Najdziwniejszy dzień w moim życiu
Życie nic sobie nie robi z zasad pisania scenariuszy. Pisze bez kompleksów, zupełnie po swojemu. Efekt jest taki, że zdarzenia, których się czasami dopuszcza, są czasem tak niezwykłe, że aż nieprawdopodobne.
Jak kończą się najlepsze filmy?
Pisałem już kiedyś na tym blogu o sekrecie tworzenia zapadających w pamięć zakończeń filmów lub książek.
W największym skrócie: chodzi o postawienie bohatera w sytuacji, w której odnosi on co prawda oczekiwane zwycięstwo, ale smak tej victorii jest bardziej gorzki niż słodki. Taki śmiech przez łzy.
Siedemnasta zero zero
Wielu Polakom godzina ta kojarzy się z wybuchem Powstania Warszawskiego. Mnie już na zawsze będzie przypominać chwilę narodzin syna. I moment śmierci babci.
Obydwa zdarzenia miały miejsce w różnych miejscach, ale tego samego dnia, o tej samej godzinie i dokładnie tej samej minucie.
Gorzki smak cukru
Czasami zastanawiam się, czy ta śmierć miała mi odebrać radość z urodzenia się dziecka, czy może było odwrotnie?
Może pierwszy krzyk małego szkraba miał za zadanie osuszyć łzy wywołane informacją o odejściu osoby, która była w moim życiu od zawsze?
A może to był znak?
Takie perfekcyjnie zsynchronizowane przekazanie pałeczki w sztafecie pokoleń?
10 komentarzy
Ta przytaczana przez nas ciągle „kolej rzeczy” podeszła do zadania zbyt poważnie, z okrutną perfekcją…
A ja odebrałem to jako znak (taką „ingerencję z góry”), co zaskakujące – bez jakiegoś dramatyzmu, ze spokojem.
Aż mnie ciarki przeszły. Wierzę w magię dat. U mnie wiele zdarzeń istotnych w życiu rozegrało się 15.09. Niektóre zaplanowane , inne to tragiczne lub szczęśliwe sploty okoliczności. Teraz już od poczatku września staram się być czujna 😉
Ale czy to nie jest tak, że potem tak bardzo się oczekuje „tego czegoś” tego danego dnia, że „to coś” naprawdę się wydarza? (gdzieś czytałem o takim mechanizmie).
No właśnie dlatego jestem czujna 🙂
Jak spodziewamy się, że coś się powinno stać danego dnia to do tego co się wydarza przywiązujemy większą wagę. Np. piątek trzynastego 🙂
Przykro mi z powodu śmierci babci… To ogromny ból z pewnością stracić kogoś tak wyjątkowego (u mnie to jeszcze przede mną, choć pewnie już niedługo… Alzhaimer ma to do siebie, że moja babcia mnie nie pamięta, a co dopiero Łukasza czy Maję (w przyszłości) no nie da rady…) Ale masz AŻ syna i ciesz się nim 🙂 I naprawdę bardzo Ci zazdroszczę, bo ja bym chciała BARDZO BARDZO syna, a póki co mogę sobie tylko pomarzyć. Już się raczej na to nie nastawiam 🙂
To wydarzyło się parę lat temu. Niezwykłe było to „zgranie”. A jeszcze dziwniejsze były emocje (niepełna radość + niepełny smutek).
PS. Córki są super 😉
Domyślam się, to trudne emocje. Dziwnie to zabrzmi, ale chyba musi być w życiu taka harmonia pomiędzy życiem a śmiercią 🙂 Co do córek mam podejrzenie, że jakoś wszyscy tatusiowie są tu podejrzanie zgodni, że córeczki są „dłużej” słodkie od synów 🙂 Czas pokaże jak będzie, pozostaje nadzieja może kiedyś na drugie, choć pewnie tylko to 🙂
„Co do synów mam podejrzenie, że jakoś wszystkie mamusie są tu podejrzanie zgodne, że synkowie są „dłużej” słodcy od córek 🙂 „