15 pomysłów, dzięki którym zarobisz więcej, pracując mądrzej

Storytelling w edukacji i biznesie | Copywriter z 12-letnim stażem

15 pomysłów, dzięki którym zarobisz więcej, pracując mądrzej

5 sierpnia 2019 Pomysły na biznes 6

 


 

Codziennie czytam masę tekstów i robię jeszcze więcej notatek. Oto kilka inspiracji, które zebrałem w ostatnim czasie. Część z nich można przekuć w pomysły na biznes. Reszta to sposoby na efektywniejszą pracę, głównie tę w branży kreatywnej.

 


 

Czego w Polsce brakuje i na czym można zarobić?

Zobacz, jak znaleźć pomysł na biznes w Polsce

 


 

Prosty pomysł na atrakcyjny wpis blogowy, podcast, film na YouTube

Ludzie przyzwyczaili się do konsumowania treści internetowych w zupełnie nowy sposób: przeglądają Facebooka, Twittera czy Instagram, przesuwając ścianę wpisów / zdjęć.

Każdy post jest bardzo krótki. Przyciąga uwagę albo nie. Dlaczego więc nie zrobić czegoś podobnego na swoim blogu? Dlaczego nie upodobnić pojedynczego wpisu do takiego „walla”?

Przecież taki poszatkowany artykuł, w którym co chwilę dzieje się coś innego, doskonale przypominał będzie mechanizm znany np. z Facebooka: tytuł, zajawka tekstowa, zdjęcie / filmik / grafika. Podobną rzecz można zrobić z odcinkiem podcastu albo filmem na jakimś youtubowym kanale: poszatkować odcinek na mniejsze, różnotematyczne porcje.
 

Gdzie tu pomysł na zarabianie?

Zarabiasz na tym, że zyskujesz, a raczej odzyskujesz swój cenny czas. Zamiast poświęcać długie godziny na szlifowanie jednego tematu, codziennie robisz notatki, maksymalnie kilkuzdaniowe. Zapisujesz najbardziej inspirujące teksty, linki, rzeczy zasłyszane, obejrzane, swoje refleksje i tym podobne.

Potem każdej z nich nadajesz tytuł, ewentualnie szukasz dla niej ilustracji w formie zdjęcia lub filmu. Zbierasz je do jednego wpisu w formie listy (takiego jak ten, który właśnie czytasz).
 


 

Jak stworzyć wirusowy wpis na blog, film na YT?

Szczerze mówiąc, nie ma tu prostej recepty. Mój najczęściej udostępniany wpis 12 rzeczy, którym sprawisz ludziom radość (za darmo i bez wysiłku) jest niezwykle krótki. Dotyka jednak czegoś chyba bardzo ważnego, skoro aż tylu ludzi traktuje go jak „swój”.

I ma w tytule to, co zawsze przyciąga jak magnes: obietnicę zarobku / zaoszczędzenia. Zresztą, analizując statystyki wszystkich wpisów na moim blogu (a jest ich kilkaset), zauważyłem, że największą popularnością cieszą się te artykuły, które w jakiś sposób pomagają ludziom odnieść sukces, finansowy lub inny.

Wniosek? O czymkolwiek piszesz, pokaż w tytule, że odnosi się to do zysku / oszczędzania. Nie zawsze będzie chodziło o sprawy finansowe, to naturalne.

Na drugim biegunie są realizacje, których nawet już sam tytuł pokazuje ogrom włożonej w nie pracy. Tak będzie (mam nadzieję) z moim artykułem „1000 pomysłów na blog, kanał na YouTube, podcast”, nad którym jeszcze pracuję.

Wniosek numer dwa? Coś, co wybija poza skalę swoją pracochłonnością, zawsze jest chętnie udostępnianie i komentowane. Przykład: mój nietypowy ranking blogów. Napracowałem się przy nim okrutnie, ale zrobiłem coś, na co nie wpadł nikt wcześniej (i później).
 

Podsumowując:

Zamiast tworzyć kilka wpisów / filmów średniej jakości, lepiej odpalać coś raz na tydzień / dwa tygodnie / miesiąc, ale za to naprawdę epickiego, widocznie i wyraźnie pracochłonnego. Albo coś krótszego, co dotyczy zarabiania / oszczędzania (nie tylko pieniędzy).

 


 

Zobacz 1742 pomysły na biznes, na których będzie Ci najłatwiej zarobić:
 


 

Jak przyspieszyć codzienną pracę, żeby kończyć wcześniej?

Zwykle było tak, że jeśli napotykałem na jakiś problem podczas pisania tekstu, to wchodziłem na Facebooka czy inną stronę, żeby się „odblokować”. Łatwo się domyślić, jak to się kończyło.

Znalazłem jednak proste rozwiązanie, dzięki któremu praca idzie teraz o wiele szybciej. Przygotowuję sobie listę rzeczy do napisania w najbliższym czasie.

Pliki z takimi tekstami umieszczam w jednym folderze. Jeśli podczas pisania napotykam na zbyt silny „opór”, tracę wenę czy generalnie zapał do tekstu, wówczas wchodzę do tego folderu i otwieram kolejny plik.

Piszę w nim parę zdań, czasem parę akapitów i wracam do porzuconej pracy. Jeśli nadal czuję, że robota idzie jak po grudzie, powtarzam powyższą czynność.

Skutek jest taki, że na koniec dnia mam więcej napisanego tekstu i najważniejsze: odpada frustracja związana z tym, że człowiek utknął w miejscu i zmarnował czas na pierdoły (typu FB).

Zysk długoterminowy: większa świeżość i kreatywność.

 


 

Jak tworzyć lepsze teksty niż do tej pory?

Patent ten odkryłem, kiedy kupiłem swój wymarzony keyboard. Sprzęt ten posiada kilkaset wbudowanych brzmień najprzeróżniejszych instrumentów z całego świata.

Wystarczy włączyć np. banjo, zagrać parę dźwięków i okazuje się, że melodie rodem z westernów wypływają spod palców praktycznie same. Samo brzmienie wyzwala w głowie masę wspomnień, o których istnieniu nie miało się pojęcia.

Sprawdziłem to na bardzo wielu instrumentach:

  • brzmienie klawesynu od razu zachęcało do zagrania czegoś w stylu francuskiego menueta,
  • akordeon aż się prosił, żeby stworzyć coś w stylu ścieżki dźwiękowej z filmu „Amelia”,
  • a ton instrumentów dalekowschodnich pomagał mi wymyślić coś opartego na tamtejszej skali pięciostopniowej.

To było niezwykłe i szalenie inspirujące! Tak prosty manewr, jakim była zmiana brzmienia, miał tak daleko idące konsekwencje.
 

Gdzie tu pomysł na lepsze teksty i większy zarobek?

W tym, że zanim się weźmie do pisania na dany temat, szczególnie jeśli jest to coś bardziej literackiego, to warto wypisać sobie listę słów, zwłaszcza tych rzadziej spotykanych, które z tą dziedziną się kojarzą. Taka lista przypomina nieco próbki żywych instrumentów z keyboardu.

To nic, że te słowa od zawsze ma się w głowie. Mieć w głowie, a zobaczyć je na kartce, to nie to samo. Podobnie jak z brzmieniami z keyboardu. Miałem je wszystkie „na końcu języka”, ale dopiero ich realne usłyszenie, uwolniło moją kreatywność. Absolutnie fantastyczne doznanie!

Zysk: zdecydowanie wyższa jakość pracy, która przekłada się na większą liczbę zapytań o współpracę.

 


 

Pomysł na niskobudżetowy film i nie tylko

Stara zasada twórców niskobudżetowych filmów brzmi: jeśli nie masz kasy na wykonanie potwora (czyli na kosztowne efekty specjalne), pokaż reakcje bohaterów na jego widok.

Tłumacząc to na język reklamy: jeśli nie masz pieniędzy na zapierający dech w piersiach film, który będzie pokazywał zalety Twojego produktu, opublikuj przynajmniej reakcje i opinie klientów, którzy z tym produktem już się zetknęli. I dopiero na sam koniec pokaż „potwora”, czyli swój produkt. Z jakiegoś powodu ludzie lubią obserwować cudze reakcje równie mocno, jak to, co te reakcje wywołuje.

Zysk: fraza „niski budżet” brzmi bardzo obiecująco dla tych, którzy nie lubią wydawać pieniędzy na rozbuchane produkcje.

 


 

Zaskakujący(?) trend w wideomarketingu

Wideo bez słów? Okazuje się, że to coraz częstsza sytuacja. Wystarczy przewinąć parę razy swojego Facebooka, żeby to zauważyć.

Wszystko dlatego, że coraz częściej oglądamy tego typu materiały na smartfonie. Ta nowa forma przekazu (wideo z napisami) to dobra wiadomość dla tych, którzy martwią się, że ich głos brzmi tak, jakby wypowiadał go wokalista Budki Suflera. Teraz trzeba jedynie wymyślić dobre ujęcia, dodać szczątkowy tekst w formie napisów i doprawić wszystko smaczną muzyczką w tle.

Paradoksalnie, popularność tego rodzaju produkcji nakłada się na wzrost zainteresowania medium, w którym to właśnie dźwięk odgrywa pierwszoplanową rolę. Mam na myśli podcasty (audiobooki, słuchowiska).

Również i w tym przypadku największym zyskiem jest czas, którego nie trzeba poświęcać na tworzenie i nagrywanie tekstu lektorskiego.

Oto przykład tego nowego trendu:

Pytanie za milion: co będzie dalej? W którą stronę potoczy się ewolucja formatu wideo „konsumowanego” na smartfonach? Obstawiam, że prawdopodobnie jeszcze większego upraszczania i skracania wyświetlanego contentu. Być może z czasem zanikną nawet te szczątkowe napisy.

Innym kierunkiem mogą być filmiki zawierające wyłącznie tekst. Takie uproszczone lektury a’la Reader’s Digest dla pokolenia uzależnionego od smartfonów.

 


 

Jak zwiększyć częstotliwość wpisów na blogu, filmów na YT, podcastów

Zakładanie bloga, podcastu czy kanału na YouTube to bardzo przyjemny moment. Wydaje Ci się, że odpalisz taką petardę, że klękajcie narody. Gdzieś w okolicach pierwszego roku następuje kryzys, po którym wielu daje sobie spokój z tą „przygodą”.
 

Jak sobie z tym poradzić?

Jeśli traktujesz swój blog czy kanał naprawdę priorytetowo, a nie jako chwilowy kaprys, to znajdź dla tej aktywności najbardziej produktywny czas w ciągu doby. W moim przypadku jest to (bardzo) wczesny poranek. Następnie wyrób sobie dwa nawyki:

1) notowania codziennie wszystkiego, co Cię zainteresowało, zaintrygowało (treści z internetu, telewizji, rozmowy ze znajomymi itp.); w ten sposób znajdziesz całą masę pomysłów na wpisy / filmy / odcinki podcastu

2) pisania / tworzenia przez dosłownie 15-30 minut, przez 5-6 dni w tygodniu (niedzielny reset bardzo pomaga w odzyskaniu świeżości i kreatywności)

W efekcie zobaczysz, że znacząco spada „ciśnienie” na wynik. Przestaniesz się stresować widokiem pustego edytora, a robota krok po kroku będzie posuwać się naprzód.

Wykorzystując swój najbardziej produktywny czas, naprawdę nie będziesz musiał spędzać długich godzin nad pisaniem czy nagrywaniem, a efekt końcowy będzie co najmniej zadowalający.

Zysk: oszczędność czasu i energii.

 


 

Film na YouTube, reklama firmy: jak stworzyć emocjonującą scenę?

Podpowiedź od samego Alfreda Hitchcocka: widz musi wiedzieć to, czego nie wiedzą, nie domyślają się bohaterowie. Przykład: bomba ukryta pod restauracyjnym stolikiem, którą pokazuje się na początku sceny.

Tą „bombą” może być cokolwiek. Ważne, że widz wie więcej niż postać z filmu. Tak jak pisałem wcześniej, ludzie lubią obserwować cudze reakcje na jakieś wydarzenie. To oczekiwanie na reakcję, na to, co nieuniknione, skutecznie przykuje ich do ekranu.

Zysk: utrzymanie uwagi widza przez cały czas trwania filmu / spotu.

 


 

 


 

Jak znaleźć niszę biznesową?

W książce „Mit przedsiębiorczości” pada podobnie zdanie, że jeśli kochasz piec ciastka, to nigdy nie zakładaj cukierni. Chodzi o to, że zakładanie firmy opartej na naszej pierwotnej pasji nie ma sensu. Prędzej czy później wykończy nas proza życia, czyli sprawy firmowe, o których najczęściej nie mamy zielonego pojęcia.
 

Gdzie tu pomysł na niszę?

Moim zdaniem, warto zabawić się w prehistorycznego łowcę mamutów i pójść śladem takiej „zwierzyny”, czyli pasjonatów, którzy założyli swoje firmy. Obserwować, jak stopniowo opadają z sił, zaczynają się szamotać (co jest nieuniknione).

A następnie zaatakować ich swoją mocno spersonalizowaną ofertą w stylu „usługi księgowe dla piekarzy”. Myślę, że takich przedsiębiorczych osób, które napędzane swoją pasją, postanowiły założyć działalność gospodarczą, jest w Polsce / na świecie coraz więcej.

 


 

Jak wykorzystać tę samą treść do różnych celów?

Ferdek Kiepski często powtarzał frazę mówiącą o tym, że szuka pracy, w której „można zarobić, ale się nie narobić”. Podobna idea leży u podstaw czegoś, co fachowo nazywa się recyclingiem treści.

Chodzi mniej więcej o to, że jeśli piszesz tekst na blog, to jego fragmenty można użyć w infografice, zrobić z nich cytat czy spożytkować w odcinku podcastu.
 

To dobre, ale na małą skalę.

Ciekawsze jest działanie na skalę o wiele większą. Czyli jeśli piszesz książkę, to od razu myśl nad przerobieniem jej na scenariusz filmu, sztuki teatralnej, musicalu czy… na kurs online (jeśli to książka bardziej poradnikowa). W ten sposób niewielkim wysiłkiem masz kilka tekstów, które możesz sprzedać różnym odbiorcom.

 


 

Jak szybko napisać (dobrą) książkę?

Jak pisać książkę, bloga, żeby robota paliła Ci się w rękach? Zasada jest prosta: musisz znaleźć technikę pisania, która kosztuje Cię najmniej wysiłku i wychodzi Ci najlepiej.

Przykład: nie cierpię lania wody. Dłuższe formy strasznie mnie męczą. Uwielbiam za to teksty minimalistyczne, akapity na dwie linijki, maksymalne skondensowanie myśli.

W moim przypadku najlepiej sprawdzają się różnego rodzaju artykuły w formie list numerowanych albo teksty w stylu Lapidariów Kapuścińskiego.

Dlatego zamiast walczyć z tym, co wychodzi mi słabiej, ostro cisnę to, co przychodzi mi z łatwością. Nie stresuję się tym, że nie potrafię tworzyć wielostronicowych rozdziałów, tylko produkuję swoje minimalistyczne „pigułki” tekstu. Wkładam treść do tej formy, którą opanowałem najlepiej.

 


 

Jak przekonać klienta do zakupu drogiego produktu?

To genialnie prosty i skuteczny pomysł, który znalazłem na blogu Coraz Lepszej Firmy. Otóż zamiast przekonywać klienta do zakupu czegoś, co kosztuje miliony monet, lepiej zapytać go, ile projektów / zleceń musiałby wykonać czy produktów sprzedać, żeby sobie na niego pozwolić.

Takie ustawienie perspektywy zupełnie zmienia myślenie klienta o naszym produkcie. Nie przelicza go już wtedy na złotówki, tylko na coś, czego utrata powoduje u niego mniejszy „ból”.

W ten sposób rozmawia się z klientem o pieniądzach i cenie, nie używając pojęć „pieniądz” i „cena”. Zastanawiam się, czy można by było jakoś kreatywnie wykorzystać ten sposób, na przykład tworząc cennik usług?

 


 

Skąd wziąć pomysł na książkę, którą będzie łatwo sprzedać?

Pomysł ten adresowany jest wyłącznie do ludzi prowadzących blog lub mających swój podcast / kanał na YouTube.

Idea jest banalnie prosta. Rzadko się o tym mówi, ale blog czy inne medium pełni rolę swoistego narzędzia do badania rynku. Zamiast szukać tematu do książki po omacku, lepiej zajrzeć do statystyk i zobaczyć, które tematy są najchętniej klikane. I o nich napisać książkę, która de facto będzie rozwinięciem (sporym) naszego najpopularniejszego tekstu (tekstów).

Oczywiście trzeba sprawdzić, czy liczba wejść na dany wpis nie jest spowodowana jego dobrą pozycją w wyszukiwarce.

Czym różni się ta metoda od wejścia na stronę typu Ubersuggest i sprawdzenia liczby osób wyszukujących danej frazy? Tym, że jest bardziej precyzyjna. Chociażby dlatego, że możemy dokładnie przeanalizować komentarze pod artykułem i wyciągnąć z nich cenną wiedzę.

Nie mówiąc o tym, że analizując link do takiego artykułu w GWT, otrzymamy mnóstwo informacji o frazach (niekiedy co najmniej zaskakujących), które doprowadziły czytelników do naszego tekstu. Co więcej, każda z tych fraz może być zalążkiem rozdziału naszej książki.

A dlaczego taką książkę będzie łatwiej sprzedać? Ponieważ poruszać ona będzie tematy, na które istnieje realne zapotrzebowanie. Logiczne, prawda?

 


 

Jak stworzyć popularny kanał na YouTube?

Tym razem inspiracją był dla mnie telewizyjny program motoryzacyjny „Top Gear”. Zacząłem się zastanawiać nad tym, dlaczego odniósł on taki sukces. Oczywiście wiele zawdzięcza / zawdzięczał on swoim prowadzącym, ale odkryłem, że jest coś jeszcze.

Myślę, że największy atut „TG” to jego rozmach inscenizacyjny. Bardzo wiele zdań padających w tym programie zupełnie mimochodem, z offu, zostało zilustrowanych konkretnymi przykładami. Czasami bardzo kosztownymi i skomplikowanymi realizacyjnie, choć finalnie na ekranie telewizora trwały dosłownie kilka sekund.

I chyba właśnie za ten wysiłek, często niewspółmierny (to bardzo ważna cecha) do długości danej sceny umieszczonej w programie, widzowie tak bardzo pokochali „Top Gear”. Wątek pracochłonności jako sposobu na docenienie przez odbiorców pojawia się więc po raz kolejny w tym tekście. Przypadek?

 
Zobacz też: Pomysł na kanał na YouTube: Expert w Bentleyu

 


 

Jak szybciej stworzyć tekst / podcast / kurs online?

To bardzo prosty przepis na znalezienie pomysłu, nowej inspiracji, czy po prostu na ruszenie z miejsca podczas pracy nad jakimś trudnym tematem.

Kiedy widzisz, że utknąłeś z robotą, wstań, wyłącz laptopa, idź do żony (brata, koleżanki, dziadka, kogokolwiek) i zapytaj, czy chce się dowiedzieć, nad czym teraz pracujesz.

Zacznij jej tłumaczyć jak najprościej to, co teraz robisz. Mów powoli i precyzyjnie, a już po kilku pierwszych zdaniach poczujesz, jak w Twojej głowie otwierają się nowe „klapki”.

Nie zdążysz opowiedzieć jej wszystkiego do końca, bo zaraz pobiegniesz zapisać nowy, genialny pomysł. Nie wiem, dlaczego tak jest, ale ta metoda praktycznie zawsze działa. Zawsze w cudowny sposób otwiera głowę 🙂
 


 

 


 
Źródła inspiracji: notatki własne, blog CorazLepszaFirma.pl, serwis Film.org.pl, kanał Skazany na film, program Top Gear

 


 

6 komentarzy

  1. Kamil pisze:

    REWELACYJNY artykuł! Bardzo mnie motywuje.

    Dlaczego wcześniej na niego nie trafiłem? 🙂

  2. No i masz – myślałem o podobnym rankingu blogów. Czyli już ktoś inny wpadł (później). 😉

  3. Goga pisze:

    Pracochłonność, kreatywność, oryginalność – też to bardzo lubię 🙂
    Powiedzieć, że ten wpis jest świetny to jakby nic nie powiedzieć, jest genialny! 🙂
    Kiedy mówię mojemu mężowi, co teraz piszę to mówi jedno: odpocznij. Albo: możesz nie myśleć tekstem? 😀 I weź wyłącz mózg!

    PS. Często oglądamy Top Gear. Uwielbiach tych oszołomów 😀

Skomentuj Michał Krawczykowski Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *