Jak stworzyć ebooka za darmo (część druga poradnika)

Storytelling w edukacji i biznesie | Copywriter z 12-letnim stażem

Jak stworzyć ebooka za darmo (część druga poradnika)

26 lipca 2016 Inspiracje dla copywritera Kreatywne pomysły na biznes Tutoriale 7

Zgodnie z obietnicą – dziś druga część poradnika. Spróbuję przerobić artykuł 7 rzeczy, którymi zapunktujesz podczas rekrutacji – na e-booka. Posłużę się w tym celu platformą Ridero.

Oto relacja z pierwszej ręki 🙂
 


 
1. Wchodzę na stronę https://ridero.eu/pl/

rid-n

 


 

2. Klikam w pomarańczowy button zachęcony słowem „bezpłatnie”.

Okazuje się, że muszę „zapłacić” podaniem adresu mailowego.

 


 

3. Klikam w link potwierdzający, który przyszedł na maila.

 


 

4. Wreszcie pojawia się to, na co czekałem:

rd111

 


 

5. Wklejam adres wpisu blogowego i klikam „importuj”. Nic się nie dzieje.

Może dlatego, że znowu nie doczytałem instrukcji.

Przecież jest wyraźnie napisane „podaj url bloga”.

 


 

6. Podaję url bloga (czyli adres bloga) i klikam „importuj”.

Coś zaczyna się dziać:

rid3

 


 

7. Czekam. Robię kawę. Czekam. Robię herbatę. Czekam.

Następnego dnia…

Nie, nie czekam aż tak długo. Czas na zmianę planów.

 


 

Zmiana planów

Jak widać, platforma słusznie jest określana słowem beta i generowanie książki na podstawie linka do bloga chyba jeszcze nie działa prawidłowo. Nie ma co się jednak poddawać.

Kopiuję tekst z bloga do notatnika. Mógłbym skopiować go wprost do edytora tekstu, ale razem z artykułem wkleiłbym masę różnych śmieci i w efekcie miałbym dużo więcej roboty.

Tekst przygotowuję w darmowym programie Libre Office, w formacie .docx. Robię dwa pliki:

  • pierwszy zawiera sam tekst + zapisany jest domyślnym fontem
  • drugi zawiera tekst + losowo wybrane zdjęcia różnej wielkości (font Georgia)

 


 

1. Klikam „załącz plik z tekstem książki”.

Od razu okazuje się, że można załączyć więcej plików:

rid-n1

Trochę kusi mnie, żeby kliknąć ten „zbiór wierszy”, ale szybko mi przechodzi.

Dodaję drugi plik. Zdjęcia trochę ważą.

 


 

2. Wpisuję tytuł i podtytuł, a następnie wybieram okładkę.

Wybieram wzór przypominający sweter.

rid-title

 


 

3. Prawie zapominam uzupełnić pole oznaczone „wpisz autora”.

Chociaż w sumie mógłbym to zostawić tak jak jest, bo to fajny żeński pseudonim – Autora Wpisz 🙂

wpisz

 


 

4. Trochę się waham kliknąć button „pokaż moją książkę”.

Przypomina mi się scena z filmu Jerry Maguire i tekst „show me the money”.

Nie chcę skończyć jak Tom Cruise.

Zobaczcie scenę, a zrozumiecie dlaczego:

Pokaż moją książkę!!!

 


 

5. Gonię buttona „pokaż moją książkę” jak Skaldowie króliczka.

Zabawa kończy się, gdy zauważam, że chyba jednak trzeba zaakceptować regulamin:

reg

 


 

6. Czytam pobieżnie regulamin. Może to błąd.

Bo może akceptując go, wyraziłem zgodę na pobranie swoich narządów w tym tygodniu?

 


 

7. Wreszcie jest!

Ale dlaczego autor pisze pod pseudonimem? Pewnie coś pokręciłem.

rid-n2

 


 

8. Na szczęście na tym etapie można wszystko poprawić.

Klikam „edytuj okładkę”. Mogę teraz zamówić druk książki.

Wybieram jednak pobranie plików, bo chcę zrobić darmowego e-booka.

edycja

 


 

Zaskakujący finał

1. Przechodzę na stronę finałową.

Okazuje się, że bezpłatnie mogę pobrać jedynie plik w formacie epub3.

Jeśli chcę w innych formatach, muszę zapłacić 36 zł:

koniec

 


 

2. Ściągam darmowy plik. Ściągam też darmowy program do odczytania darmowego pliku 🙂

http://www.dobreprogramy.pl/Calibre,Program,Windows,24518.html

 


 

3. Niestety antywirus twierdzi, że Calibre to zaraza.

Odmawia wpuszczenia go na mój dysk.

 


 

4. Ściągam program ze strony producenta:

https://calibre-ebook.com/download_windows

 


 

5. Jeeeest! Próbuję wgrać plik z e-bookiem na stronę:

zakaz

 


 

6. Szukam darmowego hostingu plików. Wchodzę na http://przeklej.org/

 


 

7. Generuję link do e-booka:

Jeśli chcecie zobaczyć efekt końcowy, wejdźcie tutaj: http://przeklej.org/file/ay5vNV/7r.epub

 


 

Podsumowanie

Ridero to bardzo ciekawa alternatywa dla Beacona. Na pewno dużym plusem są polskie znaki i bardzo dobra jakość zdjęć użytych w tekście. Wybór okładek też jest całkiem zadowalający. Minus: liczyłem na darmową wersję pliku .pdf

Ale z drugiej strony, jeśli mamy zarabiać na naszym e-booku, to trzeba ponieść (nieduże w sumie) koszty.

[EDIT:] Nie wiem, być może plik wejściowy (.docx) był nieprawidłowo sformatowany, może też Libre Office nie jest najlepszym wyborem, ale plik epub pozostawia jednak trochę do życzenia, zwłaszcza w kwestii nagłówków oraz spisu treści. Ale może to tylko typowe wady prototypu + błędy operatora i kolejne próby będą dużo bardziej udane 🙂

Czy polecam? Mimo wszystko – tak.

 


 

Zobacz pierwszą część poradnika:

Stwórz e-booka za darmo i sprzedaj go za pieniądze

7 komentarzy

  1. pela pisze:

    pięknie dziękuję, jakbym siebie widziała – autor jakiś zbędny, chociaż wpisz autora to niekiepska ksywka 😉 wpirz???? 🙂 otwieranie przez pobieranie zbędnego też było, w końcu przyszło młode, coś poklikało i już prawie jest. prawie, bo zdjęcia się jeszcze muszą zrobić, wgrać i hulaj dusza 🙂 przy takich poradach cała ta zabawa zaczyna się robić jeszcze bardziej śmieszna 😉

  2. Dominika Wydra pisze:

    Super ,fajnie napisane.
    Pozdrawiam

  3. Ciekawe wskazówki, choć plik pod tym linkiem http://przeklej.org/file/ay5vNV/7r.epub nieaktualny 🙂 Pozdrawiam!

  4. MatkaHrabiny pisze:

    Rzeczowo i na temat, będę Cię odwiedzać.

Skomentuj Maciej Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *