5 grzechów głównych copywriterów (z perspektywy agencji)

Storytelling w edukacji i biznesie | Copywriter z 12-letnim stażem

5 grzechów głównych copywriterów (z perspektywy agencji)

30 listopada 2019 Porady dla copywriterów 5

 


 

Wpis gościnny Joanny Żelazińskiej.

 


 

Jestem copywriterem i weryfikuję treści nadsyłane przez copywriterów.

Wiem, że nie zawsze jest czas na stworzenie doskonałego tekstu, zdaję sobie sprawę z tego, że briefy bywają niedokładne, dopuszczam do wiadomości to, że każdemu zdarzają się błędy i potknięcia. Wyrozumiałość to moje drugie imię.

Ten tekst jest jednak o grzechach cięższego kalibru, które często są początkiem końca współpracy z agencją. Nie da się przymknąć na nie oka.

 


 

1. Bezczelność

Myślałam, że takie rzeczy się nie zdarzają.

Tymczasem raz na jakiś czas na moim biurku ląduje plagiat. Najczęściej nie są to teksty skopiowane 1:1. Narzędzia takie, jak Copyscape raczej nie wykryłyby problemu.

To raczej sytuacje podobne do kilku ostatnich głośnych afer o plagiat: autorzy tych treści to mistrzowie synonimów.

Dla niewtajemniczonych: krótkie porównanie fragmentów książki „Rekin i baran” oraz opisu lukrecji ze strony Haribo. Screen z utulethule.pl
 
Gdy zauważę taką sytuację, z miejsca tracę zaufanie do copywritera. Zdaję sobie sprawę z tego, że często nie jesteśmy specjalistami w dziedzinie, na temat której piszemy.

Nie oznacza to jednak, że możemy kopiować czyjąś pracę, po prostu parafrazując tekst. To nie w porządku zarówno wobec autora oryginalnego tekstu, jak i firmy, dla której tworzymy materiał.

Tym sposobem wystawiamy na szwank jej wizerunek.

 


 

2. Wtórność

Copywriter to w teorii kreatywny zawód. W teorii, bo wielu copywriterów traktuje swoje zajęcie zbyt dosłownie i zamiast tworzyć nowe treści, przepisuje internet.

To łagodniejsza odmiana grzechu nr 1. Chodzi o teksty, które są jedynie kompilacją treści dostępnych w internecie: unikalne dla Google, ale zupełnie bezwartościowe z perspektywy użytkownika, bo nie wnoszą nic nowego do tematu.

Czy oznacza to, że powinniśmy zrezygnować z tworzenia treści na popularne, wielokrotnie omawiane tematy? Skąd!

Nie jest to przecież pierwszy tekst o błędach copywriterów, jaki ukazał się w sieci. Zamiast powielać to, co zostało już napisane, opisuję w nim jednak własne doświadczenia.

Co jednak, gdy wypowiadamy się w imieniu firmy? Wierzę, że ona też dysponuje wiedzą i doświadczeniami, którymi warto się podzielić.

Copywriter może też przemycić do treści własne refleksje, pozwolić sobie na jakieś niestandardowe porównania albo wpleść do artykułu ciekawą historię. Na tekst po prostu trzeba mieć pomysł.

 


 

3. Nijakość

Wśród ofert współpracy, które do nas napływają, jest zaskakująco mało aplikacji z portfolio. Najczęściej do maila załączony jest przykładowy tekst, i to nie zawsze pierwszej jakości.

Chyba nikogo nie dziwi fakt, że to oferty z portfolio bardziej mnie przekonują? Tych z samym tekstem oczywiście nie skreślam.

Jeśli jednak decydujesz się przesłać pojedynczy materiał, niech będzie to Twoje magnum opus, tekst, z którego jesteś najbardziej dumny/a.

Upewnij się, czy nie ma w nim błędów i literówek. Poproś kogoś znajomego, aby go przeczytał i wyłapał ewentualne niedociągnięcia. Dopiero wtedy możesz bez obaw załączyć materiał do CV.

Zachęcam jednak do stworzenia profesjonalnego portfolio, bo tym sposobem pokazujesz, że grasz w wyższej lidze. Jest mnóstwo narzędzi, które Ci w tym pomogą. Możesz:

1. założyć bloga lub stronę z portfolio,
2. przygotować portfolio w InDesignie lub Canvie,
3. albo popisać się swoją kreatywnością i zaproponować coś, co zupełnie wybiega poza schemat.

Moje portfolio wygląda tak:


 
Ostatnim razem, gdy szukałam pracy, przygotowałam też spersonalizowany mailing, do którego było załączone moje CV i portfolio. Kilka linków prowadziło też bezpośrednio do wybranych tekstów.


 
Portfolio nie powinno być za długie, bo nikt i tak nie przeczyta go w całości. Na początku warto wymienić też tematy, w jakich najlepiej się czujesz.

To ważne, bo jeśli aplikacja trafi do agencji w czasie, kiedy ta nie będzie nikogo potrzebować, najprawdopodobniej trafisz do bazy kontaktów.

Tam zazwyczaj jest rubryka „specjalizacja”, aby w razie nowego projektu łatwiej było wyszukać copywritera, który zna się na temacie.

Co mam wpisać, przy osobie, która twierdzi, że jest w stanie pisać o wszystkim?

 


 

4. Niechlujstwo

Grzech czwarty ma aż trzy odmiany:
 

• Błędy ortograficzne, stylistyczne

Załóżmy, że zdecydowaliśmy się podjąć współpracę i zlecam Ci pierwszy tekst.

Ten materiał również powinien być dopieszczony w 100%, bo jesteśmy na dość wczesnym etapie znajomości i nie jestem wobec Ciebie tak wyrozumiała, jak wobec copywriterów, z którymi współpracuję dłużej.

Błędy stylistyczne, ortograficzne i interpunkcyjne mogą Cię zdyskwalifikować.

Aby ich uniknąć, wspieraj się narzędziami takimi jak Language Tool – tym sposobem wyłapiesz sporo błędów interpunkcyjnych i ortograficznych.

Natomiast błędy stylistyczne zauważysz, gdy wcześniej odsłuchasz swój tekst. W najnowszej wersji Worda jest taka opcja.


 
Jeśli jej nie masz lub korzystasz z innego edytora tekstu, po prostu wklej tekst do tłumacza Google – oczywiście do rubryki z językiem polskim – i go odsłuchaj.

Wierz mi, gdy ktoś przeczyta Twój tekst, w mig znajdziesz wszystkie jego niedociągnięcia.


 

• Błędy merytoryczne

Są sytuacje, kiedy wybacza się błędy merytoryczne np. gdy temat jest bardzo specjalistyczny.

Gdy bazujemy jednak na ogólnodostępnej wiedzy, w tekście nie powinno być tego typu błędów. Jeśli się pojawią, świadczy to o tym, że autor nie wykonał wystarczającego researchu i raczej nie warto z nim współpracować.

Co rozumiem przez tekst oparty na ogólnodostępnej wiedzy? Wszelkie tematy, których nie musimy konsultować z ekspertem, bo łatwo doczytać o nich w książkach lub internecie.

Może to być np. tekst o najważniejszych zabytkach Wiednia. Aby sprawdzić, na czyje zlecenie został wybudowany pałac Schönbrunn, wystarczy zajrzeć na Wikipedię. Nie trzeba o to pytać żadnego architekta, przewodnika, ani historyka sztuki. Kilka kliknięć i wiemy, że zbudowano go za Leopolda I.
 

• Nieuważne czytanie briefu

Wiem, że winą złego tekstu często jest niedokładny brief.

Dlatego moje briefy są zazwyczaj bardzo długie. Nie piszę ich dla rozrywki – robię to po to, aby ułatwić pracę sobie i copywriterowi, który będzie pisał tekst.

Są copywriterzy, którzy bardzo dokładnie je czytają, są i tacy, którzy zupełnie nie zwracają uwagi na wskazówki. Jeśli chcesz liczyć się w branży bądź w tej pierwszej grupie.

 


 

5. Niesłowność

Każdemu zdarza się nie dotrzymać terminu realizacji tekstu.

Nie jest to karygodna sytuacja pod warunkiem, że:
• nie zdarza się zbyt często,
• powiadomisz wcześniej agencję, że nie dasz rady oddać tekstu w terminie i potrzebujesz więcej czasu na realizację.

W takiej sytuacji agencja ma czas na reakcję. Zespół może inaczej rozplanować sobie pracę, aby zdążyć zweryfikować twój tekst przed deadlinem.

W ostateczności można też uprzedzić klienta, że materiał zostanie dostarczony nieco później albo zaangażować do zlecenia innego copywritera.

Jednak gdy postawisz swojego zleceniodawcę przed faktem dokonanym i bez słowa wyjaśnienia prześlesz tekst dwa dni po terminie, stawiasz go w bardzo niekomfortowej sytuacji.

Gospodaruj więc czasem tak, aby odsyłać teksty w terminie. Jeśli wypadnie Ci jakaś nieplanowana sytuacja, po prostu napisz o tym osobie, z którą jesteś w kontakcie.

Copywriterzy i content managerowie z agencji czasem też grzeszą, zrozumieją.

 


 

PS. Gdybyś miał/a ochotę odezwać się do nas w sprawie zdalnej współpracy, śmiało pisz na adres: mbridge@mbridge.pl

 


 

Joanna Żelazińska

Copywriterka w MBridge – Marketing Experts. W branży marketingowej od 5 lat. Wcześniej była przekonana, że zostanie artystką albo muzealnikiem. Po godzinach zaraża ciekawością na blogu: efekty-uboczne.pl.

 


 

Zobacz też listę agencji, do których warto uderzyć:

Lista agencji, które współpracują zdalnie ze (zdolnymi) copywriterami

 


 

5 komentarzy

  1. Napisanie dobrego tekstu to nie lada wyzwanie.

  2. Bogumiła pisze:

    Tak się pisało prace magisterskie czy licencjackie. Przyznam, że nie wiedziałam, iż taka przerobiona kopia (lukrecja), to porządny plagiat. Teraz już wiem. I dobrze, że wiem. Zaczęłam interesować się copy na tyle, że wysłałam przykładowy tekst.
    Przy okazji zajrzałam na polecony blog i się zachwyciłam. Tam wszystko to, co lubię!
    Wielkie dziękuję

  3. Goga pisze:

    Świetny tekst i grzechy copywriterów 🙂 Udostępnię ten tekst u siebie w grupie 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *