Jak zostać Wojciechem Kilarem? [prawie recenzja]
Chcielibyście „być jak Wojciech Kilar”?
Oto przepis, dzięki któremu macie szansę zostać wybitnymi kompozytorami muzyki filmowej.
Poszczególne składniki tej mikstury znalazłem w biografii muzyka, którą ostatnio przeczytałem:
1) Znajdź kogoś, kogo pokochasz na zawsze i z wzajemnością
Miłość aż po grób jest możliwa. Co więcej, jest możliwa nawet wtedy, gdy początki znajomości mówią coś wręcz przeciwnego.
Okres przed ślubem Barbary i Wojciecha był jednym wielkim pasmem porażek: kłótnie, zerwania, powroty i tak w koło Macieju. A właściwie dookoła Wojtek.
Zupełnie jak w piosence, której melodia oparta jest na soundtracku Kilara do filmu „Portret damy”:
Słońce na niebie gaśnie za rzeką
Zmierzch ma zapach siana i snu
Pójdę przed siebie, pójdę daleko
Za ostatni las białych brzóz
Pójdę daleko, pójdę na łąki
Malowane złotem i rdzą
Zwierzę się wierzbom z naszej rozłąki
Wierzby wierzą szeptom i łzom
Tęsknię za Tobą, płaczę po Tobie
Płaczą ze mną rosy i mgły
W ciszy drżą słowa, których nie powiem
Bo rozumiesz je tylko Ty
A potem, po ślubie przyszło kilkadziesiąt lat dozgonnej, pięknej, choć niekiedy trudnej miłości.
2) Pamiętaj, że dom to podstawa
Wojciech Kilar miał w swojej żonie prawdziwe oparcie. To dzięki niej, w pewnym momencie życia nie stoczył się w przepaść alkoholizmu, a wręcz przeciwnie – wspiął się na wyżyny muzycznego geniuszu.
Poświęciła dla niego wszystko: karierę i macierzyństwo. Była z nim do końca (choć odeszła jako pierwsza).
Nic więc dziwnego, że powiedział kiedyś, że Basia była najlepszą rzeczą, która mu się zdarzyła w życiu [słowo „rzeczą” jest tutaj wyjątkowo niezręczne].
I dlatego robił, co mógł, by przychylić jej nieba.
Ta miłość wyrażała się w drobiazgach. Od koszmarnie drogich perfum, które przywoził jej z innych krajów, aż po jej imię, które umieszczał na tablicy rejestracyjnej swojego mercedesa.
3) Miej świadomość, że wiele wydarzeń nabiera sensu dopiero po latach
Lektura biografii, a więc dzieła z założenia prześwietlającego całe dziesięciolecia czyjegoś życia, pozwala dostrzec pewną prawidłowość.
Wszystkie zdarzenia, które po kolei „zaliczamy” w naszym życiu, są podobne do puzzli. Na pierwszy rzut oka – nie mają żadnego sensu. Dopiero po latach okazuje się, że były istotną częścią dzieła.
Co więcej, często jest tak, że rzeczy, przed którymi uciekaliśmy w dzieciństwie – dopadają nas potem na starość.
Nie chcę wam zepsuć przyjemności z lektury, więc spojlerów nie będzie.
4) Połącz sztukę „wysoką” z „niską”
W czasach PRL-u pisanie muzyki do filmów było dla kompozytorów czymś nieco uwłaczającym, żeby nie powiedzieć wstydliwym. Niektórzy bali się tego flirtu z kinem czy telewizją, by nie zostać zaszufladkowanym jako „ten gorszy”.
Wojciech Kilar przez długi czas traktował muzyką filmową wyłącznie jako sposób na dorobienie do pensji. Zresztą, pisanie soundtracków przychodziło mu niesłychanie łatwo. Nie przeszkadzał mu żaden hałas, goście czy włączony telewizor.
Zupełnie odwrotnie niż podczas tworzenia muzyki przeznaczonej do sal koncertowych. Tutaj każda nuta wymagała sporego namysłu.
Wreszcie po wielu latach udało mu się wypracować kompromis: postanowił tworzyć do filmu, ale tak, by usatysfakcjonować drugą, szlachetniejszą część swojej kompozytorskiej natury.
5) Stwórz swój język, styl rozpoznawalny już po kilku sekundach
Czy istnieje coś takiego jak styl muzyki Wojciecha Kilara? Zdecydowanie tak.
Jego charakterystyczną cechą jest wielokrotne powtarzanie tych samych fraz oraz coś, co można nazwać narastaniem napięcia, które towarzyszy słuchaczom przez cały czas trwania utworu.
Ta powtarzalność miała w sobie coś z modlitwy (kompozytor często modlił się na różańcu, szepcząc dziesiątki tych samych wersów).
Kilar niezwykle wysoko cenił jeden utwór: Bolero Ravela. Uważał go za niedościgniony wzór. Wystarczy posłuchać Exodusu, by znaleźć wyraźne ślady tej fascynacji:
6) Wybierz coś, co chcesz, by zostało po tobie
Choć Wojciech Kilar osiągnął wszystko, co artysta osiągnąć może, to tak naprawdę liczyło się dla niego jedno: by został zapamiętany jako dobry człowiek.
Tylko tyle.
7) Zapracuj na komfort nieliczenia się z opinią większości
W pewnym momencie swojego życia Wojciech Kilar przestał przejmować się opinią innych na swój temat.
Miał ten komfort / pozycję / renomę, że mógł bez wahania decydować się na ujawnianie swoich niepopularnych poglądów. Niepopularnych w środowisku, w którym się obracał (m.in. sympatyzował z PiS oraz słuchał Radia Maryja).
A może po prostu coraz bardziej był myślami na lepszym ze światów?
8) Zakochaj się w górach
Góry to kopalnia inspiracji, szczególnie dla artystów. To miejsce, w którym najszybciej ładuje się życiowe akumulatory.
Przestrzeń, w której grawitacja przywiązująca człowieka do pierdół codzienności – jest wyraźnie mniejsza.
Miłość do gór najlepiej pokazują takie utwory jak Krzesany. To prawdziwa bomba dzikiej, góralskiej energii:
Proste, prawda?
Zauważyliście, że nie wspomniałem nic o talencie?
Zrobiłem to celowo, ponieważ z talentem trzeba się urodzić. To nie do przeskoczenia, niestety…
Zobacz też inne wpisy:
Na czym zarobisz w 2018 roku? Zobacz 13 pomysłów dla kreatywnych
Najfajniejsze niepowodzenia 2016 roku + plan porażek na rok 2017
Andrzej Wajda Anna Maria Jopek Biografie kompozytorów Blog Exodus Jak napisać muzykę do filmu Jak napisać nietypową recenzję Jak napisać recenzję książki Jak napisać soundtrack do filmu Jak zacząć pisać muzykę filmową Jak zostać kompozytorem muzyki filmowej Komponowanie muzyki Krzesany Maria Wilczek-Krupa Najlepszy polski kompozytor muzyki filmowej Nietypowe recenzje książek Pan Tadeusz Wojciech Kilar Wpisy na temat tworzenia muzyki
95 komentarzy
Pierwszy punkt już mnie wyklucza. Nie będę… 🙁
Punkt 2 i 3 – bądź mężczyzną i żyj w patriarchacie…
Czy jeśli nieustannie od lat zachwycam się i darzę podziwem Bolero, to mam zadatki na bycie drugim Kilarem? 😉
Trzecim 🙂
Drugi jest już zajęty 😉
Btw, Kilar to taka moja miłość od pierwszego wejrzenia – będąc małym chłopakiem zobaczyłem scenę ćwiczeń i parady wojskowej z „Marszem kawalerii” w tle. Nie mogłem domknąć gęby z wrażenia, a i do dziś jak widzę tę scenę to coś mi drży w klatce piersiowej 😉 do dziś zresztą ten film jest jednym z moich ulubionych.
Wstyd jak cholera, ale nie znałem tego utworu 🙂
Chyba mój najulubieńszy utwór Kilara. 🙂
o moje zdjęcie to z górami 🙂 Świnica
o moje zdjęcie to z górami 🙂 Świnica
Zdjęcie mam stąd 🙂
https://pixabay.com/pl/tatry-%C5%9Bwinica-czerwone-wierchy-g%C3%B3ry-989037/
tak tak 🙂 udostępniam dużo swoich zdjęć do darmowego wykorzystania 🙂
A gdzie jeszcze można znaleźć twoje prace? (bo to zdjęcie jest świetne, dlatego wybrałem je spośród całej masy innych)
https://pixabay.com/pl/users/jarekgrafik-1516348/ tu jest bardzo dużo, a jakbyś potrzebował jakies inne to daj znac to ci na maila wysle adres strony prywatnej gdzie mam pare tys zdjec
Super, bardzo dziękuję!
Już kiedyś czytałam ten Twój tekst (choć widzę, że nie skomentowałam) – jest świetny 🙂
Dzięki 🙂
Fajna i niebanalna recenzja. Zachęca do zapoznania się z całością.
Fajne książki aż się proszą o fajne recenzje 😉
8 kroków do szczęścia – więcej pisać nie trzeba 😉
Kuszą mnie jednozdaniowe artykuły, ale jeszcze chyba nie teraz 😉
Świetnie piszesz! Dodaję do ulubionych 🙂
Super 🙂 Bardzo mi miło 🙂
Bardzo lubię Twoje „prawie recenzje”. Nie jestem jakąś koneserką muzyki jednak Kilara chyba zna każdy, fajnie było dowiedzieć się o nim czegoś nowego.
Prawie recenzje, ponieważ nigdy nie pisałem jeszcze „normalnej” recenzji (nie za bardzo wiem, jak to się robi 😉
Srututu tutu z tym talentem… jak mawiają wielcy tego świata – sukces to zaledwie 10 procent talentu, 90 ciężkiej harówy. 😉
Słyszałem, że harówy ma być nawet 99% 🙂
Oj tam zaraz harówka, przyjemność pracy i wytrwałość. 😉
Tak już to jest, że jedni rodzą się z talentem, a inni no cóż – muszą sobie radzić w życiu. Świetna recenzja i doskonałe pióro, z pewnością jeszcze tu wrócimy. Muzykę Wojciecha Kilara bardzo lubimy, zwłaszcza tę z Pana Tadeusza i Exodus 🙂
Dzięki 🙂
PS. Dlaczego mówicie w liczbie mnogiej? 🙂
Bo w naszym teamie jest więcej, niż jedna osoba 😉
Brzmi logicznie 😉
Bardzo lubię poznawać biografie różnych osób – czasami pozwalają zupełnie inaczej spojrzeć na ich „publiczną” twarz. Piękna historia miłości…
Masz rację, to „drugie dno” jest często o wiele ciekawsze.
Nie pomyślałabym nigdy, że życie Kilara może mnie w jakikolwiek sposób zainteresować, a jednak, Ty tak piszesz te „prawie recenzje”, że nie da się koło nich przejść obojętnie. Powiem szczerze, jesteś dla mnie niedoścignionym wzorem 😀
Z tym wzorem – no nie wiem 😉
Jestem samoukiem, piszę po swojemu.
A co do zainteresowania jakimś tematem: miałem na studiach przedmiot „historia polityczna Kambodży”. Tytuł mega zachęcający, nie ma co 😉
Okazało się jednak, że był to najlepiej, najciekawiej i najzabawniej prowadzony przedmiot, na jaki kiedykolwiek chodziłem (a studiowałem aż 7 lat 😉
Wniosek – o wszystkim można opowiadać tak, żeby czytelnikom opadały szczęki 😉
Ciekawy sposób na pisanie recenzji. Bardzo pozytywnie mnie to zaskoczyło 😉
:))) Nie ciebie jednego 🙂
[w sumie mnie też 😉
Proste 🙂 No miłość to podstawa. Każdy wielki człowiek ma swoją muzę lub muzy, a wiadomo że o miłości można tworzyć i tworzyć. O rodzącej się, o umierającej, o nowej i dojrzałej, o szczęśliwej i niespełnione…worek bez dna. Ale reszta to już chyba kwestia talentu. 🙂
Zgadzam się w stu procentach, aczkolwiek Kilar nigdy nic nie napisał „z miłości” 🙂
Świetny tekst! W wydaniu specjalnym „Tygodnika Powszechnego” czytałam niedawno genialny wywiad z kompozytorem. Takiej wrażliwości na świat można tylko pozazdrościć…
A pamiętasz może nazwisko tego kompozytora? 🙂
[z tą wrażliwością to jest różnie – często jest mimo wszystko ogromnym obciążeniem, bo odczuwa się wszystko sto razy bardziej]
Właśnie z tym jednym konkretnym. Bez sensu, że nie wpisałam, że chodzi o Kilara 😉
Rozmowę czytałam z wielką ciekawością, bo (uwaga – dowód ignorancji) – nie wiedziałam o Nim zbyt wiele.
E tam, żaden dowód ignorancji, nie można przecież znać się na wszystkim.
Nie bez przyczyny sie mówi, że miłość, zauroczenie (również w miejscach) i pasja są muzą, inspiracją i motywacją. A swój własny styl, łączenie „sacrum i profanum”, wysokiej i niskiej kultury może tylko pomóc być unikatowym 🙂
Unikatowy – to słowo klucz.
Każdy, kto jest unikatowy, ma szansę wybić się ponad konkurencję 🙂
A o to wcale nie tak łatwo 😉
Pozytywnie zaskoczył mnie styl Twojej recenzji 🙂 zagoszczę na dłużej 🙂
Zapraszam 🙂
Ludzie mówią, że warto 🙂
Świetnie to opisałeś. Masz rację, z talentem trzeba się urodzić, a o to, jacy jesteśmy….możemy sami zadbać i sami na to ciężko pracujemy każdego dnia 🙂
Dziękuję 🙂
wow świetna, niecodzenny styl recenzji 🙂 ale bardzo zachęcający do przeczytania ksiazki.
Sam nie wiem, jak to wyszło 🙂 Samo mi się tak napisało 😉
Za trzy pierwsze punkty pokochałam tego człowieka, o którym do tej pory tak niewiele wiedziałam.
Ale na pewno musiałaś słyszeć jego muzykę 🙂 Chociażby „studniówkowy” polonez z „Pana Tadeusza”.
Wiesz, Ty piszesz o nim z zachwytem, tymczasem dzięki Twojej recenzji facet stracił wiele w moich oczach.
Żona poświęciła dla niego wszystko – karierę i macierzyństwo? Czyli to kolejny olśniewający sukces faceta, który pozwolił pracowacować na ów sukces swojej kobiecie (jej kosztem)? Mam ochotę zapytać, ile wart jest zatem on sam i co sam by osiągnął?
Nie jestem feministką, nie wojuję z mężczyznami, ale mam dość tego, że hołduje się hasłu „za każdym wielkim mężczyzną stoi wieka kobieta”. Że owszem niby się docenia wkład tych kobiet, ale nigdy ich nazwiska nie są zapisywane złotymi zgłoskami.
Czy naprawdę w 21. wieku trzeba zwracać uwagę na to, że kobiety nie są od wspierania facetów i że to nie takie ich zasługi trzeba podnosić? Że nie ma się co zachwycać tym, że wspierała swojego geniusza, który wspaniałomyślnie pozwolił się wspierać? Słabe. Słabe. I teraz już zawsze będę o tym myśleć, kiedy z głośników poleci jego wspaniała muzyka.
Chociaż zaraz, napisał jej imię – na tablicach rejestracyjnych. To takie… eh!
Jeszcze raz odsyłam do książki 🙂
Warto poznać faceta, który był tak bardzo oddany swojej kobiecie, że naprawdę starał się jej nieba przychylić.
A tablice – ot, młodzieńcza fantazja 😉 [sorry, miał wtedy chyba koło 70 lat]
Rozpisałem się i Disqus się zawiesił (cała moja odpowiedź poszła się paść 🙂
W skrócie:
Jesteś mocno niesprawiedliwa w swojej ocenie. Ale to wina mojej recenzji – skrótowej i hasłowej.
Odsyłam do książki – warto prześledzić historię tej miłości (byli zakochani w sobie do szaleństwa i wspierali się nawzajem przez całe ponad 40 lat).
„Poświęcenie” jest zbyt mocnym i nieprecyzyjnym określeniem tamtej sytuacji.
Żona w pewnym momencie zachorowała i musiała zrezygnować z kariery muzycznej.
To była miłość. Tylko tyle i aż tyle 🙂
Proste, ale zarazem jakie piękne. Powiem szczerze, że wartości pana Wojciecha są mi bardzo bliskie. 🙂
Przeczytałem najpierw Twój komentarz, potem adres Twojej strony i…
[wprawiłaś mnie w dobry humor]
W sumie tak. 😀 Tak to jest, jak nazwa jest przekorą. 🙂
Dlatego aż się roześmiałem :))
Bardzo się cieszę. 😀 Poprawić komuś nastrój przed południem to fajna sprawa! 😀
Oj tak :))
Świetny tekst. Co do talentu, to owszem trzeba się z nim urodzić, ale niezmiernie ważne, żeby w ogóle go odkryć w sobie 🙂
Sęk w tym, że niektórym odkrycie talentu zajmuje całe dziesięciolecia 🙁
Doskonała recenzja i oryginalnie ujęty temat 🙂 Bardzo dobrze się ją czytało.
Dziękuję 🙂
Widzę, że ciągnie Cię ostatnio do wielkich ludzi i wielkich pieniędzy. Nie wiem, może to dobrze. Mnie się już nie chce sięgać, gdzie wzrok nie sięga.
Zbieg okoliczności, nic poza tym 😉
Książka o Kilarze była prezentem, a artykuł o zleceniach z duże stawki… powiedzmy, że otarłem się o nie 😉
Czyli tak jak we wszystkim, co chcemy profesjonalnie robić, a jeśli nawet natura pozornie nie obdarzyła nas talentem, to trzeba go w sobie znaleźć. 🙂
No nie do końca 😉
„Zapracuj na komfort nieliczenia się z opinią większości” – zdecydowanie coś w tym jest, co często jest wykorzystywane jako swoista droga zabezpieczenia przed negatywnym publicity, ale też może być oznaką siły, uzasadnionym poczuciem własnej wartości. W tym wypadku zdecydowanie chodzi o to drugie. 🙂
Bookendorfina
Marzy mi się taki komfort 🙂
A komu nie. 😉
🙂
Chociaż z tym ukrytym talentem to prawda 😉
Połowę punktów mogę odznaczyć tzw. ptaszkiem, aczkolwiek mój jedyny talent ogranicza się do grania na ludzkich nerwach. Cóż, jak się nie ma co się lubi, itd. 😉
Świetna (prawie) recenzja! Tak trzymaj 🙂
Talent jak talent 🙂 Pytanie, jak na nim zarobić? :))
Oto jest pytanie… 😉
Ha, super recenzja 🙂
Nie umiem recenzji, więc napisałem tak, jak umiałem 😉
Tak niewiele, jak się okazuje potrzeba, by stać się kimś wielkim. Diabeł tkwi w szczegółach, by z małych rzeczy robić te wielkie. Kilar jest tego najlepszym przykładem. A Twoja (prawie) recenzja jest przykładem nieszablonowości. Brawo!
Zredukowałbym tę listę do dwóch pozycji: wystarczy mieć talent plus mocne wsparcie drugiej osoby.
Hej, bardzo dobry pomysł na prawie recenzję 😉 Wyroznia się wśród oklepanych sposobów pisania. Czekam na więcej 🙂 .
Nie ma sprawy, muszę tylko znaleźć czas na czytanie 😉
Dużo mam myśli w głowie teraz… 🙂 Zacznę od tego, że bardzo mi się podoba ta mini recenzja, świetny tekst. Słowa piosenki są tak piękne, że brakuje słów. Znalezienie kogoś, takiego autentycznego, pełnego wad to niezłe wyzwanie szczególnie w czasach wszechobecnej manipulacji, chamstwa, braku wartości. Podoba mi się taka miłość oparta na drobiazgach, prostych gestach, słowach. Punkty 3, 4 i 5 dały mi sporo do myślenia 🙂 „pisanie soundtracków przychodziło mu niesłychanie łatwo. Nie przeszkadzał mu żaden hałas, goście czy włączony telewizor.” – to zupełnie jak u mnie 🙂 Kiedyś mignął mi taki cytat: „Jeśli masz swój styl – masz wszystko” 🙂
Gdzieś czytałem, że ludzie najbardziej zazdrościli Kilarom ich niezwykłego związku – tej pięknej, wieloletniej i (paradoksalnie) z wiekiem coraz większej miłości.
A co do swojego stylu – fakt, to duża wartość 🙂
Coś w tym jest z pewnością 🙂 Też to często słyszę 🙂
„Prawie recenzja” – świetnie zbudowany tekst! W ciekawy sposób przedstawiłeś osobę tego wielkiego twórcy
Dzięki 🙂
Muzyka Wojciecha Kilara ma w sobie to coś. Niewątpliwie jego talent jest ogromny, ale też ciężko pracował nad tym, co osiągnął. W sumie być jak on wydaje się nietrudne, a jednak. Ja się w górach nie zakocham chyba nigdy, zdecydowanie wolę morze i lasy 🙂
Czyli jesteś góralką, tyle że nizinną 🙂
Co do Kilara – to właśnie paradoksalnie muzyka filmowa wychodziła mu niemalże od niechcenia. Za to nad muzyką „poważną” musiał się sporo napracować 🙂
Góralka nizinna – zapamiętam to 😀 prawdę mówiąc zazdroszczę mu tego talentu. Też bym chciała, żeby chociaż częściowo talent zastepował moje wysiłki. Zwykle jednak jest odwrotnie. Ciężka praca zastępuje talent. Dlatego nie nazywam się Wojciech Kilar 😀
:)))