3 teksty, które popchnęły mnie w stronę muzyki

Storytelling w edukacji i biznesie | Copywriter z 12-letnim stażem

3 teksty, które popchnęły mnie w stronę muzyki

30 kwietnia 2019 Muzyka do reklam Z życia copywritera 38


 


 

Czasami wpis na blogu jest jak iskra podłożona pod beczkę prochu znajdującą się w naszej głowie. Pomaga nam podjąć jakąś ważną decyzję. Oto trzy artykuły, które ostatnio dały mi do myślenia.

 


 

Stara miłość, która za cholerę nie chce zardzewieć

Nie ukrywam, że marzy mi się powrót do muzyki. A konkretnie do jej pisania. Muzyka filmowa, teatralna, piosenki – coraz bardziej ciągnie mnie właśnie w tym kierunku.

Poświęciłem muzyce ponad 12 lat życia. I teraz to ona zaczyna coraz natarczywiej upominać się o mnie.

Trzy albo cztery raz z rzędu próbowałem się dostać na najbardziej chyba elitarny kierunek studiów w Polsce (kompozycja na Akademii Muzycznej). Prawie otarłem się o przyjęcie.

Było to o tyle trudne, że co roku przyjmowano jedną, góra dwie osoby. Na cały kierunek.

 


 

chopin-pomnik

O, nosie złoty… Serio chcesz zostać kompozytorem?

 


 

Trzy artykuły blogowe, które chcę Ci przedstawić, pomogły mi podjąć ostateczną decyzję. Teksty te są jednak na szczęście na tyle uniwersalne, że być może i Tobie dadzą impuls do zmiany czegoś w swoim życiu.

Albo przynajmniej zachęcą Cię, żebyś spróbował(a) rzucić się na naprawdę głęboką wodę. Bo jeśli nie teraz, to kiedy? Na emeryturze?

Kiedy będziesz podpięty(a) do tej śmiesznej kroplówki z pieniędzy wypłacanych przez ZUS?

 


 

Wyjdź z roli, w której sam siebie kiedyś obsadziłeś

Zaczęło się od genialnego artykułu na blogu Jacka Kłosińskiego. Co było w nim takiego odkrywczego? Zdanie o tym, że wielu z nas ma w swojej głowie… blokadę.

Że odgrywamy rolę, którą kiedyś tam sami sobie narzuciliśmy: muzyka bez słuchu, copywritera bez pomysłów, czy grafika bez wyobraźni:

Wma­wiasz sobie, że bra­kuje Ci wyobraźni, prze­bo­jo­wo­ści, czy np. kre­atyw­no­ści i przez to fak­tycz­nie zamy­kasz się w ramach, które sobie narzu­casz.

Tym­cza­sem czę­sto jedyną rze­czą, którą nas ogra­ni­cza jest wize­ru­nek samego sie­bie w naszej gło­wie.

Je­śli np. w pew­nym momen­cie swo­jego życia stwier­dzisz, że nie potra­fisz dobrze pisać, to póź­niej tak naprawdę odgry­wasz rolę osoby, która tego nie potrafi. Nawet jeśli obiek­tyw­nie nie jest to prawda.

Oczywiście ta blokada nie wyrosła tam samoistnie. Z pewnością do jej powstania przyczyniły się jakieś sytuacje, w których doznaliśmy niepowodzenia na danym polu.

Ktoś nas skrytykował. Ktoś wyśmiał nieporadny rysunek. Ktoś nie zrozumiał tekstu, który przez parę godzin rodziliśmy w ciężkich bólach.

Niestety blokady mają to do siebie, że świetnie się ukorzeniają. I bardzo trudno je wyplenić. Co może pomóc? Czyjeś dobre słowo. Opinia, która doda skrzydeł, zamiast amputować je przy samym tułowiu.

Czasami naprawdę wystarczy jedno słowo. Jeden wyraz, który popchnie nas we właściwym kierunku.

Niektórzy (ale raczej nieliczni) mieli tak już od czasów dzieciństwa. Zwracano im uwagę na to, co robią dobrze. Podkreślano zalety, a nie wyszukiwano najdrobniejszych nawet potknięć.

A ewentualne uwagi krytyczne przekazywano mimochodem, gdzieś na końcu, zupełnie od niechcenia:

rysunek dziecka

– Świetnie uchwyciłeś emocje targające słoneczkiem. Popracuj jeszcze tylko ociupinkę nad tłem.
– Tak jest, panie profesorze!

 


 

Chcesz robić coś naprawdę ambitnego? Złap dwie sroki za ogon

Drugi tekst, który przykuł moją uwagę, znalazłem na blogu Władka Foltyńskiego

Prawda, którą tam przeczytałem, jest w zasadzie dość oczywista: jeśli chce się robić to, co się kocha i być niezależnym od nikogo, trzeba zadbać o zabezpieczenie finansowe.

Autor podaje mało znane fakty z życia słynnych muzyków. Okazuje się, że dzięki pracy na różnych stanowiskach, mogli „po godzinach” robić to, co im grało w sercu.

Nie byli dzięki temu skazani na tworzenie tego, co dyktował rynek, znajomi czy opinia publiczna.

Bob Marley (robotnik w fabryce samochodów), Freddie Mercury (kramarz), Sting (poborca podatkowy, nauczyciel, model, aktor), Tom Waits (kucharz w pizzerii), Avishai Cohen (pracownik budowy), Bryan Beller (marketer), Ian Curtis (klerk w Urzędzie Pracy), Art Garfunkel (nauczyciel matematyki), Philip Glass (hydraulik), Gotye (bibliotekarz), Jeff Buckley (recepcjonista), Serj Tankian (System of a Down – właściciel firmy software’owej).

nauczyciel

Czego nie rozumiesz? Wzięłam zastępstwo za Stinga. Gra dziś jakiś koncert. 

 


 

Olej szkołę. Świat należy do samouków

Na koniec artykuł, który przypieczętował moją decyzję o powrocie do muzyki. Już sam tytuł tekstu – Hans Zimmer – genialny samouk bardzo mnie zaskoczył.

Jak to, ten słynny autor ścieżek dźwiękowych do Gladiatora czy Incepcji jest samoukiem? Praktycznie sam doszedł do wszystkiego? Sam wdrapał się na górę z napisem Hollywood?

Okazało się, że to prawda:

Mimo, że już szczenięciem będąc, marzył o takiej właśnie karierze, jego wykształcenie na tym polu właściwie nie istnieje.

Pierwszy i ostatni wykładowca gry na fortepianie, jakiego miał, zrezygnował po tygodniu i Hans dalej sam poznawał tajemnice dźwięków na kupionym mu przez rodziców syntezatorze – instrumencie do dziś stanowiącym podstawę jego pracy.

Niby skończył studia w Londynie, lecz tak naprawdę wyniósł z nich głównie przyjacielskie kontakty.

Wnioski? Skoro on jest samoukiem, a ja mam za sobą kilkanaście lat ciężkiej muzycznej orki, to jeśli dołożę do tego jeszcze kilka lat naprawdę ciężkiej pracy, to… [i tak nigdy mu nie dorównam, znam swoje miejsce w szeregu]  🙂

 


 

Zobacz też te wpisy dotyczące muzyki:

Zacznij przygodę z muzyką: od zera do Hansa Zimmera

Siedź w kącie, a znajdą cię? To kiepska forma promocji [WYWIAD]

Jak zostać Wojciechem Kilarem? [prawie recenzja]

Szkoła muzyczna: czy naprawdę warto do niej chodzić?

 

38 komentarzy

  1. Matka-kura pisze:

    Ja po latach odkryłam inny problem. Umiem stać się, kim chcę. Umiem zaplanować, co chcę. Potrafię osiągnąć, co zaplanuję. Najtrudniej jednak ruszyć mi z miejsca :/ Ot co

  2. „i tak nigdy mu nie dorównam, znam swoje miejsce w szeregu” zaskoczyły mnie te słowa na końcu. Po tym jak przedstawiłeś trzy bardzo motywujące teksty, na koniec zaserwowałeś takie coś? Jak mogłeś!?

  3. Zwykła Matka pisze:

    Kroplówka z ZUSu…dobre 🙂 jednak masz rację! Kiedy jak nie teraz???? Mój mąż kiedyś grał, ale dawno to zostawił 🙁

  4. Z Twoim blogiem jest jak z tymi chipsami, o których pisałeś, weszłam na jeden artykuł, zostałam na kilku. Świetne teksty, gratuluję.

  5. Roman Sidło pisze:

    Przeczytałem. Od deski do deski. I w sumie zainspirowało mnie to, bo sam mam mnóstwo tekstów (krótszych bądź dłuższych), które w jakiś sposób mnie ukształtowały. Muszę przyznać, że dałeś mi do myślenia, dzięki 🙂

  6. Justyna pisze:

    Samouki są bardziej efektywni dzięki determinacji. Wiedzą, że do niczego nie dojdą bez poświęcania własnego czasu. Pasja sprawia cuda.
    No i lepiej sobie samemu wymyślić, 'czego naprawdę chcę się uczyć’ niż dziobać liczby atomowe na chemii.

  7. Karol pisze:

    Dzięki wielkie za ten wpis. Sam mam to samo marzenie i od wielu miesięcy, a nawet lat męczę się z decyzją co robić w życiu. Na kompozycję nie dostałem się, zdawałem raz. Teraz jestem na informatyce żeby mieć bezpieczną przyszłość 😀 Tak samo jak Ty planuję zajmować się tym po pracy w zaciszu domowym. No bo po co do tego szkoła? Jak jest się dobrym i ma się trochę szczęścia to obejdzie się bez uczelni wyższych, tym bardziej, że niespecjalnie podoba mi się pomysł oceniania moich prac przez profesorów. To rynek weryfikuje, a nie gust jednostki. Z tego co czytałem większość kompozytorów muzyki filmowej i tak nie ma wykształcenia muzycznego, co najwyżej szkołę muzyczną.
    Pozdrawiam 🙂

    • Maciej Wojtas pisze:

      Dzięki za komentarz 🙂 Pomysł z informatyką jest ok, bo da Ci zabezpieczenie finansowe. Co do szkół dla kompozytorów – są dwie „szkoły”: jedna mówi, że uczelnia daje dobry warsztat, inna – że zabija całą pasję i zapał. Trudno mi to zweryfikować z wiadomych względów 😉 Masz rację, to rynek jest najlepszym weryfikatorem. Ale jeśli masz możliwość – spróbuj może zdawać jeszcze raz, dla sportu, zupełnie na luzie. Trzymam kciuki, powodzenia:)

  8. […] Zobacz też artykuły blogowe, które zamieszają Ci w głowie >>> […]

  9. […] Zobacz też artykuły blogowe, które zamieszają Ci w głowie >>> […]

  10. […] Zobacz też artykuły blogowe, które zamieszają Ci w głowie >>> […]

  11. […] Artykuły blogowe, które zamieszają Ci w głowie >>> […]

  12. […] Zobacz też artykuły blogowe, które zamieszają Ci w głowie >>> […]

  13. „Znam swoje miejsce w szeregu” – na koniec naprawdę dobry przykład kolejnego ograniczenia, z pewnością każdy ekscentryczny poeta tak o sobie myśli 😉

    • Maciej Wojtas pisze:

      Znam swoje miejsce, ale nic nie stoi na przeszkodzie, by to miejsce zamienić na lepsze 😉

    • franex pisze:

      Ciekawy artykuł. Mam 17 lat, więc jak na rozpoczęcie kariery muzyka trochę późno, ale bardzo chciałbym się nauczyć grać na jakimś instrumencie. Jutro wybieram się z tatą do salonu riff i mamy popatrzeć co będzie dla mnie najlepsze. Myślę nad gitara elektryczną, ma niesamowite brzmienie.

      • Maciej pisze:

        Masz dopiero 17 lat 🙂 Za 5 lat będziesz grał dobrze, za 10 bardzo dobrze, a za 15 – świetnie. Za 15 lat będziesz miał zaledwie 32 lata i aż 40 lat kariery przed sobą.

  14. […] Zobacz też artykuły blogowe, które zamieszają Ci w głowie >>> […]

  15. […] Dlaczego postanowiłem zająć się muzyką? >>> […]

  16. […] Zobacz też artykuły blogowe, które zamieszają Ci w głowie >>> […]

  17. Cieszę się, że mogłem pomóc. 🙂

Skomentuj Maciej Wojtas Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *