Fragment planowanej książki o znajdowaniu talentów i odkrywaniu powołania
Fragment, który napisałem do powstającej właśnie książki o odkrywaniu talentów i powołania. Autorką książki jest Katarzyna Leszczyńska, która zawodowo zajmuje się pomaganiem ludziom poszukującym pomysłu na siebie.
Mam na imię Maciej (i to wiele tłumaczy)
Maciej to jeden z ewangelicznych Apostołów. Człowiek z ławki rezerwowych. Wybrany w drodze losowania. Ktoś, kto musiał (nie)cierpliwie czekać na swoją kolej.
Jego kariera zaczęła się ze sporym opóźnieniem. Gdyby nie „wakat” w gronie uczniów Jezusa, nikt by o nim nigdy nie usłyszał.
Moja droga do pisarstwa (to trochę za duże słowo – jestem tylko copywriterem), zaczęła się dość późno, bo grubo po trzydziestce.
W dodatku zaczęła się przypadkowo i na pewno nie była „chcianym dzieckiem”. Cały czas, nawet teraz, pisząc to zdanie, mam wątpliwości, czy to na pewno „to”.
Czy coś, o co nie prosiłem i czego nie szukałem, może być sensem życia? Czy może być tym, do czego zostałem stworzony?
Jak ma się takiego świętego patrona jak ja, to nie powinno się dziwić, że w głowie regularnie rodzą się takie a nie inne wątpliwości.
Jak odkryłem swoje talenty?
Nie wiem, czy Maciej chciał być Apostołem, czy może miał inny pomysł na życie. Mój plan był związany z muzyką. To ona była i jest moją pierwszą miłością.
Nigdy nie marzyłem o pisaniu. Nie wyobrażałem sobie, żeby żyć z pisania. Są rzeczy, którymi człowiek nie zaprząta sobie myśli, bo wydają mu się absurdalne.
Nie myśli się na przykład o spacerowaniu po Księżycu albo o zwiedzaniu oceanicznych głębin, bo to sprawy dla ludzi z innej półki.
Pewnego dnia, męcząc się w nielubianej pracy, natrafiłem w internecie na ogłoszenie pewnej agencji reklamowej.
Zgłosiłem się i zostałem przyjęty. Jak się potem dowiedziałem, zaszła jakaś rekrutacyjna pomyłka, ale było już za późno, żeby sprawę odkręcić.
Pierwszego dnia dostałem wytyczne i kazano mi coś pisać. Nie miałem pojęcia, co robić. Chciałem wziąć plecak, wyjść niepostrzeżenie i nigdy tam nie wrócić.
Czułem, że to nie jest miejsce dla mnie.
Na szczęście plan ucieczki nie wypalił.
Jak korzystam z talentów?
Chyba coraz rozsądniej i w coraz lepszym celu, bo coraz wyraźniej widzę, że mogę zmieniać świat dobrymi słowami.
Takie motto (o zmienianiu świata) umieściłem na swojej stronie. Takie też będzie motto agencji, którą chcę uruchomić.
Jeśli Bóg w swej dobroci da mi zdrowie, siły i rozum to chciałbym stworzyć coś w rodzaju organizacji szerzącej dobro – słowami.
Firmę podającą to dobro coraz dalej i dalej. Docierającą ze swoją misją do najdalszych krańców internetu. Pomagającą ludziom w różnych sprawach.
Taka będzie idea napędzająca jej działanie.
Obawiam się, że takie jest chyba moje…
powołanie.
2 komentarze
Ja też cały czas się zastanawiam czy to jest ta droga, którą mam pójść. Ja jeszcze męczę się w swojej pracy. Zainwestowałem tyle lat żeby być w tym dobry – i jestem, ale to nie to….. kocham tworzyć – ale się boję…
Nawet nie wiesz, ja bardzo Cię rozumiem 🙂