Jak znaleźć igłę w stogu siana, czyli 4 etapy pracy nad pomysłem
Inspiracją do tego artykułu był fragment ostatniego newslettera Jacka Kłosińskiego. A konkretnie pewien filmik:
4 etapy pracy nad pomysłem
Autor filmiku podaje 4 kolejne etapy pracy nad pomysłem. Są to:
- wytyczenie ram / granic, w obrębie których będziemy się poruszać
- „skonsumowanie” wszystkich możliwych materiałów na dany temat
- posegregowanie / usystematyzowanie / „przegryzienie się” przez zgromadzone materiały
- porzucenie pomysłu po to, by zajęła się nim nasza podświadomość i powrócenie do niego za jakiś czas, spojrzenie na niego z dystansu
I o ile pierwsze trzy punkty są czymś oczywistym, to punkt czwarty, czyli przekazanie całej roboty naszej podświadomości – jest czymś naprawdę odkrywczym.
Kilka uwag ode mnie 🙂
Po jego obejrzeniu, nasunęły mi się następujące uwagi:
1) Wytyczając ramy dla swojego przyszłego pomysłu, warto skupić się na tym, co znajduje się tuż poza krawędziami tych ram, bo właśnie tam można znaleźć najciekawsze idee.
Na przykład pracując nad piosenką utrzymaną w stylu disco, warto rzucić okiem na utwory z końca lat sześćdziesiątych, kiedy to muzyka ta dopiero raczkowała albo na piosenki z wczesnych lat osiemdziesiątych, kiedy gatunek ten dogorywał, wypuszczając w świat niekiedy zupełnie kuriozalne dzieła.
2) Pochłaniając wszystkie możliwe materiały na dany temat, można się zakopać na amen. Poszukiwanie materiałów i inspiracji może stać się celem samym w sobie. Warto w tej kwestii posłuchać rady Grzegorza Markowskiego, który śpiewał: „trzeba wiedzieć kiedy ze sceny zejść”. Jednym słowem – umiar przede wszystkim.
3) Systematyzując materiały również można się totalnie zatracić w tej czynności. W efekcie może nam zabraknąć czasu, sił i motywacji na „pracę właściwą”.
4) Ostatni punkt tej prezentacji (porzucenie pomysłu) także może nieść pewne zagrożenia.
Porzucenie świeżego pomysłu na krótko, powiedzmy na kilka minut może zadziałać ożywczo, natomiast porzucenie go na dłużej może zamordować cały projekt, bo patrząc z dystansu (czasowego) zobaczymy jego zupełną nieprzydatność lub wręcz bezsensowność.
Zdania, które warto zapamiętać
W filmiku padają jeszcze dwie niezwykle cenne uwagi:
Po pierwsze:
wszystko jest remiksem.
Przeczytałem gdzieś, że żyjemy obecnie w czasach kultury remiksu. Tego rodzaju aktywność nigdy nie była tak prosta i tak dostępna jak teraz. W pewnym sensie pasożytujemy na dokonaniach innych, tworząc rzeczy zupełnie nowe. A przynajmniej wyglądające jak nowe (na pierwszy rzut oka / ucha).
Po drugie:
istnieją 3 podstawowe elementy kreatywności: kopiowanie, przerabianie oraz łączenie.
Wnioski?
Nie trzeba silić się na oryginalność, by stworzyć coś niezwykłego. Wystarczy powybierać najfajniejsze klocki z różnych zestawów i zbudować z nich coś, czego nie zbudował nikt wcześniej.
Z jednej strony to optymistyczna wiadomość. Nie trzeba być geniuszem, by zacząć tworzyć. Co więcej, im więcej ludzi wciągnie się w tę zabawę, tym większa szansa na wyłowienie w tej masie twórców prawdziwych perełek.
Z drugiej strony, wizja świata, z którego usunięto wszelkie ślady oryginalności, zastępując je remiksami czy kolażami – jest moim zdaniem dość niepokojąca…
Zobacz też inne wpisy:
Pomysł na biznes w 2019 roku: zobacz, na czym będzie można zarobić
17 komentarzy
Fajne ujęcie tematu, podobają mi się te 4 etapy pracy nad pomysłem. Jestem też zdania, że dystans do tego, co tworzymy jest bardzo ważny, pozwala nie zwariować :). Porzucanie pomysłów wcale nie jest takie złe (choć jest cholernie trudne), szczególnie gdy masz już sprawdzone, czy dany pomysł się przyjął (zdolność realizacji pomysłu) i rozrósł tak, że nie masz na niego czasu (miałam tak z jednym pomysłem przemienionym w projekt, który mógłby trwać następne 4 lata, teraz szkoda mi trochę życia na to 🙂 O ile życie byłoby prostsze, gdyby mieć do dyspozycji nieograniczony czas i niewyczerpalną zdolność realizacji swoich pomysłów? 🙂 Polecam książkę „Realizacja Genialnych Pomysłów” 🙂
Książka już gdzieś obiła mi się o uszy 🙂
BTW, ciekawe, jak zareagowaliby klienci na to, że muszą zaczekać miesiąc, bo skierowałem teksty „do podświadomości” 🙂
To może by i było dobre, ale w takim tempie, to na blogu publikowałabym pewnie maksymalnie dwa razy w miesiącu a nie w tygodniu 😀 Gdzie tu czas, na większe dojrzewanie do tematu? 😉
Możesz pisać na bieżąco, a raz na dwa miesiące odpalić taką petardę (dojrzałą i przemyślaną), że klękajcie narody 🙂
A to już jest myśl 🙂
Potwierdzam, da się! 😀
Kopista może okazać się geniuszem, ale tylko wtedy, gdy dokładnie wie jakie klocki skleić, aby wyszło coś spektakularnego. Dodatkowo wie, gdzie i jak te klocki wyszukać, a później je odpowiednio poskładać.
Zgadam się 😉 Ale samo kopiowanie, nawet najbardziej genialne, to dla mnie trochę za mało 🙂
Mówiąc o kopiowaniu miałem na myśli osobę, która w pewnym tekście (nie własnego autorstwa) wyszukała inspirację do przygotowania swojego tekstu. I wtedy można to uznać za genialne. Zwykłe kopiowanie jest nieetyczne!
A to tak, jasne 🙂 Pełna zgoda 🙂
Niestety odkładanie pomysłu na później, skutkuje u mnie w 99.99% procentach całkowitym zaniechaniem realizacji. Działam, zdaje się podobnie jak ty, pod wpływem impulsu czy nagłego olśnienia.
To widać zwłaszcza w odniesieniu do bloga. Jeśli zacznę jakiś wpis i pozostawię go jako szkic, to kiedy wracam do niego za jakiś czas, okazuje się, że wcale nie był tak genialny, na jaki się zapowiadał. Dlatego teraz piszę całość od razu. Zaraz po tym, jak w głowie pojawi się pomysł na artykuł 🙂
Ciekawe spojrzenie. W sumie z wieloma Twoimi teoriami się zgadzam. Przekraczanie granic, umiar w poszukiwaniach i krótkie odkładanie to metody, które sama czasami stosuję, więc trudno mi się z nimi nie zgodzić 😉 A nawiązując do tworzenia na bazie czyjejś twórczości, to dziś pisałam o granicy między inspirowaniem się kimś a małpowaniem 🙂 ciekawa zbieżność. Pozdrawiam 🙂
Wiem, wiem 🙂 Czytałem ten artykuł. W sumie poznałem nowe słowo, które może się przydać, jeśli ktoś (odpukać!) zarzuci mi kiedyś plagiat. Zawsze będę mógł powiedzieć, że to twórczy remiks 🙂
Dokładnie 🙂 można się bronić w razie czego remiksem, koniecznie twórczym 😉
Ciekawe i metodyczne podejście do tematu. Nie trzeba wszystkiego zrzucać na „wenę”, bo można dany efekt według planu wypracować.
A mnie to trochę przeraża;) Takie tworzenie zupełnie „na zimno”. Wolę działanie pod wpływem impulsu.