Storytelling: bajka o ołówku i temperówce
W pewnym domu żył sobie żółty ołówek.
Czasem coś skrobnął, czasem narysował, czasem napisał. Choć był jeszcze całkiem młody, z niewiadomego powodu niecierpliwie odliczał dni do swojej śmierci.
Świdrująca samotność spychała go milimetr po milimetrze na skraj obłędu. Jednej nocy, w akcie desperacji, ostatkiem grafitu wydusił z siebie ogłoszenie:
Szukam temperówki.
Przyznacie, że nie był zbyt wylewnym facetem.
Jakież było jego zaskoczenie, kiedy pod drzwiami domu, w którym całe życie wegetował, zaczęły się ustawiać kolejki strugaczek.
Po wyczerpującym miesiącu selekcji wybrał wreszcie tę jedyną. (Ona potem twierdziła, że to on został przez nią wybrany).
***
Stało się.
Bezgraniczne szczęście zaczęło od tej pory przepełniać jego drewnianą obudowę.
Ale czy aby na pewno?
***
Ilekroć nocą zbliżał się do temperówki, tyle razy rano budził się odrobinę krótszy.
Tracił cenne centymetry, ale zyskiwał głowę pełną niewiarygodnie świeżych pomysłów. Temperówka napełniała ją bowiem masą grafitowych inspiracji.
Ołówek rzucił się w wir pracy.
Za dnia dawał z siebie wszystko. Nocą uiszczał stosowną opłatę za pisarską błyskotliwość, sprawiając swojej towarzyszce nieopisaną radość i poczucie niewysłowionego spełnienia.
***
Bardzo szybko jednak zrozumiał, że to prosta droga do katastrofy. I że każde wyjście z tej sytuacji jest złe. I że w życiu nie można mieć wszystkiego.
Postanowił gruntownie zadbać o siebie. Drastycznie ograniczył pisanie. Przestał zbliżać się do temperówki na odległość mniejszą niż „dzień dobry, co u ciebie słychać”.
Ta parę miesięcy później zardzewiała z tęsknoty i umarła.
***
Został sam. Krótki, stępiony, ale w miarę zadbany.
Pech chciał, że żył jeszcze długo. Długo, monotonnie i boleśnie.
W końcu został wypisany z życia.
Jedyną rzeczą, która po nim pozostała, była sterta pogryzmolonych kartek papieru…
***
Jaki z tego morał?
Kto nie daje z siebie wszystkiego, ten na koniec zostaje z niczym.
16 komentarzy
Piękna i bardzo życiowa bajka 🙂
ciekawa bajka, niby prosta – a wcale nie,niby dla dzieci – a też niekoniecznie. Gratuluję krótkiego pisania. Ja piszę dla dzieci sporo (http://czytelenka.pl/), ale rzadko kiedy takie krótkie konkrety:)
To nie jest bajka dla dzieci :))
[chyba, że dla tych bardziej dorosłych 😉
Uwielbiam twoje bajki, ta jest kolejną, która zapadła mi w serce i weszła bezczelnie w główkę, bardzo cenię sobie Twoją twórczość.
#dobrykomentarz
Bardzo dziękuję za #dobrykomentarz 🙂
Sądzę, że to będzie bajka, którą w przyszłości bedę opowiadał swoim dzieciom 🙂 dzięki!
#dobrykomentarz
Nie wiem, czy takie aluzje erotyczne będą dobre dla dzieci 🙂
A serio – dziękuję za #dobrykomentarz 🙂
Najpierw wytłumaczę, skąd się biorą dzieci, być może zrozumieją, a jak nie… to zostawię tę historię dla siebie 🙂
Wzruszająca bajka.☺
Dziękuję 🙂
Od razu przypomniały mi się bajki Ezopa. Uwielbiam je za prostotę i siłę przekazu. Widzę, że piszesz coraz krótsze, ale też coraz lepsze. 🙂
Chyba już wiesz, czemu piszę coraz krótsze teksty 😉
Bajka, na dodatek z morałem. Niby takie oczywiste porównanie, a jednak, jak się nad tym głębiej zastanowić, w życiu jest właśnie tak, że się „spalamy”, „zużywamy” i na koniec niewiele z nas zostaje. Może ważniejsze jest to, co zostanie po nas…?
Była kiedyś taka punk-rockowa piosenka z refrenem „żyj krótko, ale pięknie…”
Dobrze powiedziane 🙂
Serio? 🙂
Hehe. Serio