Jak być copywriterem i nie zwariować (zbyt szybko)?
Copywriting to dość nudne zajęcie. Dlatego warto zrobić wszystko, żeby codzienne włączanie edytora tekstu nie powodowało problemów żołądkowych. W jaki sposób radzę sobie ze znużeniem w swojej pracy?
Uwaga: jestem (chwilowo) w tej uprzywilejowanej sytuacji, że nie muszę brać wszystkich zleceń. Mogę wybierać i przebierać. Oczywiście nie zawsze tak było. Przez wiele lat zgłaszałem się do wszystkiego, co się rusza. Pisałem na praktycznie każdy temat.
1) Piszę o sprawach, które uważam za ważne
Znam siłę drzemiącą w odpowiednio dobranych słowach. Dlatego staram się wybierać zlecenia, dzięki którym będę mógł realnie pomagać ludziom w ważnych dla nich kwestiach. Świadomość bycia przydatnym skutecznie odsuwa ryzyko przedwczesnego wypalenia.
2) Piszę na tematy, które mnie interesują
Coraz bardziej zdaję sobie sprawę z przemijalności życia. Oglądam każdą swoją minutę ze wszystkich stron, zanim na zawsze podaruję ją jakiemuś klientowi. Mówiąc wprost, szkoda mi czasu na rzeczy, które nigdy nie przyniosą dobrych owoców. Albo które nie dadzą mi choćby odrobiny frajdy.
3) Zwracam uwagę na misję firmy, dla której pracuję
Pierwsza rzecz jaką sprawdzam, kiedy dostaję nową ofertę współpracy, to zakładka „o nas” na stronie klienta. Ci, którzy nadają na moich falach, mają u mnie zdecydowanie większe szanse. Sorki, nic na to nie poradzę.
4) Pracuję dla tych, którzy zmieniają świat na lepsze
Wiem, że kiedyś zostanę ze wszystkiego rozliczony. Z każdego słowa, zdania i akapitu. Dlatego staram się przykładać rękę do szlachetnych i wartościowych inicjatyw.
5) Pracuję z tymi, którzy doceniają moją kreatywność
O wiele przyjemniej pracuje się dla kogoś, kto docenia twoją robotę. Nieważne, czy układasz panele, ocieplasz domy czy uczysz angielskiego. Mam to samo. To chyba nic złego? 🙂
Czy tak będzie zawsze?
Nie, tylko dopóki będzie istniał rynek pracownika, czyli jeszcze najwyżej kilka lat. Wystarczy, że gospodarka zwolni, a sytuacja zacznie się powoli zmieniać. Liczba zleceń poszybuje w dół. Nastanie (znowu) rynek pracodawcy. Znowu trzeba będzie brać wszystko, co dają. I tak w koło Macieju.
A marka osobista?
Marka marką, ale z biologią trudno dyskutować. Za parę lat nie będę już tak bystry i błyskotliwy, jaki byłem, gdy zaczynałem copywriterską karierę. Co więcej, dobrze wiem, że do głosu dojdzie wtedy armia świetnie piszących, głodnych sukcesu młodych ludzi.
To naturalna kolej rzeczy. Dlatego już teraz muszę przygotować się na czasy, w których moją skrzynkę mailową będzie omijał nawet spam.
Tak, to cała puenta.
Rzuć okiem na słownik copywritera:
Zobacz wpisy o tym, jak zostać copywriterem:
Jedna odpowiedź
Ciekawy blog, masa wiedzy! Zaczynam się przez to dopiero przekopywać, ale już wygląda interesująco. Jest to działka, w którą chciałabym ruszyć jako „opcja dodatkowa”.