Jak zdobyć pracę marzeń w agencji graficznej w Holandii?
Bohaterką kolejnego wywiadu jest Aleksandra Kotowska – graficzka, której udało się zdobyć pracę marzeń.
Jak zostaje się grafikiem? Trzeba się z tym urodzić? A może to kwestia przypadku? Albo znajomości / pleców / koneksji?
Artystyczny dryg kłębił się w mojej głowie od zawsze. W podstawówce byłam „projektantką mody” i jak szalona wypełniałam kolejne zeszyty (nieco zdeformowanymi) paniami w (nieco dziwnych) strojach. Na pewnym etapie edukacji mój zeszyt do matematyki miał tylko 4 strony – reszta została ostrożnie wyrwana i przeznaczona na rysunki. To raczej kwestia motywacji i pasji, nie koneksji czy pleców 🙂
Czyli jednak pewne rzeczy nie dają nam spokoju niemal od urodzenia…
Z drugiej strony, jako córka dwojga lekarzy zawsze czułam wielką fascynację medycyną i biologią – bardzo długo myślałam, że za dnia będę leczyć, a po godzinach rysować. Od podjęcia decyzji o wyborze grafiki, nie medycyny, wszystko stało się o wiele prostsze. Oczywiście, zarówno studia, jak i praktyki, wolontariat, niekończący się networking, szkicowanie (przez sen), burze mózgów, konferencje, warsztaty i najbardziej przerażające czyli wysyłanie własnego portfolio, wymagają zaangażowania.
Na pewno nie żałujesz tej decyzji? Pewna przyszłość w zawodzie lekarza kontra niepewny los artysty – często ludzie podejmują takie decyzje, kierując się po prostu względami finansowymi.
Czasem jest lekko i przyjemnie, ale czasami ciężko, chce się spać, a tu jeszcze ośmiornica do wyrzeźbienia (true story) – ale
jeśli to wszystko ma związek z Twoją największą pasją, z tym co czujesz i co chcesz robić najbardziej – to jest naprawdę proste.
Jak wygląda grafik grafika? 🙂
Sprawa jest bardzo prosta, jeśli pracuje się w dobrze zorganizowanej firmie. Zazwyczaj już z wyprzedzeniem wiadomo nad czym będziesz się głowić np. w następnym tygodniu. Projekty podzielone są na fazy, w których kolejno prezentuje się klientowi pomysły, szkice, prototypy (np. w przypadku stron internetowych) i finalne wersje projektów.
Wbrew pozorom grafik nie musi być kreatywny 24 godziny na dobę.
W pracy balansuję między zadaniami wymagającymi artystycznego „szału” i takimi, przy których mój mózg może trochę odpocząć.
Czyli nie musisz w żaden sposób motywować się do tej pracy?
Co to za praca? 🙂 Pół dnia robisz ikonki zakazujące wnoszenia jedzenia do muzeum, potem retuszujesz zdjęcia (czyli prasujesz garnitury prezesów w Photoshopie), żeby zakończyć przerysowywaniem planu lotniska Schiphol. Czy to można w ogóle nazwać prawdziwą pracą?
Czy były jakieś momenty przełomowe, które wypchnęły Cię na szerokie wody? Takie zdarzenia, które uruchomiły całą lawinę kolejnych.
W drodze do kariery w grafice widzę dwa momenty przełomowe – jeden, już wspomniany, to podjęcie decyzji, że to właśnie chcesz robić na 100%, a drugi to
przełamanie strachu przed pokazywaniem swoich prac ludziom.
To nie jest proste, w końcu:
- te prace zawsze mogłyby być lepsze,
- do tego dochodzi subiektywna ocena – a co jak mnie skrytykują?
- jest tylu lepszych grafików na rynku, and the list goes on.
Jeśli uda się jednak przełamać te wewnętrzne opory, dzieje się magia. Mi wysłanie portfolio zdobyło staż tutaj w Amsterdamie, w studiu Mijksenaar – w jednej z najlepszych pracowni wayfindingowych na świecie!
Więcej o studio Mijksenaar:
Way… co?
Wayfinding to po naszemu znajdywanie drogi – studio Mijksenaar dba o to, żeby przykładowo całe rzecze podróżników, mogły bez problemu i wysiłku odnaleźć drogę na lotnisku.
Opowiedz coś więcej o tym. Jak dostałaś się do tego studia?
Wysłałam portfolio! Dołączyłam też oczywiście porządny list motywacyjny, w którym (chyba całkiem nieźle, sądząc po wyniku) napisałam o tym dlaczego ta współpraca będzie korzystna dla obu stron.
To bardzo istotna uwaga – warto pokazać pracodawcy, mówiąc trochę brutalnie „ile na nas zarobi”.
Moja praca licencjacka dotyczyła wayfindingu i poniekąd uczyłam się z projektów studia.
Napisałam im, że są moimi idolami! 🙂
Kolejny dobry patent.
Tak więc grafiku, zwłaszcza młody, nie bój się pokazywać swoich prac ludziom. Jeśli marzy Ci się jakieś studio – atakuj, nawet jeśli aktualnie nie prowadzą żadnej rekrutacji!
Napisałaś do agencji po angielsku czy po niderlandzku?
Po angielsku, oczywiście – to jest zdecydowanie międzynarodowy język grafiki.
Czy starałaś się też o pracę w innych krajach?
Nie, w moim przypadku akcja celowana była na to konkretne studio – w końcu jak już się uczyć to u najlepszych!
Co było potem? Spotkanie w siedzibie studia? Jakieś zadania kwalifikacyjne / testowe? Czy wystarczyło samo portfolio?
Drugim etapem (po wymianie maili oczywiście) była rozmowa na Skype. Rekruterki z Mijksenaar maglowały mnie przez dobrą godzinę – sprawdzały bardzo dokładnie czy wszystko to, co widnieje w moim CV jest prawdą i czy prace z portfolio na pewno są moje…
Jak wygląda praca grafika w Holandii? I czym różni się od pracy w Polsce? Poza kwestiami finansowymi, oczywiście.
W Holandii podejście do designu i rozumienie jego roli w życiu jest trochę inne niż u nas. W tym kraju wszystko jest „dobrze zaprojektowane” – jest naprawdę pięknie! Od architektury, przez urbanistykę, nawet afisze sklepowe, kubki na kawę i meble robią wrażenie. Holendrzy o wiele poważniej podchodzą do zawodów kreatywnych – odniosłam wrażenie, że
grafika jest tu o wiele bardziej naturalną i „normalną” ścieżką kariery.
W ogóle dlaczego wybrałaś akurat Holandię? Celowo, czy to był przypadek?
Tak jak wspomniałam, chciałam przede wszystkim pracować w studio Mijksenaar, gdzie by ono nie było. Amsterdam nie był więc jakimś kluczowym faktorem, ale muszę przyznać, że okazał się bardzo, ale to bardzo miłym akompaniamentem 🙂 Tak miłym, że zaczęłam o nim pisać na swoim blogu.
Znasz takie teksty: „studia artystyczne to strata czasu, lepiej iść na prawo, medycynę albo ekonomię”? Zgodzisz się z tym?
Na pewno wiele artystycznych dusz rozkminia to w podobny sposób – niestety, zawody artystyczne wciąż mają w Polsce łatki takie jak “niepewne”, “niedochodowe” i “ogólnie dziwny pomysł”.
Chcę Wam powiedzieć – nie dajcie się!
Jeśli czujecie, że szeroko pojęta grafika gra Wam w duszy bardziej niż “konwencjonalna ścieżka kariery” – idźcie w to!
Chciałbym Cię zapytać o system informacji wizualnej szpitala, który zaprojektowałaś (mam na myśli system, nie szpital). Jak wyglądała praca nad tym projektem?
Moja praca nad dyplomem, czyli tym systemem informacji wizualnej, to był prawdziwy projektowy poligon 🙂 Research i pracę teoretyczną pisałam na Erasmusie w Walii, a część praktyczna powstawała już w Polsce. Esencją projektowania takich systemów jest to, że mają być użyteczne i zrozumiałe dla możliwie największej liczby osób.
Szpital, mimo, że podczas pracy nad dyplomem wydawał mi się mega skomplikowanym środowiskiem, jest bułką z masłem przy lotnisku! Dziesiątki różnych użytkowników z przeróżnych krajów, kultur, niektórzy z nich nie mówią nawet po angielsku, młodzi, starsi – wydawać by się mogło, że nie da się dogodzić wszystkim. Wiedza, którą ma np. studio Mijksenaar pokazuje, że da się! I to z jaką gracją!
Nawiasem mówiąc, parę razy udało mi się zabłądzić w ogromnym szpitalu, nie mogłem wydostać się na zewnątrz, a jako facet – nie pytałem o drogę do wyjścia, bo to przecież obciach. No ale tam nie było Twojego systemu.
Spokojna głowa, wiele jest takich miejsc w naszej polskiej przestrzeni publicznej w których nawet ja się gubię…
Gdyś mogła cofnąć czas, jak pokierowałabyś swoją karierą? Co byś poprawiła, a co zostawiła tak jak jest?
Przez chwilę myślałam, że lepszą decyzją byłby wyjazd na studia za granicę, ale licencjat w Polsce dał możliwość wniknięcia nieco w środowisko, poznania firm i grafików, którzy działają na naszym rynku i obserwowania tego „jak to się robi” u nas.
Co wakacje zastanawiałam się czy nie fajniej byłoby pojechać w jakieś fajne miejsce i wylegiwać się jak jaszczurka, ale studenckie praktyki dały mi tak dużo wiedzy i umiejętności, że nie zamieniłabym żadnych na wczasy! Jestem dopiero na początku swojej ścieżki zawodowej, ale póki co wszystkie kroki prowadzą w dobrym kierunku 🙂
W końcu najważniejsze jest, żeby działać, nieustannie się rozwijać i spełniać swoje marzenia!
Obejrzyjcie portfolio Aleksandry Kotowskiej >>>
6 komentarzy
Wielkie gratulacje dla Oli!
Natomiast sam wywiad czyta się słabo przez formatowanie na Twojej stronie – momentami trzeba się domyślać która wypowiedź jest czyja.. Formatowanie pytań jest niespójne – raz kursywą, raz bez kursywy; raz większa czcionka, raz mniejsza. W obecnym kształcie to na moje oko wayfinding przydałby się też na Twojej stronie 🙂
Dzięki za zwrócenie uwagi, zaraz zajmę się tym 🙂 Takie informacje zwrotne są dla mnie bardzo cenne. Formatowanie jest spójne (przemyślane), bo pytania pisane kursywą są moimi wtącenami, acz faktycznie może to wprowadzać spory chaos w głowie czytelnika 🙂
Podziwiam ludzi, którzy idą za swoimi marzeniami w ciemno. Nie zastanawiają się, czy mi się uda, tylko kiedy.
Bardzo dobrze powiedziane 🙂
Wartościowy wywiad :). Warto się odważyć. Dzięki za podzielenie się historią Oli :).
Dzięki 🙂 Zdecydowanie warto się odważyć. W 99% przypadków nie mamy przecież nic albo prawie nic do stracenia 🙂