Dlaczego nie pokazuję swojej twarzy?
Najpierw robiłem to dla żartu. Teraz to mój sposób na wyróżnienie się.
Ale czy naprawdę chodzi tylko o to?
Być jak Banksy
Ktoś kiedyś nazwał mnie „Banksym copywritingu”. Spodobało mi się to określenie. Banksy znany jest między innymi z tego, że wyjątkowo skutecznie chroni się przed zdemaskowaniem.
To pobudza wyobraźnię czytelników
Po drugie, ukrywanie lub zakrywanie czegoś świetnie działa na wyobraźnię odbiorców.
To dlatego premierowe modele samochodów są czasami zapowiadane tak, by rozkręcić ciekawość kierowców do ośmiu tysięcy obrotów na minutę.
Zgrzyty
Zwolennicy umieszczania zdjęć autorów na blogach twierdzą, że dzięki temu wzrasta wiarygodność ich miejsc w Sieci. Z moich obserwacji wynika jednak, że często jest odwrotnie.
Przykład pierwszy z brzegu: blogi poświęcone rozwojowi osobistemu lub poradom biznesowym okraszone fotografiami mężczyzn o wyglądzie szeregowych gimnazjalistów.
Czy zdjęcie mojej facjaty przysporzyłoby mi czytelników i klientów? Dobre pytanie.
Propozycje matrymonialne
Parę razy słyszałem o blogerach otrzymujących tego rodzaj propozycje.
Mając w swoim „herbie” żółty ołówek, narażam się co najwyżej na gorące maile od temperówek, strugaczek i innych biurowych urządzeń.
A więc mogę spać spokojnie, czego i Wam serdecznie (w ten deszczowy poranek) życzę 🙂
A jakie jest wasze zdanie na ten temat? Czy autor bloga powinien pokazywać swoją twarz?
59 komentarzy
Miałam wyrzuty sumienia, że jeszcze nie zrobiłam sobie profesjonalnej sesji zdjęciowej na swoją stronę. Dochodzę jednak do wniosku, że może to chwilowa moda? Dziś jest to, jutro tamto, a tak naprawdę nie ma jedynego słusznego sposobu na prowadzenie bloga.
Na szczęście nie ma 😉
Z blogów, które obserwuję, te twarzowe są zdecydowanie bardziej rozbiegane w sieci…
Wątpię, że przez zdjęcia autorów głównie, chociaż nie zaprzeczymy chyba, że większości z nas łatwiej jest dopasować coś (nazwę np) do twarzy, konkretnej jedynej…niż do czegoś innego…
Wątpię bo? Wydaje mi się, że osoby, które nie chcą być anonimowe, mają więcej wiary w siebie i mniej nieśmiałości, co, chyba też nikt nie zaprzeczy, ułatwia życie, jak się okazuje nie tylko stąpając stopami po ziemi, ale i w tym tu świecie wirtualnym…
Kto ja jestem tu nie wie nikt…
i właśnie mnie naszło, czemu te twarzowe mogą być bardziej poczytne 😉 Jeżeli reklamujemy coś własną buzią…to jednak musimy starać się bardziej 😉
Chyba masz rację 🙂
Kiedyś posługiwałam się zarówno fałszywym nazwiskiem i zdjęciem na fb. Takie właśnie były moje początki w copywritingu. Chociaż dziś pokazuję twarz, to nie zauważyłam zbytnio wielkiej różnicy. Tęsknie właśnie za blogami, gdzie nie pokazywało się twarzy a autor bloga był dla nas zagadką. Pamiętam, że jeszcze w 2011 nikt nie pokazywał swojej twarzy na blogu, dziś jest wysyp podpisywania blogów swoim nazwiskiem 🙂 Na pewno jest teraz inaczej. 🙂
„Chociaż dziś pokazuję twarz, to nie zauważyłam zbytnio wielkiej różnicy.”
Masz na myśli liczbę klientów?
No może statystyki troszkę podskoczyły, ale tłumaczę to sobie umiejętnościami niż ładną buzią 😀 Chociaż kto wie.
ja pokazuję twarz i nie mam propozycji matrymonialnych. Zastanawiam się, czy nie jest to powód do zmartwienia po przeczytania tego artykułu 🙂 A odnośnie pobudzania wyobraźni to zgadzam się w 100% z Tobą. Pozdrawiam.
No i teraz dałaś mi do myślenia :))
🙂
Jak dla mnie autor bloga wcale nie powinien pokazywać twarzy – ja na swoim blogu tego nie robię, ale też nie ukrywam jakoś specjalnie, że ja to ja 🙂 Za to chronię prywatność swojego dziecka i nigdy nie wrzuciłam jego zdjęcia do internetu – są pewne granice.
Popieram 🙂 (odnośnie dziecka)
ciekawy blog, ale nie wiem czemu nie ma nic w tych postanowieniach na 2018
Bo postanowiłem sobie, że w tym roku nie będzie żadnych postanowień 🙂
„Mając w swoim „herbie” żółty ołówek, narażam się co najwyżej na gorące maile od temperówek, strugaczek i innych biurowych urządzeń.” hahahah, dobre partie! bierz!
ja myślę, że to zależy – ja lubię poznać 'bohatera’, ale to też zależy o czym się pisze ;-))
Bardzo spodobało mi się określenie banksy copywritingu. To naprawdę pobudza wyobraźnię, więc tak trzymaj 🙂
W jednej z grup na FB, do których należę, polecono Twoją grupę dla tych, którzy chcą pisać lepsze teksty. Zwykle, zanim do jakiejś grupy dołączę, robię mały „research” na temat administratora/administratorów. Napisałam „mały” ponieważ zazwyczaj wystarcza mi wizyta na blogu. W Twoim przypadku nie było inaczej. Pierwsze wrażenie- ciekawie piszesz, poruszasz interesujące tematy. I nagle zgrzyt. Nigdzie nie ma Twojego zdjęcia. Jakoś tak nieswojo się poczułam. Jakbyś miał coś do ukrycia.
Dziękuję za tę opinię. Nigdy tak na to nie patrzyłem. Wręcz przeciwnie, mam wrażenie, że za bardzo się odkrywam na blogu (w sensie: sprzedaję swoją prywatność).
To zależy od bloga, bo jakoś sobie nie wyobrażam, by blogerka modowa mogła nie pokazywać swojej twarzy. ;-D Ja np. z chęcią pokazywałabym więcej zdjęć swoich i swojego otoczenia, problemem jest to, że nie potrafię ich robić, nie mam nikogo pod ręką, kto by potrafił, dlatego wszędzie jadę na jednym zdjęciu, które kiedyś zrobiła mi koleżanka- hobbystyczny fotograf.
„jakoś sobie nie wyobrażam, by blogerka modowa mogła nie pokazywać swojej twarzy”
Ale w sumie to byłby świetny wyróżnik w tej koszmarnie zatłoczonej blogowej niszy 🙂
Maciek, twój blog, twoje prawo. Może i to dobre podejście. Można z tego zrobić atut. Poza tym Banksy copywritingu brzmi świetnie 🙂
Też nie raz czytałam, że na blogu (najlepiej po prawej) powinna czytelnika, w tym potencjalnego, witać facjata autora. Nie tyle po to, by uwiarygodnić jego miejsce w sieci, lecz z bardziej prozaicznego powodu – by dać się „lepiej poznać” czytelnikowi, zstąpić o krok niżej z piedestału twórcy, ku czytelnikowi. Mieliśmy takie foto. Znudziło mi się. Kto chce, ten nas zobaczy na stronie „o nas”, ale też na wielu zdjęciach z naszych podróży. Bo pisząc o odwiedzanych miejscach, co jakiś czas wrzucamy też foty nas w owych miejscach. Inaczej nie uwierzą, że byliśmy 😉
„Inaczej nie uwierzą, że byliśmy”
:)))
Ja tam nie mam sobie nic do zarzucenia. Jestem piękny i nie wstydzę się pokazywać swojej twarzy. Czekam na propozycje i gorące maile 🙂
Na mnie nie licz 🙂
Ja się długo wzbraniałam przez pokazaniem swojej twarzy w Internecie, ale nie żałuję. Na blogu udowadniam, że można poruszać się po świecie mody, mając swoje zasady (np. nie kupować w sieciówkach, czego nie robię od roku 2012 i bardzo sobie chwalę :). Lepiej czuję się ze swoim blogiem, odkąd pokazuję na nim siebie, dając jednocześnie przykład Czytelnikom, że faktycznie tak żyję i jest to możliwe 😉
Ja dodałem zdjęcie, żeby ludzie mogli sobie częściowo zwizualizować kim jestem. Mimo to na spotkaniach blogowych na żywo często słyszę, że na zdjęciu wyglądam zupełnie inaczej. Nie przeszkadza mi to, bo dzięki temu czasami tracę czytelników, ale zostają tylko Ci wierni naprawdę 🙂
Nie lubię, kiedy ktoś do przesady afiszuje się swoją facjatą i swoim życiem w mediach społecznościowych. Ale lubię, gdy od czasu do czasu pojawi się na instagramie czy facebooku, zwłaszcza jeśli zdjęcie jest zrobione z pomysłem i smakiem. 🙂
Na pewno już dawno zrobiłeś rzetelny bilans zysków i strat 😉
Ja się odkryłem – czy dobrze zrobiłem, tego nie wiem. Do tego trudno jest mi znaleźć jakieś mało przerażające moje zdjęcie. Niemniej bywa zabawnie, gdy widzę ten charakterystyczny błysk w oku mijającego mnie biegacza (którego widzę pierwszy raz w życiu), on mnie już rozpoznał a ja go (jeszcze) nie. Choć kilka miłych rozmów też już zaliczyłem.
Z entej strony – jest to też jakaś uczciwość wobec czytelników – już wiesz jak wyglądam, jak piszę, oszczędzę ci rozczarowania (ucieczki z krzykiem) przy ewentualnym spotkaniu na linii startu 😉
No właśnie strat za bardzo na razie nie widzę 🙂
Przy okazji – takie spotkania podczas biegania muszą zabawnie wyglądać (ktoś się na ciebie zapatrzy i kraksa z drzewem gotowa 🙂
Hehehe, Banksy copywritingu? Dobre! 🙂 Ja uważam, że warto, choć ja też długo używałam wersji rysunkowej, którą mam do dziś na blogu.
Nie obraziłbym się, gdyby ktoś chciał mi kiedyś zapłacić tyle co jemu 😉
Wszystko przed Tobą 🙂
Ciekawe. jaki czytelnik cię do tego wpisu zainspirował…
Nie mogę zdradzić 🙂
Doskonale rozumiem Twoje podejście.
Dopóki byłem anonimowy, to blog stał w miejscu. Potem ruszył z kopyta, ale ponieważ się zastanawiam, czy tego tak bardzo chcę, to znowu jakby się trochę chowam. Najbardziej boję się o to, że jakiś nawiedzony gimbus albo i dorosły po nitce do kłębka zacznie nękać kogoś z mojej rodziny.
Hehe 🙂 Mam pomysła! Dzięki 🙂
Do usług 🙂
W moim przekonani zależy to od profilu bloga. Jak w przypadku blogów podróżniczych, czy kulinarnych dla mnie liczy się obraz i słowo, tak w przypadku np bloga paretingowego, chcę wiedzieć jak wyglada osoba udzielająca mi rad i sugestii wychowawczych. Pozdrawiam.
Ciekawe spostrzeżenie.
kiedyś była tendencja, żeby chronić prywatność i nic nie pokazywać. teraz wręcz przeciwnie. myślę, że to zależy. od blogera. ja pokazuję, bo szkoda byłoby się taką śliczną nie pochwalić 😉
:)))
Ale ja naprawdę cenię swoją prywatność i nie mam parcia na szkło 🙂
Propozycje z tv, konferencji TEDx, czy różnych szkoleń – już miałem.
Odrzuciłem wszystkie.
Odrzucasz takie propozycje właśnie ze względu na swoją prywatność?
Prywatność, nieśmiałość i… odległość 🙂 [nie mam czasu na podróże po Polsce]
Toś Ty rzeczywiście przypadek szczególny. Ja muszę się pokazywać – w pracy, bo nauczam lud, więc nawet portier musi mnie zobaczyć 😀
A czego uczysz?
Języków obcych.
Mnie to jest zupełnie obojętne, czy widzę czyjąś twarz na blogu, czy nie. W końcu wchodzę na blogi żeby poczytać, a nie pooglądać! (wyjątek: blogi fotograficzne 🙂 ) To czego nie lubię w zakładce „O mnie”, gdzie przeważnie też umieszcza się zdjęcie – to informacje typu: lubię kawę, spacery, mam psa itp. Bo co mnie to obchodzi? 🙂 Pewnie blogerzy myślą, że w ten sposób może zbliżą się do czytelnika, ale…. no nie.
Dobra uwaga z tym „zbliżaniem się” do czytelnika.
To zależy co tam napiszą. Jak zrobią dobry storytelling to mają szansę na zdobycie np współpracy. Każda strona i zakładka powinny mieć swój cel, po co jest podstrona „o mnie”?
> Mając w swoim „herbie” żółty ołówek < padłam :-DDDD Nie, Ty powinieneś oczekiwać propozycji od temperamentnych kobiet 😀
Niech każdy robi to, co chce, ja osobiście nie lubię pokazywać swojej twarzy. A już zupełnie nie wyobrażam sobie siebie na vlogu- OK mogłabym ewentualnie prowadzić, ale z obrazkiem kotka w tle 😀 Albo motocykla.
Kiedy weszłam do blogosfery, zauważyłam, że jest trend pokazywania twarzy – no to też umieściłam swoje zdjęcie w zakładce o mnie. Ale ilekroć tam klikałam, czułam się taka….naga. To zmieniłam 🙂 I już nie mam zamiaru pokazywać. Chyba że w kasku.
ps. Jak siebie widzisz prowadzącego vloga?
Nie widzę się absolutnie 🙂
Z uwagi na moją pracę, swoją twarz pokazuję często na rozmaitych zdjęciach, dlatego też nie widzę przeszkód, by umieścić ją także na swoim blogu.
To rozumiem 🙂
Ja pokazuję, bo wydaje mi się, że jestem bardziej autentyczna. Ale doskonale rozumiem motywy, by jednak twarzy nie pokazywać 🙂
Ja pokazuję swoją twarz. Uważam jednak ze czasem lepiej jak ktos nie pokazuje. Zalezy od preferencji autora bloga
Słuszna decyzja 🙂