarz 🙂 Moim zdaniem, jeśli pracuje się z głową, efekty przyjdą dużo wcześniej, niż po 10 tysiącach godzin (czego Ci życzę 🙂
      A jeśli naprawdę kręci Cię ta robota, to sukces masz w kieszeni. Jeszcze raz dzięki za inspirującą historię.

Skomentuj maba Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *