Ballada o miłości na granicy szaleństwa

Storytelling w edukacji i biznesie | Copywriter z 12-letnim stażem

Ballada o miłości na granicy szaleństwa

1 stycznia 2022 Bajki dla (nieco większych) dzieci Polecane 9


 


 

W pewnej chińskiej wiosce, która położona była tak wysoko, że wieczorami słychać tam było chrapanie aniołów, żyła sobie młoda kobieta.

 


 

LingLing była uosobieniem pragnień tamtejszych mężczyzn o idealnej połówce pomarańczy:

  • całkiem mądra, całkiem zgrabna
  • bardziej piękna, niźli brzydka
  • trochę czarna, trochę ruda
  • w nocy wolna, za dnia szybka

 
***
 
Tymczasem setki metrów niżej, w głębokiej dolinie, która przykryta była kożuchem mgieł, nocnych westchnień i wodorostów, mieszkał LangLang.

Mężczyzna miał wszystko, o czym marzyły miejscowe kobiety:

  • nie za niski, nie za duży
  • w barkach krzepki, w dole wąski
  • trochę brunet, trochę ryży
  • – dożywotnie cenił związki

 
***
 
LingLing była bardzo samotna.

Dlatego pewnego dnia usiadła i napisała list matrymonialny.

Lekko podkolorowała w nim swoje walory i nieco przypudrowała wady.

Wskazała też czas i miejsce, w którym będzie czekała na swojego księcia z bajki.

Parę dni później list dotarł do LangLanga.

Młodzieniec nie wahał się zbyt długo.

Pożegnał się z rodziną i ruszył w stronę przełęczy.
 
***
 
LangLang i LingLing spotkali się w połowie drogi, a potem pokochali się cztery razy od pierwszego wejrzenia.
 
***
 
Nadszedł dzień ślubu.

Młodzi obiecali sobie nawzajem wierną miłość począwszy od kuchennego stołu, poprzez skrzypiące łóżko, aż po wspólny grób.

Po ślubie przyszedł czas na wesele.

Mieszkańcy obu wiosek zapamiętale tańczyli do białego rana:

  • nie za szybko, nie za wolno
  • nie za skocznie, nie za smutno
  • niezbyt składnie, niezbyt ładnie
  • jeden z drugim, z kim popadnie

 
***
 
Nawet najdłuższe wiejskie wesela kiedyś się kończą.

Nad przełęcz wróciła proza życia.

LangLang zbudował dom, spłodził syna, którego nazwał PingPing i posadził drzewo, które szybko uschło.
 
***
 
Po paru latach, pod grubą warstwą sielanki zaczęły pojawiać się ogniska rdzy.

Pewnego dnia przy śniadaniu LangLang powiedział do LingLing:

– To nie ma sensu. Nie tak to sobie wyobrażałem.
– Daj spokój, Lang, przecież mamy wszystko. Mamy siebie i Pinga…
– Dobra,  nie mogę tego dłużej trzymać. Zdradziłem cię dzień przed ślubem. Możesz mnie przepędzić. Przepraszam, że ci tego nie powiedziałem.
– Żartowniś z ciebie! Przecież wiem, że nie zrobiłbyś mi tego.

LangLang nie odpowiedział na słowa żony.

– Mam propozycję, zacznijmy wszystko od początku – LingLing postanowiła uratować swoje małżeństwo.
– Świetny pomysł. Zacznijmy wszystko jeszcze raz. Od zera.
 
***
 
LangLang starannie zburzył dom i wyrwał drzewo.

LingLing z niemałym trudem włożyła z powrotem do brzucha małego PingPinga.

W miejscu, w którym spotkali się po raz pierwszy, odkochali się w sobie cztery razy.

A potem każdy wrócił do swojej wioski.
 
***
 
Następnego ranka, w dniu „nowego początku” spotkali się znowu.

Jednak zamiast spodziewanej radości, na twarzy LingLing malowało się przerażenie:

– LangLang, PingPing zaraz się udusi!
– Musisz go urodzić!
– Nie mogę!
– Jak to nie możesz?
– Przecież on ma trzy lata. Jest za duży! Zrób coś, bo umrze!
– Mam ci rozciąć brzuch?

LangLang stanął przed dramatycznym wyborem. Wziął do ręki nóż.

Okazało się jednak, że na ratunek było już za późno.

Wyjął martwego chłopca.

A potem zabrał się za zaszywanie trzewi ukochanej.
 
***
 
Godzinę później drogą przechodził wioskowy mędrzec.

LangLang zauważył go i zaczął na kolanach błagać o pomoc.

Mistrz wysłuchał w milczeniu całej historii, po czym odrzekł:

– Twojemu synkowi nie da się już pomóc, ale jest sposób, by ożywić twoją żonę. Musisz wziąć ją na ręce i mocno, bardzo mocno przytulić do siebie. Tylko w ten sposób naprawisz to, co jej wyrządziłeś swoją zdradą.
– Tylko tyle?
– Tak. Musisz tulić ją w ramionach przez cały czas. We dnie i w nocy. Może przez tydzień, może przez miesiąc, a może przez rok. Nie zrażaj się złośliwymi docinkami. I staraj się uchylać przed kamieniami, które będą rzucane w waszą stronę.

LangLang nie miał nic do stracenia.

Przytulił z całych sił martwe ciało LingLing.

Nocą, kiedy ramiona zaczęły mu wiotczeć, brał gruby powróz i przywiązywał żonę do siebie.
 
***
 
Po tygodniu stał się pośmiewiskiem całej okolicy.

Po miesiącu, przed chatką, którą naprędce zbudował, stał już tłum gapiów.

LangLang wychodził wtedy i stawał przed nimi ze swoją żoną.

Patrzył na nich bez słowa, po czym wracał do środka.
 
***
 
Którejś nocy LangLang poczuł bolesne ukłucie w piersiach.

Po chwili po całym jego ciele mężczyzny rozlało się dziwne ciepło.

Tak, to LingLing wracała z dalekiej podróży.

Lang aż krzyknął z radości.

Chciał położyć żonę do łóżka, by dać wytchnienie umęczonym ramionom, ale okazało się, że to niemożliwe.

Przez te wszystkie dni, które spędzili spleceni ze sobą, serce Langa nieustannie szukało sposobu, by na nowo zdobyć serce żony.

Mężczyzna najwyraźniej przeoczył moment, w którym wypuściło ono młode pędy.

Te zaś przebiły się przez dwie warstwy skóry i z czułością objęły martwe serce LingLing, dając jej tym samym nowe życie.

Teraz stali się naprawdę nierozłączni.
 
***
 
Czterdzieści lat później przyszedł dzień, którego LangLang obawiał się najbardziej.

Serce LingLing straciło zapał do życia.

Mężczyzna zrozumiał, że ich ziemski czas dobiega końca.

I choć robił to codziennie przez całe dziesięciolecia, tego dnia ostatni raz poprosił LingLing o wybaczenie.

A LingLing ostatni raz powtórzyła, żeby do tego nie wracał, bo ona już o wszystkim zapomniała.
 
***
 
Jaki z tego morał?

Zanim położysz szpachlę przysięgi małżeńskiej, starannie oczyść podłoże:

  • nie za krótko, nie pospiesznie
  • nie za wolno, nie za szybko
  • skrupulatnie, krok po kroku
  • by służyło ci na długo

 



 

Zobacz równie wzruszający wpis o miłości:

„Bajka o chrobotku reniferowym” (chusteczki wymagane!)

 

9 komentarzy

  1. Mhm, widziałam, że ktoś napisał, że lubi chińskie historie i chińskie zupki. No…dla mnie chińskie zupki to są zupełnie nieprawdziwe, sztuczne, chemicznie i mają tylko paskudny smak i zawsze są szkodliwe, nawet jak jesteśmy bardzo głodni…. Ale chińskie historie to już zupełnie coś innego. Te są prawdziwe i nawet mogą bardzo pomóc jeśli weźmiemy z nich to co najlepsze dla nas…

  2. Kat Nems pisze:

    Maciej świetne, ładne, a przede wszystkim dobrze się czyta. I w końcu jakieś zakończenie fajne!

  3. Agnieszka Adamowska pisze:

    Ładne! I wzruszające…

  4. Goga pisze:

    Rany, jakie to jest wysmakowane. Jakbym jadła najlepsze danie na świecie kawałek po kawałku i jakby to danie nigdy się nie kończyło… 🙂 Tak samo jest z dobrymi opowieściami. Lubię w nich to, że przechodzę jakby do innego wymiaru. Nie wiem do końca tylko czy to jest ta historia, o której kiedyś pisaliśmy, ale jeśli tak to naprawdę wow! Jestem pełna podziwu. Przepięknie to opisałeś. Szczerze, prosto, a zarazem tak oryginalnie 🙂 No nie do podrobienia, w każdym razie 🙂 Dziękuję, po ciężkiej nocy i spędzeniu pół dnia przy moim maleństwie czytanie czegoś tak niesamowitego zrobiło mi dzień! 🙂

  5. Lubię chińskie historie! Prawie tak samo jak chińskie…zupki! 😉 Ale najbardziej lubię chińskie przysłowia! Jeszcze nie spotkałem takiego, które nie miałoby drugiego, trzeciego i czwartego…dna! Jak choćby takie: „Ożeń się z brzydką kobietą – to będziesz cierpiał przez jakieś dziesięć lat. Ożeń się z taką, która nie umie gotować – będziesz cierpiał przez całe życie. Ale ożeń się z głupią – to nie tylko będziesz cierpiał ty sam, ale twoje dzieci i także twoje wnuki!”…. Czasami chciałbym, żebyśmy byli… chińczykami 😉

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *