Jak zacząć zarabiać normalne pieniądze na copywritingu?

Storytelling w edukacji i biznesie | Copywriter z 12-letnim stażem

Jak zacząć zarabiać normalne pieniądze na copywritingu?

9 września 2019 Kurs pisania 4

 


 

Złośliwi twierdzą, że przepis na wyższe zarobki jest prosty: wystarczy zamknąć laptopa i pójść do „normalnej” pracy. Dziś pokażę Ci, co zadziałało w moim przypadku. Czy przepis na lepsze stawki sprawdzi się u Ciebie? Może tak, może nie.

 


 

Jak wskoczyłem na (nieco) wyższy poziom?

Przez długi czas marzyłem o tym, żeby zarobić chociaż na miskę ryżu.

Pamiętam, jak strasznie frustrujące były momenty, kiedy podliczałem na koniec miesiąca, ile zarobiłem na pisaniu. Teraz stać mnie na ryż plus inne dodatki, ale kiedyś było o to bardzo ciężko.

W którym momencie okazało się, że awansowałem oczko wyżej w hierarchii? To nie była jednorazowa czynność. Wszystko odbywało się stopniowo.

Dziś, gdybym miał zebrać wszystkie elementy, które się na to złożyły, wyszłaby z tego taka oto lista:

 


 

1) Porzuć stałe zlecenia za niskie stawki

Zostań nawet kompletnie na lodzie, z dnia na dzień. Sam tak swego czasu zrobiłem, naprawdę sporo przy tym ryzykując. Dlaczego czasem warto sięgnąć po tak radykalne rozwiązania?

Z dwóch powodów.

Po pierwsze, bo regularny dopływ łatwych zleceń… rozleniwia. Zaczynasz zachowywać się jak ktoś, kto od lat jest w stałym związku i myśli, że tak już będzie zawsze, więc nie ma sensu się o cokolwiek starać.

Po drugie, bo nie mając przed sobą realnej perspektywy braku pieniędzy, przestajesz się rozwijać, walczyć, szukać nowych pomysłów na zarabianie i tak dalej.

Też uważałbym, że to nielogiczne, gdybym nie doświadczył tego na własnej skórze.

 


 

2) Udowodnij, że jesteś najlepszą inwestycją

Klient nie musi znać się na pisaniu i najczęściej nie ma o tym bladego pojęcia.

Dla niego liczy się jedno: ile zarobi, dzięki Twoim tekstom. Dlatego musisz go przekonać, że jesteś w tym momencie najlepszym możliwym wyborem.

Napisz w swojej ofercie, co konkretnie zyska Twój klient, zlecając Ci na przykład prowadzenie bloga firmowego. Idealnie, jeśli podeprzesz się jakimiś cyferkami czy innymi twardymi dowodami.

 


 

 

Chcesz nauczyć się copywritingu?

 

Przeczytaj darmowy fragment mojego e-booka

 

(ponad 360 tysięcy znaków, ponad 11 lat mojego doświadczenia):

 

Copywriting i kreatywne pisanie (ebook na dobry początek) [19,90 zł]


 

 


 

3) Poświęć się jednej dziedzinie

Tłok w tej branży jest przeokrutny. Dlatego wybierz swoją niszę i zostań w niej co najmniej wymiataczem.

Wchłoń jak najszybciej tyle specjalistycznej wiedzy, żeby wręcz zawstydzić nią magistrów z Twojego „niszowego” kierunku.

Specjalizacją może być zarówno dziedzina, o której piszesz (ekonomia, moda, motoryzacja), jak i sama forma tekstu reklamowego (opisy produktów, teksty na strony www czy artykuły na blogi firmowe).

Sam zobaczysz, w czym Ci najbardziej „do twarzy”.

 


 

4) Bierz jak najmniej zleceń…

Wiem, że brzmi to jak herezja, ale nadmiar zleceń szkodzi. Obniża Twój poziom.

A przecież jeśli chcesz być maksymalnie pro, to musisz za każdym razem rzucać klienta na kolana. To z kolei wymaga poświęcenia danemu tekstowi zdecydowanie większej ilości czasu.

Postępując tak, zwiększasz szansę, że zapadniesz klientowi w pamięć, a on przypomni sobie o Tobie, kiedy ktoś z jego znajomych będzie potrzebował naprawdę dobrego copywritera.

 


 

5) …ale każde z nich poleruj do połysku

Przykładaj się do każdego z nich na 200, 300, 400 procent. Bez względu na to, czy piszesz jakiś drobiazg, czy wielokilometrowy wpis na blog firmowy.

Staraj się, żeby efekt końcowy robił piorunujące wrażenie. Wiem, że to mało ekonomiczne, ale taka strategia przyniesie Ci konkretne profity. Zostaniesz prędzej czy później zauważony przez ludzi, którzy doceniają najwyższą jakość i są gotowi za nią dobrze zapłacić.

To więcej niż pewne.

 


 

6) Bądź pierwszym skojarzeniem

Załóż blog / kanał / fan page i publikuj tam swoje najlepsze teksty. Najlepsze, na jakie Cię w tym momencie stać. Poświęć na to nawet połowę czasu pracy.

Rób to, żeby stać się dla jak największej grupy ludzi pierwszą osobą, jaka przyjdzie im do głowy, kiedy pomyślą sobie o copywriterze. W dłuższej perspektywie bardzo na tym zyskasz.

 


 

7) Znajdź klienta, o którym piszę

w artykule „Jak złapać świetne copywriterskie zlecenie”

 


 

PS. Nie zapomnij o najważniejszym!

O tym, żeby wejść na stronę swojego cennika i podnieść stawki. I pamiętaj: wszystko, o czym napisałem, zadziałało w moim przypadku. U Ciebie nie musi.

 


 

 

Chcesz nauczyć się copywritingu?

 

Przeczytaj darmowy fragment mojego e-booka

 

(ponad 360 tysięcy znaków, ponad 11 lat mojego doświadczenia):

 

Copywriting i kreatywne pisanie (ebook na dobry początek) [19,90 zł]


 

 


 

4 komentarze

  1. Szymon Owedyk pisze:

    Świetne podpowiedzi Maciej. Sam pamiętam, gdy kiedyś zaczynałem jako SEO Copywriter. I często mózg parował od tych tysięcy tekstów pisanych każdego miesiąca. Później, jak mówisz, wdrożyłem optymalizację, coraz lepsze teksty, na przykład artykuły na bloga, później teksty na proste strony www. Aż w końcu profesjonalne teksty na strony firmowe i opisy produktów do sklepów www. A tym razem jeszcze dalsza optymalizacja, ponieważ prowadzę własny blog, sprzedaję kursy online. I przez to na Copywriting jest jeszcze mniej czasu. Dlatego aktualnie przyjmuje tylko ważne dla mnie zlecenia. Sporo się odrzuca, ale jest ogromna satysfakcja z pracy, która przynosi większe korzyści moim Klientom. Dzięki za cenne przypomnienie i mojej historii 🙂

    • Maciej pisze:

      Myślę, że Twoja historia to też historia wielu innych copywriterów. Po prostu w pewnym momencie człowiek dochodzi do wniosku, że musi coś zmienić w swoim systemie pracy, bo inaczej skończy w zakładzie zamkniętym 🙂

      Dzięki za komentarz! 🙂

  2. Joanna pisze:

    Z marnymi zleceniami jest jak z tanim smartfonem. Człowiek myśli, że to fajnie mieć ładny, tani złoty sprzęt, bo wygląda tak samo jak drogi. Z daleka prawie się nie różni. Można go kupić od razu, nie odkładać przez dłuższy czas do świnki skarbonki na lepszy. Po prostu jest okazja, to się kupuje, a marne zlecenia są na złotej tacy, to się je bierze. Gdy beznadziejny sprzęt się psuje, a na marne zlecenia jest coraz więcej chętnych , to zdajemy sobie sprawę, że lepiej było szukać lepszych ,bo marnych coraz mniej, a tani smartfon to nie oszczędność, bo trzeba zarobić na lepszy.
    Chodzi o to, że mniej płatne zlecenia to jest zarobek, ale byle jaki. Wystarczy na sprzęt, który się rozpada po wyjęciu obudowy. Też byle jaki.

Skomentuj Joanna Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *