Jak zacząć naukę grafiki, fotografowania, pisania? Na pewno nie od… seksu
Dostaję sporo maili, w których ludzie pytają, jak zacząć naukę pisania tekstów, scenariuszy, reklam i tym podobnych rzeczy. Zdarzają się nawet listy dotyczące kwestii tworzenia grafiki albo animacji. Postanowiłem udzielić odpowiedzi za pomocą tego artykułu. Myślę, że wielu ona zaskoczy.
Najczęstszy błąd początkujących twórców?
Zaczynają od seksu. Od końca. Przesiadują na forach, blogach i grupach, szukając odpowiedzi na pytania typu:
- jaki program do grafiki dla początkujących
- jaki aparat fotograficzny do nauki
- jakie aplikacje do pisania są najlepsze
- jaki laptop dla grafika
- jaki edytor dla copywritera
W czym tkwi błąd?
Chcąc zdobyć zlecenia, zasłużyć na uznanie w branży (bo o to docelowo przecież chodzi) czy chociażby pozyskać fanów dla swojej twórczości, skupiają się na czymś zupełnie nieistotnym. A przynajmniej mało ważnym.
Wiem, że brzmi to kontrowersyjnie, ale zaraz udowodnię Ci, że mam rację.
Analogia, dzięki której zaraz wszystko zrozumiesz
Wyobraź sobie, że Twoja publiczność, Twoi fani albo potencjalni klienci to kobieta o imieniu Publika.
A teraz pomyśl, że strasznie zależy Ci na ty, żeby ta kobieta umówiła się z Tobą na randkę.
Niestety, zamiast:
- popracować nad sobą,
- nad tym, żeby być w jej oczach atrakcyjnym,
- żeby mieć coś ciekawego do opowiedzenia,
- żeby zaintrygować ją swoją osobą,
- swoimi przeżyciami,
- refleksjami,
- mądrością,
- poczuciem humoru
- unikalnym sposobem patrzenia na świat,
- głębią
- i wrażliwością
– bierzesz się za gruntowne studiowanie technik seksualnych.
Naga prawda
A przecież prawda jest taka, że jeśli zadbasz o to, żeby być interesującym, wartym poznania człowiekiem, to przyciągniesz do siebie niejedną Publikę.
Więcej, to ona / one będą zbiegać o znajomość z Tobą. I najlepsze: jeśli wszystko dobrze pójdzie, to stworzycie razem udany, wieloletni związek.
Chyba, że zależy Ci wyłącznie na zdobyciu takiej, która doceni tylko Twoje walory erotyczne i nic więcej. Cóż, Twój wybór.
Na krótką metę to pewnie zadziała
Można nauczyć się różnych technik czy obsługi skomplikowanych programów, a potem tworzyć w miarę dobrą grafikę, robić niezłe zdjęcia czy pisać chwytliwe teksty.
Jednak szybko dojdzie się do kresu swoich możliwości, bo z pustego baniaka nawet Salomon nie naleje. W pewnym momencie ludzie zauważą, że może i technicznie jesteś dobry, ale nic poza tym.
To tak samo jak z facetem, który w łóżku wymiata, ale przez resztę dnia nie ma nic sensownego do zaoferowania.
Seks to nie wszystko
Uznasz to pewnie za truizm, ale podobnie jak w życiu / pożyciu – tak samo w zawodach kreatywnych najbardziej liczy się wnętrze. Twoje wnętrze.
Rasowy fotograf potrafi zrobić świetne zdjęcie nawet aparatem Zorka 5, a potem perfekcyjnie obrobić swoje foto w szopie. Potrafi to, bo wie, że zdjęcia robi się głową, a nie aparatem.
Doświadczony autor umie wycisnąć maksimum emocji nawet ze zdania zapisanego ołówkiem na papierowej serwetce. Potrafi to, bo wie, że tekst wypływa z serca, a nie z edytora zainstalowanego w superszybkim tablecie.
Owszem, techniczne sprawy są ważne, ale nie najważniejsze. Są drugorzędne.
Jak więc zacząć naukę pisania, rysowania albo fotografowania?
Jeśli chcesz wybić się wyżej niż inni, skoncentruj się na tym, by każdego dnia chłonąć świat wszystkimi zmysłami.
Im więcej emocji i przeżyć zgromadzisz, tym głębsze będą Twoje prace. Im bogatszy będziesz wewnętrznie, tym bardziej wartościowe będzie wszystko, co tworzysz.
Szybko wyprzedzisz tych, którzy skupili się wyłącznie na zręcznym opanowaniu różnych technik. Oni wiedzą tylko tyle, JAK je stosować. Ty będziesz wiedział, KIEDY i DLACZEGO warto lub nie warto ich użyć.
To fundamentalna różnica.
Od czego zacząć?
Od zainwestowania w notes albo paczkę papieru do drukarki. Jeśli wolisz nowocześniejsze metody, może to być osobny folder w komputerze.
Tak czy inaczej, chodzi o to, by na bieżąco zapisywać swoje spostrzeżenia. Łapać na gorąco pomysły, które wpadają do głowy przez niemal całą dobę.
Druga rzecz to założenie bloga (ew. strony na FB, jeśli nie obawiasz się utraty swoich treści).
Mając swoje miejsce w sieci, możesz wrzucać tam swoje refleksje, dzielić się linkami, filmami czy pierwszymi (nieporadnymi) poradami dotyczącymi interesującego Cię tematu.
Stań się ekspertem
Dlaczego warto pisać bloga, nawet jeśli nikt tego przez dłuższy czas nie będzie go czytał?
Ponieważ Twoja często aktualizowana strona z czasem zacznie zdobywać coraz wyższe pozycje w wyszukiwarce. W efekcie zaczniesz być uważany za eksperta, a stąd już jest całkiem blisko, by takim kimś stać się naprawdę.
Będziesz uważany za eksperta, bo słowo pisane (ale też obraz / film) ma ogromną siłę oddziaływania. Mówiąc brutalnie, ludzie (nadal) mocno wierzą w to, co przeczytają.
I co teraz?
Przeczytaj ten artykuł raz jeszcze i odpowiedz sobie na jedno pytanie:
- czy chcesz przez całe życie robić to, co kochasz (z wzajemnością),
- czy wolisz pieprzyć się ze swoją robotą może i sprawnie, ale bez uczucia? 😉
Zaczekaj! 🙂
7 komentarzy
Hej Maćku 🙂
Świetny blog. Dziękuję 🙂
Do pisania bloga osobistego podchodziłam dwukrotnie. Ale rezygnowałam. Nawet może nie z tego powodu, że był beznadziejny.
Powiem tak: był zbyt osobisty. Pisałam o pewnym problemie, który bardzo wpłynął na moje życie w negatywny sposób. Wiem, że jest wiele takich osób, jak ja. I że nikt nas nie słucha. Zatem może jacyś odbiorcy by się znaleźli. Wydawało mi się, że będzie smutny, a ludzie nie chcą się smucić. Bałam się, że może ktoś uzna to za wypłakiwanie się. Poza tym, ludzie wolą jednak słuchać i oglądać, niż czytać. Nie byłoby tam moich zdjęć, jadłospisów , pisania o kosmetykach. To miał być blog o trudnym życiu, miał powstać, jak piszesz, z wnętrza. Mam wiele do powiedzenia światu, ale nadal się waham. Poza tym darmowy blog owszem. Ale nie wiem, co z tymi płatnymi (domena, hosting – to dla mnie nowość), nie umiem się tu poruszać. Czy do trzech razy sztuka i próbować?
Sam nie wiem, czy takie zbyt osobiste pisanie to dobry pomysł.
Nie wiadomo, jakie będą reakcje czytelników (a ludzie bywają okrutni).
Dziękuję, masz rację. Może później na inny temat, może wcale:) Na razie raczkuję w copywritingu:)
Podoba mi się takie podejście do tematu. Więc uparcie poszerzam horyzonty, doskonalę warsztat, czytam, piszę, fotografuję, obrabiam zdjęcia. I choć z blogiem zaczęłam niedawno i jeszcze mało kto tam zagląda, to nie zniechęcam się, bo tak jak napisałeś – systematycznie zamieszczane wpisy to coraz lepsze pozycje w wynikach wyszukiwania.
Zgadzam się 🙂 Bo żeby coś komuś dać, trzeba samemu coś mieć [w głowie, w sercu]
Jeśli chodzi o pisanie, to polecam pamiętnik. Tak, ten nastolatkowy pamiętni, w którym opisujesz swój dzień. Nieważne, że nikt tego nie przeczyta, nawet Ty. Ale szlifujesz warsztat i każdy kolejny wpis jest coraz lepszy, pełniejszy, bardziej płynny. Czasami, jak nie mam czasu, to piszę po łebkach (ważne, żeby sobie nie odpuszczać dnia, bo to pierwszy krok to odłożenia pisania), jak mam więcej czasu, to bawię się w barwne opisy. I obowiązkowo piórem, nie jakimś tanim długopisem 🙂
Z tym opuszczaniem dnia masz całkowitą rację. Ważne, żeby właśnie nie dać się wybić z tego codziennego rytmu.