Bajka o Jasiu, który miał problem ze śniegiem
Nadeszła słoneczna, sucha i kolorowa jesień.
3-letni Jaś od jakiegoś czasu głośno marzył o wyprawie nad morze.
Tata cierpliwie odpowiadał mu za każdym razem, że pojadą tam latem, kiedy zrobi się naprawdę ciepło.
Pewnego wrześniowego dnia, kiedy powietrze pachniało jeszcze ziemniakami zbyt długo pieczonymi w ognisku, na rękę Jasia spadła lodowata śnieżynka.
Chłopiec aż podskoczył ze zdziwienia.
Pobiegł do taty, żeby mu o tym opowiedzieć, ale ten mu nie uwierzył.
Był przecież dopiero wrzesień i powietrze musiało jeszcze pachnieć przejrzałymi jabłkami, które zawieruszyły się w wysokiej trawie.
Tymczasem śnieżynka istniała naprawdę.
Była pierwszym płatkiem, który zwiastował niezwykłe wydarzenie.
Wieczorem błękitne niebo zrobiło się pomarańczowe, potem czerwone, bordowe, fioletowe, a na koniec pokryło się szarymi chmurami, z których nocą zaczął padać śnieg.
Rankiem okazało się, że napadało go prawie 100 centymetrów, czyli jeden metr.
Tata powiedział Jasiowi, że to anomalia, czyli coś dziwnego, co normalnie nie powinno się zdarzyć.
Obaj dobrze wiedzieli, że był przecież wrzesień i powietrze migotało jeszcze tu i ówdzie zapachem leśnej ściółki udekorowanej wszystkimi rodzajami grzybów.
Tego dnia puszysta, metrowa warstwa śniegu powoli opadła i do wieczora skurczyła się dziesięciokrotnie.
Kolejnej nocy znowu jednak spadło 100 centymetrów śniegu.
Tata zaczął szukać łopaty, żeby usunąć biały puch przygniatający swoim ciężarem dach domu.
Spędził też kilka godzin, odśnieżając podjazd i drogę do ich posesji.
Nikt w okolicy nie wiedział jeszcze, że tak właśnie będzie od tej pory wyglądał każdy dzień każdego mieszkańca tego osiedla.
Nocą z nieba spadał równiutki metr śniegu, a za dnia biała pierzyna topiła się prawie do końca.
Tata Jasia kupił profesjonalny sprzęt do odśnieżania, ale pracy wcale nie ubywało.
Wręcz przeciwnie.
Nadeszła sroga zima, po niej przydreptała zmarznięta wiosna, a po wiośnie chłopiec miał wreszcie pojechać nad morze.
Ale nie pojechał, bo śnieg padał każdego dnia i nawet zwyczajne wyjście z domu do sklepu po świeże bułeczki było nie lada problemem.
Rodzice zaczęli poważnie zastanawiać się nad przeprowadzką w jakieś ciepłe miejsce, ale szybko okazało się, że pogoda wszędzie jest taka sama.
Tata zrezygnował z pracy, żeby zająć się codzienną walką z żywiołem, mama wzięła na siebie zarabianie pieniędzy, a Jaś powoli zaczynał zapominać, jak wygląda słońce.
Czasami zastanawiał się, czy ono w ogóle kiedykolwiek istniało, bo pamięć o nim po kawałku ulatywała z jego głowy.
Najgorsze jednak było to, że powoli nie było gdzie składować śniegu.
Wokół domu rosły białe góry usypane przez tatę, który teraz miał już prawdziwy, wielki pług.
Chłopiec dorósł, a jego rodzice zestarzeli się.
Potem ożenił się i założył rodzinę. Nadal mieszkał w domu, w którym się urodził.
Dzieci Jasia, do którego niektórzy zwracali się teraz „pan Jan”, pomagały mu oraz dziadkowi w sprzątaniu śniegu.
Tak mijał dzień za dniem, miesiąc za miesiącem, rok za rokiem.
Zawsze to samo: nocą metr śniegu, a za dnia jego sprzątanie.
Rankiem biały puch wydawał się ogromny, a za dnia uciekało z niego powietrze, jak z przebitego balonika.
Jaś, czyli pan Jan, został dziadkiem, a potem pradziadkiem.
W walce ze śniegiem pomagały mu teraz dzieci, wnuki i prawnuki.
Przez te lata obok domu, w którym mieszkał, zdążyły urosnąć prawdziwe śnieżne, a właściwie lodowe góry.
Lodowe, bo warstwa śniegu po jakimś czasie zamieniała się w twardą jak beton taflę bieli.
Góry były tak wysokie, że trzeba było lornetki, żeby dojrzeć u ich szczytów maleńki skrawek szarego nieba.
Ktoś obliczył, że mogły mieć 3, a może nawet 4 kilometry wysokości.
To mniej więcej tyle, ile ma lodowa pokrywa Antarktydy w najgrubszym miejscu.
Pewnego dnia, kiedy Jan zdmuchiwał 97 świeczek na torcie, stało się to, czego nikt się nie spodziewał.
Nocą nie spadł ani jeden płatek śniegu.
Rankiem niebo pobłękitniało, a w południe na dom spłynął pierwszy od 94 lat promień słońca.
Jan był szczęśliwy jak nigdy w życiu.
Nie udało mu się co prawda pojechać nad morze, ale za to… morze przywędrowało do niego.
Lodowe góry były przecież pełne słodkiej wody!
Wokół domu Jana krył się prawdziwy, choć zamarznięty ocean.
Na szczęście główny bohater tej historii wiedział, jak znaleźć wyjście z tej sytuacji.
CIĄG DALSZY NASTĄPI…
© Maciej Wojtas
Co warto zapamiętać z tej bajki?
To, że Antarktyda jest pokryta lodem, który może mieć nawet 4 kilometry grubości.
Wyobraź sobie, jak długo musiał padać śnieg, żeby stworzyć taką górę zamrożonej wody!
To, że marzenia takie jak to o wyjeździe nad morze, spełniają się czasami w zupełnie inny, zaskakujący sposób.
I jeszcze informacja dla rodziców.
Jeśli chcecie, żeby dzieci zrozumiały i zapamiętały wielkie, a przez to abstrakcyjne dla nich wielkości, na przykład informację o tym, że pokrywa lodowa Antarktydy ma w najgrubszym miejscu aż 4000 metrów, użyjcie podobnego zabiegu.
Przyrównajcie te liczby do czegoś znanego już dziecku.
Albo użyjcie takich opowiadań jak to.
Odkryjcie pasję obserwacji, zapisywania danych i wyciągania wniosków
1) Rozgrzewka
Zadanie dla dziecka
Po czym poznasz, że jesteś na Antarktydzie?
Czy po tym, że:
– jest zimno? (w Polsce temperatura też spada poniżej zera)
– wszędzie leży śnieg? (na biegunie są miejsca, w których nie ma śniegu)
– słońce wisi nisko nad horyzontem? (u nas zimą też tak robi)
– wszędzie jest czyste powietrze? (nawet u nas są miejsca, w których można oddychać pełną piersią)
– na plażach leżą foki, a w powietrzu latają rybitwy? (w Polsce też żyją te zwierzęta)
Po czym więc na pewno można stwierdzić, że jesteś na Antarktydzie?
Po tym, że widzisz tam całe stada pingwinów.
A jeśli nie widzisz pingwinów?
Możesz się o tym przekonać rano lub wieczorem.
Wystarczy wówczas zerknąć przez okno.
Jeśli późnym rankiem nadal jest ciemno albo późnym wieczorem jest nadal jasno, to znaczy, że trwa noc polarna lub dzień polarny. I jest spora szansa, że jesteś w strefie przylegającej do bieguna Ziemi.
Na zdjęciu: noc polarna (14 grudnia) w norweskiej miejscowości Tromsø
fot. Osopolar
Zadanie dla rodzica:
Po czym poznać kogoś, kto kocha wyjazdy w mroźne rejony świata?
Co taki człowiek kupuje?
Czego taki człowiek może potrzebować?
Co można byłoby mu sprzedać?
2) Pierwszy krok w stronę pasji
Zadanie dla dziecka (zimowe)
Weź zwykłą kartkę papieru i zapisz na niej dzisiejszą datę i aktualną godzinę.
Przyjrzyj się śniegowi, który właśnie pada lub niedawno spadł.
Jaki jest? Co można o nim powiedzieć?
Zapisz to na kartce albo narysuj, jak wygląda dzisiejsza śnieżynka.
Powtarzaj to przez kilka dni (ew. tygodni).
Z czasem, patrząc na śnieg, będziesz umiał/umiała powiedzieć, jaka jest temperatura powietrza.
Albo odwrotnie: patrząc na termometr, przewidzisz, jaki rodzaj śniegu tego dnia spadnie.
Dlaczego to zadanie jest ważne?
Ponieważ duża część naszej wiedzy (wiedzy ludzkości) jest oparta na obserwowaniu różnych zjawisk i wyciąganiu wniosków.
Samodzielna obserwacja i wyciąganie z niej wniosków – to świetny sposób na to, żeby zarazić się nową pasją.
Obserwowanie padającego śniegu może pewnego dnia pięknie „wymknąć się spod kontroli”.
Zadanie dla rodzica
Spróbuj zorganizować sam dla siebie wyprawę na Antarktydę.
Spróbuj zrobić to jak najtaniej.
Zrób to „na sucho”.
Pobaw się w kogoś, kto faktycznie chce tam pojechać.
Notuj – co da się zorganizować łatwo, a co wymaga wysiłku.
Wyciągnij wnioski z tych notatek.
Dlaczego to zadanie jest ważne?
Bo wiele biznesów powstało właśnie w ten sposób.
Ktoś szukał wakacyjnej oferty, szkoły dla dziecka czy jakiegoś ubrania.
Szukając, przeczesał internet – i nie znalazł niczego, co by go satysfakcjonowało.
Szukając, niechcący wszedł na pierwszy szczebelek do stania się ekspertem w temacie, który go wtedy zainteresował.
Zobaczył, że na rynku jest nisza.
A potem ją zapełnił.
Pomyślcie kreatywnie:
Zadanie dla dziecka
Wyobraź sobie świat, w którym codziennie pada deszcz.
Albo codziennie świeci słońce.
Albo codziennie wieje wiatr.
Albo codziennie pada grad.
Albo deszcz ma słodki smak.
Jak myślisz, jak wyglądałyby domy w takim świecie?
Jak ubieraliby się ludzie?
Bez czego nie wychodziliby z domu?
Zadanie dla rodzica
Jak myślisz, co takiego jest na Antarktydzie, za co ludzie chcieliby zapłacić?
Antarktyda jest tylko przykładem.
Możesz wstawić tam nazwę dowolnego miejsca na świecie.
Zadanie dla dziecka
Spróbuj dokończyć poniższe przykłady.
Prześlij to, co Ci wyszło.
Gdyby deszcz był słodki, to:
kałuże…
ptaki…
ludzie…
morza…
Zadanie dla rodzica
Rozbij wyprawę na biegun – na drobne elementy.
Weź jeden taki element i zrób z niego podstawę nowego biznesu.
I pytanie dodatkowe:
Jak myślisz, czy można byłoby zaoferować ludziom w Polsce „Antarktydę”, która byłaby dostępna na każdą kieszeń?
Napiszcie coś razem:
Zadanie dla dziecka i rodzica
Wyobraźcie sobie, że w Waszym świecie codziennie pada deszcz i robi to przez wiele godzin.
Napiszcie fragment dziennika.
Użyjcie najprostszych, najkrótszych zdań.
Ważne: wymyślajcie kolejne zdania na zmianę, najpierw rodzic, potem dziecko.
Dzięki temu historia podąży w ciekawą i zabawną stronę.
Przykład:
(rodzic): Od rana padało.
(dziecko) W okno na poddaszu stukał deszcz.
(rodzic) Nad domem przeleciało stado gawronów.
(fot. https://www.flickr.com/photos/foxypar4/2203935479/)
(dziecko) Jeden gawron był inny, choć też był cały czarny.
(rodzic) Był inny, bo…
(dziecko) Bo leciał obok stada, a nie razem z nim.
(rodzic) Był też większy od normalnego gawrona i leciał bardziej majestatycznie.
(dziecko) I choć był czarny jak wszystkie gawrony, to „krakał” trochę inaczej niż one.
Podeślijcie to, co Wam wyszło.
Przy okazji, czy wiecie, o jakiego ptaka chodzi? 🙂
Zadanie dla rodzica
Weź jakąś bajkę dla dzieci, nawet najprostszą, nawet taką dla 3-latka – i przeczytaj ją dziecku tak, żeby jej akcja działa się w świecie, w którym np. stale pada deszcz albo wieje wiatr.
Zobaczysz, że tak prosta zmiana dokonana w bajkowym świecie – może mieć gigantyczne konsekwencje.
Przykład: bajka o kopciuszku, który żyje w świecie, w którym przez cały rok pada śnieg.